Wojtek Staszewski jedzie do Rabki. Relacja kilometr po kilometrze

Wojciech Staszewski, dziennikarz Gazety Wyborczej, wystartował dziś w Sru de Pologne - jednoosobowym, dwudniowym wyścigu przez Polskę zorganizowanym przez akcję "Polska na rowery" i partnera wyprawy, sklep wkreceni.pl. Wszystko po to by pokazać, jak świetny jest rower, jak można sobie nim śmignąć przez pół kraju. Sruuu - i jest na miejscu. Zamierza w dwa dni pokonać dystans z Warszawy do Rabki Zdrój. Wojtek jedzie do żony. Czy mu się uda? Zapraszamy do śledzenia relacji na żywo, kilometr po kilometrze.  

Wojtek swój fantastyczny rower i osprzęt dostał od partnera wyprawy - sklepu wkreceni.pl . Szukamy pomysłu co dalej z tą maszyną. Jeśli chcesz dostać ten rower - napisz do nas, co mógłbyś z nim zrobić, dlaczego właśnie Ty powinieneś być jego nowym właścicielem. Przekonaj nas, że warto Tobie go oddać. A może znasz kogoś, kto jeszcze bardziej niż Ty potrzebuje roweru i to on powinien go dostać od Wojtka? Pisz na adres srudepologne@gazeta.pl .

ZOBACZ TAKŻE : "Rower - podaj dalej" - konkurs, w którym możesz komuś podarować rower.

RELACJA AKTUALIZOWANA - ODŚWIEŻ .

Spragnionych wiedzy na temat rowerowych postępów Wojtka zapraszamy do śledzenia relacji na żywo z II dnia Sru de Pologne.

Obiecane zdjęcia:

Ladies and gentleman! Druga setka.

Wojtek ''Świerzynka'' Staszewski na rynku w Jędrzejowie uwieczniony przez uczynną.

I ETAP SRU de POLOGNE

Pokaż Sru de Pologne. Staszewski jedzie do żony na większej mapie

20:30, KONIEC, 219 km Panie i Panowie z dumą informujemy, że jednoosobowy peleton Sru de Pologne dotarł do Jędrzejowa, gdzie udał się na zasłużony spoczynek. Krótkie, acz treściwe podsumowanie. Wojtek przejechał dzisiaj 219 kilometrów, różnica przewyższeń jakie pokonał, wynosi 185 metrów. Obrazowe porównanie, Pałac Kultury i Nauki imieniem... tzn bezimienny pałac, najwyższy budynek w Polsce, bez iglicy mierzy ich 187. Gwarantujemy, że jutro Wojtek ''łyknie'' też iglicę. Za wspólną drogę dziękują Wojtek i Paweł.

Do zaczytania jutro zapraszamy od godziny 7:30.

P.S. Wojtek przesłał mi kilka zdjęć, niestety z przyczyn technicznych nie jestem w stanie ich załączyć do tekstu. Obiecuję, że jak tylko dokręcę do domu, od razu je dodam.

20:18 Skrzynka Sru de Pologne przeżywa wieczorne oblężenie. Karolina przytłoczyła mnie ogromem nadesłanego tekstu. CV rowerowe w formacie PDF, trzy strony argumentów w tym jeden historyczny:

Moje ''sruuuuuuuu i jestem w domu'' tak mi się spodobało, ze postanowiłam znaleźć pracę jako kurier rowerowy. Udało mi się! Zostałam trzecią dziewczyną-kurierem w historii kurierstwa w Paryżu (to tu mieszkam).

zdecydowanie robią wrażenie. Karolina planów na wykorzystanie biało - niebieskiego bicykla ma mnóstwo, dość przytoczyć jeden:

Jeśli się tak przejadę (Warszawa - Wrocław), to udokumentuję to na blogu ze zdjęciami. Rozsławiać będę tym samym akcję ''Polska na rowery'', walczyć będę ze stereotypami (typu, że rowerami to tylko na krótkie dystanse) i zmieniać będę to jak ten sposób wypoczynku jest postrzegany przez masy (''turystyka rowerowa to albo domena emerytowanych par w Niemczech albo sport wyczynowy będący domena mężczyzn (bo kobiety to na rowerach kradną bo 2 metrach!)''). W bonusie: porównam realia jeżdżenia w Polsce z jeżdżeniem w innych krajach Europy (przejechałam Francję, Niemcy, Szwajcarię, Belgię i Czechy).

