Z dziennika rowerzysty miejskiego: Zostałem złodziejem rowerów

Zanim mnie zlinczujecie, wytłumaczę się, że tak naprawdę to nie zostałem złodziejem rowerów, lecz jednego roweru. W dodatku własnego.

Kluczyk do mojego u-locka zgiął się wiele lat temu. Nie przeszkadzało to ani mi, ani zamkowi w zabezpieczeniu, który pomimo zgięcia działał bez zarzutów. Wiedziałem, że kluczyk ten kiedyś w końcu się złamie.

Nie przewidziałem jedynie, że kluczyk może pęknąć w zamku, w trakcie jego otwierania. Nie przewidziałem też, że może on pęknąć tak, że zamek zabezpieczenia kompletnie się zablokuje co uniemożliwi skorzystanie z klucza zapasowego.

Moje zabezpieczenie należy do tych lepszych i z byle brzeszczotem, czy nożycami do linek nie ma sensu nawet do niego podchodzić. Musiałem więc na miejsce akcji dostarczyć sprzęt znacznie większego kalibru.

Wsiadłem więc w używany okazyjnie samochód, załadowałem do bagażnika elektronarzędzia (m.in. szlifierka kątowa, zapasowa tarcza, wyrzynarka z kompletem zapasowych brzeszczotów) oraz generator do wytwarzania prądu. Łącznie ponad 30 kilogramów sprzętu.

Już sam dojazd nie był łatwy. Wiadomo - rowerem dojeżdża się wszędzie, pod same drzwi. Auta zaś obowiązują liczne ograniczenia, zakazy i oczywiście wszechobecne korki. W dodatku w butach SPD, które nie mają tradycyjnej podeszwy, a tylko stalowy blok i kilka "kołków", jazda nie należy do najprzyjemniejszych.

Długo trwało też rozstawienie sprzętu. Wyjąć generator, ustawić, podłączyć kable, odpalić silnik, poczekać aż ustabilizują się obroty, "zdjąć" ssanie, znowu wyczekać. Samo cięcie to przy tym pikuś, choć też trwało dobrą minutę. Później musiałem jeszcze wyłączyć sprzęt, odczekać aż ostygnie i zwinąć do auta. Potem jeszcze przekazałem auto innemu kierowcy i "już" mogłem własnym, choć kradzionym rowerem wrócić do domu.

Co ciekawe w trakcie całej akcji, minęło mnie sporo pieszych. Wszyscy się patrzyli, interesowali. Ale nikt specjalnie nie przejął się faktem, że ktoś właśnie w środku miasta, w biały dzień, odcina rower od słupa. Policji ani innych służb mundurowych też nie zauważyłem. Albo wyglądałem dla ludzi jakoś szczególnie wiarygodnie, albo życia w społeczeństwie obywatelskim musimy jeszcze długo uczyć.

Rafał Muszczynko

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.