Droga na mundial. Dwóch Escobarów

Tylko jeden raz w historii piłki nożnej reprezentacja Kolumbii pojechała na mistrzostwa świata jako faworyt turnieju. Jak się jednak okazało, podczas mundialu w USA kolumbijscy piłkarze nie zdołali chociażby wyjść z grupy. I choć sam legendarny Pele twierdził, że są murowanym faworytem do mistrzostwa - zawiedli.

Tekst powstał w ramach "Tygodnia Amerykańskiego" projektu "Continental - Droga na Mundial"

Na początku lat 90. XX wieku Kolumbia była jednym z futbolowych mocarzy. Nazwiska: Carlos Valderrama (uznawany za najlepszego kolumbijskiego piłkarza w historii), Rene Higuita (jeden z najskuteczniejszych bramkarzy w historii - strzelił 44 bramki), Luis Carlos Perea, Freddy Rincon (grał w Realu Madryt) czy Leonel Alvarez, który wystąpił w 111 meczach reprezentacji, robiły wielkie wrażenie, podobnie jak pamiętne 5:0 z Argentyną w eliminacjach mistrzostw świata 1994 r.

Wtedy też reprezentacja Kolumbii miała potężnego kibica - Pablo Escobara - największego barona narkotykowego w historii. Zaczynał on od kradzieży samochodów, a skończył na handlu narkotykami. Dla biednych Kolumbijczyków był niczym Robin Hood: jeszcze w latach 60. XX wieku pomagał im, budował domy, szkoły i boiska do piłki nożnej. I kochał futbol. To właśnie na boiskach wybudowanych przez Escobara wychowało się najlepsze pokolenie piłkarzy w historii Kolumbii.

- W tamtym okresie żyło nam się dobrze, bo szefem wszystkich był Pablo Escobar. To on rządził półświatkiem. Podróżowaliśmy razem po całym świecie. Wszyscy go szanowali, bo zawsze dotrzymywał słowa. Jeśli zadzierałeś z jego ludźmi, musiałeś za to zapłacić - mówił Jamie Gaviria, kuzyn Pablo.

Pablo współpracował z mafią włoską i rosyjską. W ciągu jednego dnia potrafił zarobić miliony dolarów. Miał tyle pieniędzy, że magazyn "Forbes", umieścił go na swojej liście najbogatszych ludzi na świecie (siódme miejsce). Jedynym sposobem na zalegalizowanie tych dochodów było pranie pieniędzy, a piłka nożna to miliony dolarów.

Narodziny narkofutbolu

Escobar utrzymywał bardzo dobry kontakt z zawodnikami Atletico Nacional Medellin. Płacił im, utrzymywał przyjacielskie stosunki i chronił. Atletico Medellin zaczęło zwyciężać, a w klubie grali coraz lepsi piłkarze. Dzięki Escobarowi do futbolowego biznesu włączyli się inni narkotykowi królowie, którzy zaczęli wspierać kolejne kolumbijskie drużyny. To był początek narkofutbolu, który swoimi mackami sięgał także reprezentacji kraju.

- Dzięki pieniądzom z narkotyków mogliśmy kupować świetnych piłkarzy z zagranicy, a naszym oferować sumy, które zatrzymały ich w klubie. Nie zmieniliśmy podejścia, po prostu więcej płaciliśmy. Właśnie dlatego zaczęliśmy grać na dużo wyższym poziomie - twierdził Francisco Maturana, trener Nacionalu.

Właściciele drużyn mogli manipulować liczbami. Choć zarabiali milion dolarów, deklarowali, że pieniędzy było dwa razy więcej. W ten sposób na rynek mógł trafić dodatkowy milion. Sprzedawano też piłkarzy za sumę niższą niż ta, którą zadeklarowano, a różnica była wprowadzana do obiegu. Na tym polegało wtedy pranie pieniędzy. Baronowie narkotykowi uważali, że działają w słusznej sprawie - dla dobra kolumbijskiego futbolu.

Piłkarze także nie narzekali - byli sowicie opłacani. Bywało, że Escobar wraz z innymi baronami urządzali w prywatnych posiadłościach mecze, na które zapraszali nawet zawodników z zagranicy. Zwycięzcy dostawali milion dolarów, co wtedy było kwotą niewyobrażalnie wielką. Czasami Escobar wykazał się gestem - np. jednemu z piłkarzy podarował awionetkę.

Sukces klubowy jednak nie wystarczał Escobarowi. Reprezentacja Kolumbii co prawda zakwalifikowała się na mundial w 1990 roku, gdzie awansowała do 1/8 finału, ale on chciał więcej...

