Puchar Konfederacji. Brazylia pokonała Włochów w hicie grupy A

Po niezwykle emocjonującym i pełnym efektownych bramek meczu Brazylia pokonała w hicie grupy A Włochów 4:2. Gospodarze stracili swoje pierwsze dwa gole w Pucharze Konfederacji, mimo to zajęli pierwsze miejsce i pewnie awansowali do półfinału, w którym zmierzą się najprawdopodobniej z Nigerią lub Urugwajem.

Od pierwszych minut gospodarze turnieju z animuszem ruszyli na wicemistrzów Europy, jednak błędów obrony nie wykorzystali Oscar i Neymar. Włosi rzadko zapuszczali się pod bramkę Julio Cesara, a przewaga Brazylijczyków było momentami przygniatająca.

Z tej przewagi długo nic jednak nie wynikało, gdyż Włosi umiejętnie się bronili. Więcej niż sytuacji bramkowych było brutalnych fauli, za które sędzia pokazał przed przerwą aż cztery żółte kartki. Trzy z nich obejrzeli Brazylijczycy, w tym jedną Neymar za bardzo brutalny faul na Ignazio Abate, który musiał opuścić boisko.

Gdy wydawało się już, że na przerwę oba zespoły zejdą z zerowym kontem, gola do szatni strzelili gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego z lewego skrzydła, Gianluigi Buffon zdołał jeszcze obronić pierwszy strzał głową, jednak wobec dobitki Dantego z najbliższej odległości był już bezradny. Nieporadnie w tej sytuacji spisali się obrońcy Italii, którzy nie zdołali wybić futbolówki z pola karnego.

Na początku drugiej połowy Brazylia mogła podwyższyć prowadzenie, jednak zamiast tego straciła bramkę. Luiz Gustavo był w sytuacji "sam na sam" z Buffonem, jednak sędzia odgwizdał spalonego. Włoski bramkarz błyskawicznie wykopał piłkę na połowę rywali, tam magicznym dotknięciem popisał się Mario Balotelli, który fantastycznie podał do Emanuele Giaccheriniego. Ten nie miał już najmniejszych problemów z pokonaniem Cesara, który tym samym puścił swoją pierwszą bramkę turnieju.

Włosi cieszyli się z wyrównania jedynie przez cztery minuty. Bardzo mocnym i precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego popisał się bowiem Neymar, który uderzając tuż zza pola karnego zmieścił piłkę tuż przy słupku. Buffon był bez szans i mógł tylko obserwować jak bohater gospodarzy cieszy się ze swojego trzeciego gola w Pucharze Konfederacji.

Po stracie gola Włosi rzucili się do odrabiania strat, jednak wyśmienitej okazji nie wykorzystał Balotelli. Kilka minut później sprawdziło się stare piłkarskie przysłowie, gdy Marcelo genialnym podaniem obsłużył wbiegającego w pole karne Freda. Ten mimo asysty obrońcy świetnie przyjął piłkę i pewnie pokonał Buffona.

Italię stać było jeszcze na kolejny zryw, gdyż pięć minut później po ogromnym zamieszaniu w polu karnym strzeliła gola kontaktowego. Po rzucie rożnym bardzo przytomnie zachowali się faulowany Balotelli oraz Alberto Aquilani, który zgrał piłkę do Giorgio Chielliniego, a ten płaskim strzałem tuż przy słupku obudził nadzieje Włochów.

Mogły się one spełnić na dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu, gdy po rzucie rożnym w poprzeczkę potężnie głową strzelił Christan Maggio. Chwilę później kolejny korner niekonwencjonalnym strzałem zamknął bardzo groźny tego wieczora Balotelli, jednak po jego uderzeniu piłka przeleciała obok słupka.

Tuż przed końcem meczu Włochów pogrążył Fred, dobijając piłkę po strzale Marcelo. Buffon najpierw obronił uderzenie zza pola karnego, jednak przy dobitce był już bezradny.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.