Reprezentacja. Zieliński: Nasza drużyna wreszcie odpali

- Nie brakuje nam zawodników, którzy na co dzień rywalizują na bardzo dobrym poziomie. Drużyna wreszcie odpali. Liczę, że to się stanie już teraz - mówi Jacek Zieliński. Trener Ruchu Chorzów, a ostatnio komentator TVP, wierzy, że na początek eliminacji mistrzostw świata 2014 reprezentacja Polski osiągnie dobry wynik w wyjazdowym meczu z Czarnogórą. - Myślę, że nie będziemy schowani za podwójną gardą, bo nie mamy się czego bać - twierdzi Zieliński. Relacja Z Czuba na żywo w piątek, godz. 20.30.

Łukasz Jachimiak: Po towarzyskim mecz Polski z Estonią, który pan komentował i porażce 0:1 w marnym stylu wierzy pan, że zespół Waldemara Fornalika jest w stanie osiągnąć dobry wynik w Podgoricy?

Jacek Zieliński: Jestem nie tylko trenerem piłkarskim, ale też kibicem naszej reprezentacji, dlatego w nią wierzę. Jestem głęboko przekonany, że w Czarnogórze nasza drużyna może zagrać dużo lepszy mecz niż ten ostatni. Wierzę, że teraz będą powody do radości.

Na czym - poza wiarą kibica - opiera pan optymizm?

- Wbrew pozorom mamy naprawdę dobrą reprezentację. To, że ostatnio nie gramy dobrze, że Euro 2012 nam nie wyszło, nie znaczy, że teraz nie mamy szans. Duża część naszej kadry gra na co dzień w dobrych, europejskich klubach. Nie brakuje nam zawodników, którzy na co dzień rywalizują na bardzo dobrym poziomie, a drużyna mająca takich piłkarzy wcześniej czy później musi odpalić. Liczę, że to się stanie już teraz, w Czarnogórze.

I nie przeraża pana choćby to, że słabą polską obronę będą atakowali zawodnicy, którzy na co dzień strzelają gole dla Juventusu czy Fiorentiny?

- No dobrze, przy nazwiskach piłkarzy z Czarnogóry pojawiają się nazwy takich klubów jak Juventus czy Fiorentina, niedawno Stefan Savić był piłkarzem Manchesteru City. Ale my możemy się z nimi licytować. Przecież trzech naszych zawodników gra w Borusii Dortmund, mamy piłkarza z Arsenalu, z Bordeaux, z wielu innych dobrych zespołów. Nie mamy się czego wstydzić, a rywal też ma się czego obawiać.

Pod warunkiem, że nasze gwiazdy wreszcie zaczną grać w reprezentacji tak, jak w klubach. Co może zrobić trener Fornalik, żeby w pełni wykorzystać ich potencjał?

- Czasu miał bardzo mało, ale jego piłkarze do gry na wysokim poziomie naprawdę są przygotowani, co pokazują w swoich ligach. Waldek jest mądrym człowiekiem i na pewno wie, co ma zrobić. Jeśli chodzi o stronę fizyczną, wszystko zostało przepracowane w klubach, a w kadrze na pewno trzeba się skoncentrować na taktyce i na stałych fragmentach gry. No i trzeba pracować nad głowami zawodników. Waldek to dobry psycholog, mentalnie na pewno odpowiednio przygotuje drużynę.

To będzie bardzo ważne, bo zawodnicy z Czarnogóry już zdążyli pokazać, że na swoim terenie nie boją się nikogo.

- Zgoda, na pewno się nas nie wystraszą, ale my tym bardziej nie mamy powodu, żeby wystraszyć się ich. Zdaję sobie sprawę z tego, że nasza kadra jest w trudnej sytuacji. Nieudane Euro, słaby mecz z Estonią, wszechobecna krytyka - to drużynie nie pomaga. Ale ja wierzę w tę reprezentację, wierzę w Waldka i jestem przekonany, że będzie dobrze.

I chociaż piłkarze od kilku dni powtarzają, jak ciężko będzie im grać z Czarnogórą, uważa pan, że nie schowają się za podwójną gardą?

- Myślę, że za podwójną gardą nie będziemy grali nawet przez moment. Spodziewam się, że zagramy mądrą, spokojną, poukładaną piłkę i to przyniesie efekty.

Mądra piłka to ponowna próba gry dwoma napastnikami jak z Estonią czy lepiej już tego nie próbować, bo i nie mamy wykonawców, i nie zdążyliśmy przećwiczyć takiego systemu?

- Trudno mi powiedzieć, która opcja jest lepsza. Wiadomo, że długo graliśmy jednym napastnikiem, ale wydaje się, że teraz są wykonawcy do gry dwoma ludźmi w ataku. Co prawda Artura Sobiecha, który ostatnio spisuje się bardzo dobrze, tym razem w kadrze nie ma, ale jest Marek Saganowski, a on z Robertem Lewandowskim może stworzyć dobry duet. Ale decyzje personalne należą do trenera Fornalika, on na pewno najlepiej wie, jak wszystko ułożyć, dlatego ja nawet nie staram się mu podpowiadać.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.