A później zdobędzie świat i wprowadzi rowerowy raj na ziemi. Bardzo nam się ten plan podoba. Karolina na prezydenta!

Co do braku sakw, Wojtek jedzie z zasobnikiem komandosa, trzy kieszonki na plecach wystarczą mu w zupełności. Resztę rzeczy do Rabki zabrała Sportowa Żona.

20:01, 212 km. Wojtek tuż przed metą:

Pochwaliłem się, że ''połykam'' górki, ale nie takie, na które trzeba wspinać się przez 5 kilometrów. Takim podjazdem kończy się dzisiejszy etap. Jak dojadę do hotelu, licznik wskaże 219 kilometrów.

Wojtek, Wojtek !

19:45 Droga Paulino, Wojtek zamierza zawitać do Rabki o godzinie 16:00, ale niezbadane są wyroki boskie, jutrzejsze samopoczucie Wojtka oraz dyspozycja roweru (tfu, tfu,tfu). Jak śpiewała Anita Lipnicka: ''Wszystko się może zdarzyć' oooo''.

19:44, 200 km Wojtek nieprzerwanie usiłuje wysłać nam zdjęcie licznika, które dumnie przedstawia dwie setki za pasem, niestety rzeczy martwe potrafią być bardzo złośliwe. Nie zmienia to faktu, że Jędrzejów tuż tuż. Prognoza pogody na jutro jest obiecująca: słońce, wiatr z północy.

19:07 A oto pan, co wybrał Amsterdam:

Po przeczytaniu artykułu dot. wyprawy Wojtka poczułem się oszukany... taki żart dlatego, że moja dziewczyna jest w Holandii - europejskiej "stolicy" rowerów i w maju tego roku wpadłem na pomysł żeby pojechać do niej na rowerze...taki mały rajdzik. Myślę, że mógłby tę trasę pokonać w 10 dni. Na swoim koncie mam malutkie wyczyny bo w 2 dni zrobilem 200 km i miałem jeszcze power'a.

Więcej ułańskiej fantazji prosimy. Jak powyżej. Przypominam adres srudepologne@gazeta.pl. Co zrobić z rowerem po Wojtkowej eskapadzie?

19:00, 181 km Wojtek o tirach:

Kierowcy ciężarówek w 99% to życzliwi i wyrozumiali panowie, którzy omijają Ciebie szerokim łukiem. Niestety ja trafiłem przed chwilą na reprezentanta tego 1%. Musiałem salwować się ucieczką na pobocze, inaczej zostałbym zgnieciony.

Wojtek jest coraz bliżej Jędrzejowa, finiszuje. Przejeżdża właśnie przez Małogoszcz. Spośród licznych pagórków pną się ku bezchmurnemu niebu kominy miejscowej cementowni. Nadwątlone całodniowym kręceniem siły wzmocnił żelem, od naszego partnera Wkręceni.pl.

17:49 Zgłoszenie o tyle interesujące, że Paulina mieszka w bliskim sąsiedztwie Rabki no i pozdrawia ciepło i rowerowo.

Ostatnio mocno nakręciłam się na jazdy rowerowe i pcham się w to rowerem o ogromnym oporze. Kto wie, może ten biało-niebieski rumak ma mniejszy opór i sam jeździ? :P A żeby to sprawdzić, najpierw muszę go dostać w prezencie od Wojtka a do Rabki mam... ok. 30 km :) Pozdrawiam ciepło-rowerowo:D

Tylko gdzie deklaracja szaleńczego czynu rowerowego? Czekamy na propozycje.

17:41, 166 km Wojtek przez moment zastanawiał się, czy nie zboczyć z drogi i nie zabrać na pamiątkę kamyczka ze słynnego dworca we Włoszczowej...

17:26 Gdzie jest Wojtek?

Pokaż Sru de Pologne. Staszewski jedzie do żony na większej mapie

17:11 Wśród Waszych maili będących odpowiedzią na nasze pytanie: Co zrobić z rowerem po Sru de Pologne, dominuje jeden pomysł: uczynić z niego środek transportu do pracy. Nieśmiało zaproponuję więcej fantazji. To trochę tak jakby jeździć Ferrari maranello do osiedlowego sklepu.

