Mundial 2014. Wzrokiem za piłkarzem (2): Samuel Eto'o (Kamerun) w meczu z Meksykiem

W piątkowym meczu w deszczu Samuel Eto'o nie pomógł reprezentacji Kamerunu niemal żadnym dobrym zagraniem. Był groźny, ale osamotniony, a jego drużyna zasłużenie przegrała z Meksykiem 0:1.

Od 15. roku życia, kiedy pojawił się w szkółce Realu Madryt, Eto'o jest ciągle piłkarzem wyjątkowym i grającym dla wielkich klubów. Lub bogatych, jak Anży Machaczkała z Rosji, którą reprezentował w latach 2011-2013. W piątek 33-letni obecnie zawodnik, z którego ostatnio oficjalnie zrezygnowano w Chelsea, w meczu z Meksykiem pokazał, że nadal jest piłkarzem wartym uwagi. I tej uwagi wystarczająco wiele poświęcili mu obrońcy Meksyku, z dobrym znajomym Rafaelem Marquezem na czele.

Eto'o nie był pasywnym środkowym napastnikiem. Zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy tylko dostał piłkę, świetnie odwracał się w stronę bramki, ściągał uwagę obrońców i odgrywał do skrzydeł. Kłopot w tym, że skrzydłowi Kamerunu byli w zasadzie w tym meczu poblokowani lub zbyt słabi technicznie, żeby z tych zagrań wyszło coś produktywnego. Eto'o miał więc tylko dwa strzały w meczu, bo piłka do niego nie wracała. Ale i tak te akcje z jego udziałem to były jedyne groźne ataki Kamerunu.

Po półgodzinie gry i ciągłego deszczu koszulka mocno opięła Eto'o, ujawniając coraz większą objętość gwiazdy tu i ówdzie. Co ciekawe, napastnik Kamerunu w tym właśnie czasie zdecydował się na nieco więcej gry dla siebie. Na to Meksykanie jednak też byli gotowi. Każde posiadanie piłki dłuższe niż dwie sekundy kończyło się dla Eto'o osaczeniem przez najpierw dwóch, po dwóch kolejnych sekundach - trzech, a po kolejnych dwóch - jakby odliczał ten czas niewidzialny metronom w głowach obrońców - czterech zawodników rywala. Zaplątany Eto'o w końcu tracił piłkę.

W obronie Eto'o nie było - Kamerun ustawiał się strefą z trzema pomocnikami i sześcioma obrońcami w rzędzie, bez udziału gwiazdy. Ciekawe były zagrania przy rzutach rożnych, kiedy Eto'o spokojnie czekał dwa metry od bramki, wkurzając bramkarza Meksyku, a wrzutki z narożnika celowane były 5-10 metrów od bramki. W piątek jednak zarówno przy tych akcjach, jak i w czasie gry, niewiele z tego wynikało.

Kameruńczycy przed tym mundialem zasłynęli strajkiem i opóźnieniem wyjazdu do Brazylii w ramach protestu przeciw zbyt niskim premiom. Dzień przed pierwszym meczem mundialu Eto'o opublikował nagle w internecie swój list otwarty, z nagłówkiem, niemalże na prywatnym papierze firmowym. Dziękował prezydentowi Kamerunu, który dał kasę na premie, chwalił Rogera Millę, "afrykańskiego piłkarza stulecia", którego osiągnięcia i osobę na ogół pomijał, i ogólnie wzywał do jedności i miłości. Protest przed wyjazdem został nazwany "nieporozumieniem", a jego sens "walką o poprawę przyszłości następnych generacji".

W sumie słusznie - następne generacje mają przykład do naśladowania, jak walczyć o swoje. Dla Eto'o to czwarty mundial, ale trzeci poważny. W 1998 roku był juniorem i wszedł tylko na chwilę. W 2002 roku strzelił zwycięską bramkę Arabii Saudyjskiej w jedynym wygranym na mundialu meczu Kamerunu od pamiętnych mistrzostw we Włoszech w 1990 roku, kiedy w ćwierćfinale pełna entuzjazmu drużyna z niezapomnianym Millą na czele postraszyła Anglików. W 2010 roku strzelił dwa gole, jednego z karnego, ale sukcesu w grupie znów nie było. Kamerun od 1994 roku nie wyszedł z grupy i nie zanosi się, żeby to się zmieniło i teraz.

A premie? Wygląda na to, że Samuelowi i kolegom można śmiało obiecać jeszcze wyższe! Wszystko i tak zostanie w kasie.

Statystyki Eto'o w meczu z Meksykiem

Tu zobaczysz najnowsze wyniki, tabele i terminarz mundialu

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.