Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2014. Wilkowicz: Mundial wniebowzięty

Bez samolotów ten mundial byłby niewyobrażalny, tak jak amerykański z 1994. Mistrzostwa trafiły do kraju osiem razy większego od poprzedniego gospodarza, RPA - pisze z Brazylii Paweł Wilkowicz, wysłannik Sport.pl i Brazylii na mundial.

Ledwo w samolocie z Sao Paulo do Salvadoru zgasło "zapiąć pasy", wstaje młody chłopak w czerwonej koszulce. Wyskakuje do przejścia, rozwija pomiętą kartkę z napisem "Mam jeszcze bilety". I w drogę na tył samolotu. Nie doszedł nawet do połowy, wszystkie trzy wejściówki na Niemcy - Portugalia poszły w pierwszych rzędach.

Trzy razy po 300 dolarów - w kieszeni. Bezpiecznie, nie trzeba się oglądać, czy policja nie widzi. A klienci go jeszcze gotowi po rękach całować. - To było genialne, dziękuję ci - mówi chłopak, który kupił dwie wejściówki. Na dziś konik nie ma już nic, ale gdyby ktoś chciał, to jeszcze mu został m.in. jeden bilet na Anglia - Urugwaj w czwartek w Sao Paulo. Ile? Na pewno nie taniej niż na Niemców, konik wie, że z Anglików się dobrze zdziera. Sam jest z Anglii, zresztą to na mundialu stały fragment gry.

Na mistrzostwach w Niemczech osiem lat temu angielscy handlarze też opanowali mistrzostwa. Tyle że wtedy targu dobijało się najczęściej w pociągach. A teraz są samoloty, to jest mundial wniebowzięty. Tu się, jak wtedy w niemieckich pociągach, odsypia, pracuje, poznaje, plotkuje, handluje. I podziwia National Geographic na żywo, z powietrza. Zatoki, wzgórza i plaże Rio. Potęgę Sao Paulo, największego miasta kontynentu. Wydmy Salvadoru, wyglądające jak ośnieżone szczyty. Rozlaną Amazonkę i dżunglę przy lądowaniu w Manaus, rozlewiska Belem, lasy wokół Porto Seguro. Sztuczny świat Brasilii, o której znajomy, który pracował długo jako reporter w Kongresie, mówi z przekąsem: zabawa w Jetsonów na sawannie. Ale ten ład ulic stolicy, szaleństwo budowli, które wyszły spod ręki Niemeyera, i płaska sawanna wokół wyglądają fascynująco.

Bez samolotów ten mundial byłby niewyobrażalny, tak jak amerykański z 1994. Mistrzostwa trafiły do kraju osiem razy większego od poprzedniego gospodarza, RPA, i na drogi, po których na południe od Salvadoru można jeszcze spróbować podroży, uważając na absurdalnie wielkie progi zwalniające i zupełnie nieśmieszny brak ostrzeżeń przed nimi. Ale na północ już lepiej nie ruszać, mimo że odległości między niektórymi miastami pozornie nie robią wrażenia. Kolega z Reutersa próbował i wrócił z opowieściami o dziurach w drodze, w których mógł się zgubić z całym samochodem, o asfalcie pofałdowanym w przedziwne formy i zwierzętach, przed którymi musiał hamować. Krótko mówiąc, połączenie tego, co działo się na południu RPA - drogi tam fantastyczne, ale dość regularnie zamykane, żeby np. przepędzić stado krów - ze słynnym Artemiwskiem z Euro 2012, między Charkowem a Donieckiem, gdzie trzeba było uważać, żeby samochód nie zawisł w powietrzu, a asfalt układał się w kształt zegarów Salvadora Dalego albo grzybów atomowych.

Więc lepiej jednak w chmurach. Brazylia to kraj 4 tysięcy lotnisk, więcej jest tylko w USA. Są zatłoczone giganty, jak w Rio czy Sao Paulo, ale są też maluchy z jednym czy dwoma pasami startowymi. Jak lotnisko w Aracaju (- Znakomite miejsce, jeśli chcesz umrzeć z nudów, takie nasze Idaho - mówi ten sam brazylijski znajomy, ale przyznaje, że plaże ładne), gdzie nie wszystkie ściany sięgają dachu i w środku czasem przyjemnie zawieje. Albo w Porto Seguro, skąd na mecze latają mieszkające w pobliżu reprezentacje Niemiec i Szwajcarii. Tutaj terminal wygląda jak większy wczasowy bungalow i po drugiej stronie ulicy przy lotnisku jest już ocean. A gdy lądujesz w deszczu, obsługa przyciąga pod samolot wagonik z kolorowymi parasolkami i wręcza każdemu, na drogę z samolotu do bungalowu.

Rozwój lotnictwa zmienił kiedyś Brazylię, zbliżył do siebie odległe stany (choć nadal są na tyle osobne, że przy połączeniach telefonicznych między nimi obowiązuje roaming). Futbol też się dzięki temu zmienił, można było zacząć rozgrywać krajową ligę, wcześniej tutejsza piłka stała mistrzostwami stanowymi. Ta Brazylia powietrzna, coraz bardziej dostępna również dla uboższej klasy średniej, to jak państwo w państwie. Brazylia na dole narzeka, że ma gospodarkę opartą na surowcach i eksporcie najprostszych produktów, a ta powietrzna ma embraery. Ta pierwsza chętnie kpi ze swojej niepunktualności. Ta druga jest imponująco na czas. Dużo bardziej niż wspomniane mundialowe niemieckie pociągi, ale kto mi uwierzy, prawda?

KONKURS! Zobacz decydujące mecze MŚ w niezwykłej jakości!

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.