Belgia nie dała satysfakcji. Przez Wilmotsa?

Chociaż Belgia po dwóch meczach ma komplet punktów, satysfakcja kibiców nie jest spełniona. Czy ich męczarnie mogą wynikać z braku doświadczenia selekcjonera, Marca Wilmotsa?

Nikt nie wątpi w skalę talentu składu Belgów - zresztą błyskotliwość Driesa Mertensa, szybkość Kevina De Bruyne czy drybling Edena Hazarda dziś momentami było widać, a należy podkreślić niezłą formę Coutoisa w bramce i Kompany'ego na środku obrony. Jednak dwa pierwsze spotkania, choć zakończone ich zwycięstwami, naznaczone były problemami z rozegraniem, narzuceniem rywalowi własnego stylu i zaangażowaniem największych gwiazd w ataku. Po Belgach po prostu oczekiwano bardziej spektakularnego futbolu. Może więc Wilmots nie kontroluje zespołu tak dobrze na boisku, jak robi to poza nim?

Perspektywa byłego piłkarza

45-letni Belg nie jest trenerem z dużym doświadczeniem - przed objęciem reprezentacji był w niej asystentem Dicka Advocaata, wcześniej zaliczając epizody w dwóch klubach. Z Schalke 04 i Sint-Truidense był wyrzucany, zanim zdążył nauczyć się reagowania w kryzysowych sytuacjach, nie miał również możliwości eksperymentowania czy sprawdzania różnych taktyk. Z Belgią w eliminacjach Wilmots nie komplikował sytuacji, dobierając system pod piłkarzy, bardziej skupiając się na sprawach pozaboiskowych: dyscyplinie, organizacji wokół kadry i atmosferze wewnątrz. Bazując na własnych doświadczeniach i patrząc na sytuację głównie z perspektywy byłego piłkarza, starał się unikać problemów i komplikacji, zwłaszcza na boisku.

Jednak mundial to znacznie większe wyzwanie dla każdego trenera, a podejście Wilmotsa różni go od bardziej doświadczonych kolegów po fachu. Kiedy Belg został zapytany o trzy kluczowe aspekty w kontekście przygotowania drużyny do mistrzostw, odpowiedział, że najważniejsze jest szczęście, przygotowanie fizyczne i duch walki. Różnice w pracy trenera klubowego i selekcjonera również oszczędziły mu problemów, które w jego wcześniejszej karierze okazywały się nie do zwalczenia.

- Ogrom naszej pracy to analizowanie występów piłkarzy w ich klubach, sprawdzanie, gdzie gra im się najlepiej, by wybrać im najlepszą pozycję w reprezentacji - tłumaczył na początku swojej pracy. Tym różni się od np. Louisa Van Gaala, który przed mundialem najmocniej stawiał na taktykę, sprawdzając różne ustawienia. Holender także szukał piłkarzom innych pozycji, m.in. Blinda wystawiając na lewej obronie zamiast w środku pomocy, a Arjena Robbena w ataku, nie na skrzydle. Podobnie pracują selekcjonerzy drużyn, które zaimponowały w pierwszej fazie turnieju: USA, Chile, Kostaryki czy Meksyku. Z kolei Wilmots, spytany o obawy przed spotkaniem z Rosją, odpowiedział, że "to może być bardzo taktyczne spotkanie".

Prostota ponad wszystko

W pierwszych spotkaniach jego zmiany były skuteczne i... oczywiste. Słabego, nieuczestniczącego w rozegraniu Lukaku, wymieniał na bardziej ruchliwego Origiego, a gdy w pierwszym meczu szybko okazało się, że trzeba odrabiać straty, Mertens zastąpił Chadliego. Z Algierią, gdy trzeba było gonić wynik, Wilmots wstawił Fellainiego, szukając większej szansy przy dośrodkowaniach - znacznie upraszczając grę swojej drużyny. Przeciwko Rosji, choć rywale w drugiej połowie przejęli inicjatywę, nie chciał robić korekt w ustawieniu, wierząc, że indywidualności w jego drużynie będą w stanie odmienić sytuację.

Oczywiście to nie oznacza, że Marc Wilmots jest złym selekcjonerem - po prostu jego filozofia pracy i priorytety są zupełnie inne od tych trenerów, którzy większy nacisk kładą na taktykę. Jednak Algieria i Rosja były drużynami na poziomie rywali z grupy eliminacyjnej do mistrzostw, a przecież w fazie pucharowej czekają mocniejsze i lepiej zorganizowane reprezentacje.

Nieprzypadkowo rekord Wilmotsa w meczach o stawkę jest imponujący (ponad 80 proc. zwycięstw), ale już mniej w spotkaniach towarzyskich (niewiele ponad 40 proc.). Warto przypomnieć olbrzymie problemy, jakie Belgia miała w meczach z dobrze zorganizowanymi i silniejszymi zespołami: z Anglią (0-1), Kolumbią (0-2), Francją (0-0) i też Wybrzeżem Kości Słoniowej (2-2). Wtedy Wilmots także nie reagował inaczej niż w najprostszy sposób, wymieniając piłkarzy - skrzydłowy za skrzydłowego, napastnik za napastnika.

Wątpliwości wydają się uzasadnione, ale na pewno nie definitywnie skreślające działań Wilmotsa, a dyskusje o lepszym ustawieniu jego drużyny pozostaną wyłącznie teoretyczne. Jednak w kontekście belgijskiego szkoleniowca bardziej pasuje teoria testu niż w stosunku do jego utalentowanych i ogranych na najwyższym poziomie piłkarzy. I właśnie gdy Ghana, USA lub Portugalia skuteczniej zorganizują swoje szyki w fazie pucharowej, Marc Wilmots może mieć problem większy od opanowania złości Romelu Lukaku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.