Gentleman z boiska

Jedna z gwiazd tamtej drużyny był Andres Escobar, nazywany "gentlemanem boiska". Nie był on w żaden sposób spokrewniony z baronem narkotykowym. Chciał, żeby reprezentacja pokazała, jaka naprawdę jest Kolumbia. Drużyna narodowa łączyła wszystkich Kolumbijczyków, którzy na co dzień byli podzieleni przez toczące się wojny domowe. Andres wykorzystywał swoje wpływy oraz pieniądze i pomagał ludziom dookoła siebie. Wiedział, że jest sławny. Znał Pablo Escobara, ale ze względu na swoje pochodzenie i sposób, w jaki się wychował, nigdy nie akceptował tego, co robi baron narkotykowy.

- Dla mojego brata w dzieciństwie liczyła się wyłącznie piłka nożna. Grał po cztery mecze dziennie i wcale się nie męczył. Gdy był jeszcze mały, trenerzy zauważyli drzemiący w nim potencjał. Codziennie przed szkołą Andres chodził do kościoła z naszą mamą. Byliśmy wierzącą rodziną. Niestety mama zachorowała na raka i zmarła w wieku 52 lat. Andres bardzo to przeżył, ale się nie załamał. Piłka nożna pomogła mu poradzić sobie z tymi emocjami. W którymś momencie Andres musiał wybrać między nauką a piłką nożną. Postanowił zrealizować swoje marzenie - przejść na zawodowstwo i grać w drużynie Nacional - wspomina jego siostra.

W eliminacjach do mistrzostw świata Kolumbia grała fantastycznie. Nie przegrała meczu, a w ostatnim rozbiła 5:0 Argentynę na jej terenie. Spotkanie okrzyknięto najlepszym meczem eliminacyjnym na kontynencie południowoamerykańskim w historii. Argentyńczycy zgotowali reprezentantom Kolumbii owację na stojąco.

Śmierć Escobarów końcem pięknej ery

Nikt się wtedy nie spodziewał, że tak szybko zakończą się boiskowe triumfy Kolumbii. Do triumfu na mundialu w USA typował ich nawet legendarny Pele. Pablo Escobar.który wcześniej dobrowolnie oddał się w ręce władz (doprowadzając wcześniej do zniesienia ekstradycji), zmarł w 1993 roku. Kiedy uciekł z więzienia, ścigała go kolumbijska policja, wojsko USA oraz Pepes (ludzie skrzywdzeni przez Pablo Escobara). Pepes byli finansowani przez konkurencyjny kartel z Cali. Escobar długo się ukrywał ale wytropiono go 2 grudnia 1993 w Medellin i zastrzelono.

Jego śmierć była też koniec tamtej reprezentacji. Kiedy umarł szef kartelu, zapanował chaos. Byli współpracownicy Escobara rozpętali spiralę przemocy - porywano dzieci, mordowano. A we wszystko byli wplątani piłkarze.

Na turnieju w USA gracze z Kolumbii nie wyszli z grupy, wygrali tylko jeden mecz i dwa przegrali. Przed spotkaniem z gospodarzami piłkarzom Kolumbii, mieszkającym w hotelu Fullerton w Kalifornii, grożono śmiercią. Kolumbia przegrała, a decydującą o porażce bramkę samobójczą strzelił Andres Escobar. Wielu ludzi straciło wtedy dużo pieniędzy na obstawianiu wyników.

Po powrocie do kraju Andres dostawał pogróżki. 2 lipca 1994 roku wybrał się z przyjaciółmi do klubu w Medellin. Kilku ludzi zaczęło drwić z piłkarza, że strzelił piękną bramkę na mistrzostwach. Andres opuścił klub, ale tamci wyszli za nim i dalej go prowokowali. Escobar chciał z nimi porozmawiać. Kiedy podszedł, padł strzał... Wielu ludzi powtarzało, że gdyby Pablo Escobar żył, to Andres Escobar na pewno by nie zginął.

To był koniec niezwykłej drużyny - najlepszej w historii kraju. Choć nie wiadomo, co by było, gdyby nie Pablo Escobar. Boss narkotykowy mógł w tamtych czasach ustawić każdy mecz, przekupić sędziego i piłkarzy. Czy bez jego pomocy Kolumbia awansowałaby na MŚ, a Nacional Medellin wygrał Copa Libertadores, jako pierwszy w historii klub z Kolumbii?

Informacje zawarte w tym artykule pochodzą z filmu dokumentalnego "The Two Escobars", którego autorami są Jeff Zimbalist i Michael Zimbalist.

Więcej o:
Copyright © Agora SA