MŚ 2014. Włochy - Kostaryka. Rezerwowi zawodzą Prandellego

Cesare Prandelli na każdym kroku podkreślał, jak bardzo istotny jest każdy członek włoskiej kadry na mundialu. To rezerwowi mieli pomóc Italii w ciężkich chwilach. Szansę na wykazanie się dostali w meczu z Kostaryką. Ale zaprzepaścili ją, zupełnie zawodząc Prandellego.

Do przerwy Włosi przegrywali, więc Prandelli zareagował bardzo szybko - bo żadnych zmian się nie boi, wręcz je lubi. W przerwie na boisko wpuścił Antonio Cassano. W ten sposób zadebiutował na mundialu w wieku 31 lat. Miał wnieść ożywienie w przednich formacjach, to tego Włochom brakowało w pierwszej połowie jak tlenu. Ale Cassano wpisał się w ten obraz nędzy i rozpaczy. Poza jednym strzałem w środek bramki nie zrobił niczego, by rozerwać obronę Kostaryki, zagrozić bramce Keylora Navasa w jakikolwiek sposób. Nie przeprowadził ani jednej akcji, z której mógłby zostać zapamiętany, przez rywali zatrzymywany był niemal od razu po przyjęciu piłki, najczęściej faulami.

Jeśli nie Cassano, to może Lorenzo Insigne? Skrzydłowy Napoli zastąpił bardzo słabo grającego Antonio Candrevę i wydawało się, że jego wejście na pewno wniesie trochę ożywienia. Ale tak jak w przypadku Cassano te nadzieje okazały się złudne. Insigne nie zrobił nic, by pomóc Włochom chociażby w wyrównaniu stanu meczu. Po nim był względnie zadowolony, gdyż Italii udało się... "uniknąć straty bramki po kontrataku". Nic dziwnego, skoro większość czasu spędził na spalonym.

To samo tyczy się trzeciego rezerwowego, Alessio Cerciego. Skrzydłowy Torino zastąpił niezłego w tym meczu Claudio Marchisio. Dał najlepszą zmianę, lecz nie oznacza to, iż była ona dobra - świadczy raczej o poziomie gry Insigne i Cassano. Starał się szarpać, z tych starań zrodziły się jedynie dwa kluczowe podania. Na więcej nie pozwolił mu kryjący go Junior Diaz, lewy obrońca Kostaryki, były piłkarz Wisły Kraków. - Gdy wchodzisz na ostatnie 20 minut, musisz jak najlepiej wykorzystać nadarzające się okazje, ale każdy, kto grał w piłkę, wie, że nie jest to łatwe - powiedział po meczu.

Co łączy ich występy? Były absolutnie bezbarwne, a we trójkę na spalonym zostali złapani pięć razy. Dla porównania, pozostałych jedenastu zawodników znalazło się na spalonym... sześć razy. Cassano, Insigne i Cerci łącznie aż sześć razy tracili piłkę na skutek prostych, niewymuszonych błędów. Pozostałym zawodnikom zdarzyło się to pięciokrotnie.

Na boisku spędzili razem 99 minut. W tym czasie (goniąc wynik!) zdołali wymienić 49 podań, z czego 33 były celne. Oddali trzy strzały, z czego jeden był celny. Wykonali trzy dryblingi i stworzyli sobie lub swoim kolegom trzy okazje. Tylko tyle.

Jak na razie Prandelli słowa dotrzymuje. Obiecywał, iż większość piłkarzy otrzyma szansę występu na mundialu. Jak na razie ani minuty na boisku nie spędziło tylko czterech z dwudziestu trzech zawodników - trzeci bramkarz Mattia Perin, kontuzjowany Mattia De Sciglio, niedawno kontuzjowany Leonardo Bonucci oraz Alberto Aquilani.

Jednak rezerwowi - choć Prandelli nie nazywa ich w ten sposób, dla niego wszyscy piłkarze są zawodnikami z pierwszego składu - nie odpłacili mu się w żaden sposób za powierzone im zaufanie. Z Anglią Thiago Motta, Marco Parolo i Ciro Immobile nie zaprezentowali się źle, ale zadanie mieli znacznie łatwiejsze. Musieli pilnować dobrego wyniku, a nie gonić go.

Jeśli z Urugwajem rezerwowi zawiodą po raz drugi z rzędu, nie dostaną kolejnej szansy na zmazanie plamy. Bo Włochów w Brazylii już nie będzie. To chyba wystarczająca motywacja?

Anglia odpada, internauci żartują [MEMY]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.