Tymczasem Wojtek minął właśnie Radoskę:

Taka mała radość na trasie

jego zdaniem. Czytelnicy, jakieś ciekawe, nietypowe nazwy miejscowości na trasie Wojtka lub w pobliżu?

17:04 Sielpia Wielka, miejscowość, którą właśnie odwiedziło Sru de Pologne, położona jest nad brzegiem jeziora, od którego wzięła swoją nazwę. Wypożyczalnia rowerów, kajaki. Miejsce na mapie Polski, wszystkim spragnionym ekstremalnych doznań dobrze znane z organizacji rajdów adventure, a także parku linowego. Zdaniem Wojtka lepszey od powsińskiego. Rozwiązanie urlopowej łamigłówki?

16:36, 154 km Wojtek po obiedzie po raz drugi:

NAJGORSZA PIZZA ŚWIATA okazała się mega bombą kaloryczną. Jadę teraz ze średnią powyżej 25 km/h. Polska ciągle mnie zaskakuje. Mazowsze pełne górek, świętokrzyskie płaskie jak talerz. No i te wysokie sosnowe bory, jak w górach.

Po opuszczeniu Końskich, przez ponad kilometr Wojtek jechał za spychaczem. Wrażenia?:

Rewelacja, jechałem w tunelu aerodynamicznym, nie przeszkadzał mi wiatr, niestety spychacz mnie opuścił i skręcił w jedną z bocznych dróg. Do Jędrzejowa pozostało mi jeszcze 60 km.

16:17 Zanim pan Staszewski dotarł do Końskich, udało mu się wyprzedzić dwóch rowerzystów, których spotkał na trasie. Co prawda obaj panowie, których w tyle zostawił Wojtek, jechali ubrani co najmniej nie po kolarsku i na Wigrach, ale to szczegół nie wart uwagi. Ci piękni panowie na ich pięknych rowerach nie kręcą od szóstej rano, nie przejechali ponad 140 km, a najdłuższy dystans jaki pokonali na dwóch kółkach wyznacza linia dom - sklep - dom.

15:30 Wojtek po obiedzie:

Muszę się wytłumaczyć z tej pizzy. Chciałem zjeść, jak przystało na kolarza makaron al dente, ale w całym Końskich nie ma miejsca, gdzie można by go zamówić. Na stacji benzynowej uprzejma pani zaproponowała mi flaczki lub żurek. W barze ''Tęcza'' tylko pizza. Z dwojga złego wybrałem pizzę, fakt trochę tłustego sera jest, ale i ciasto z dużą ilością węglowodanów. Do tego barszczyk, herbata, a cola w bidonie.

Wojtek, ucieka przed deszczem. Jeśli ktoś ma znajomego szamana, proszę dzwonić, niech odczynia.

15:04 Zaglądanie komuś w talerz do kulturalnych zachowań nie należy. Pozwólcie nam zatem, pozwolić sobie odstąpić w drodze wyjątku od niezaglądania. Tylko raz, a później będziemy znowu ''zorganizowani i poważni, uczesani, i przezorni''. Oto obiad Wojtka:

Pizza z morzem sosu, strzelam, że czosnkowego. A do picia:

15:00 Aktualne miejsce pobytu:

Pokaż Sru de Pologne. Staszewski jedzie do żony na większej mapie

14:36, 141 km Nareszcie Wojtek. Niekwestionowany lider wszystkich klasyfikacji Sru de Polonge, słuchał muzyki, stąd cisza w eterze. Pierwszy kryzys ma za sobą, doładował baterie batonikiem energetycznym.

Jedzie się o niebo lepiej, po tym jak średnia niebezpiecznie spadła, znowu rośnie. Za namową Wojtka z Wkreceni.pl przycisnąłem i jadę prawie 30 km/h. Przy dużym wietrze kulę się, co zmniejsza opór powietrza. Za chwilę zatrzymam się na obiad

Zastanawiacie się pewnie, która z kapel umila mu kręcenie. Otóż postpunkowa Partia. Nic Wam to nie mówi? Proszę bardzo:

14:23 Dzwonimy, dzwonimy, a zamiast Wojtka odzywa się pani, która najpierw po polsku, a później po angielsku dla ugruntowania przekazywanej wiedzy informuje, że: ''Numer z którym próbujemy się połączyć ma wyłączony telefon lub jest poza zasięgiem sieci.'' Może ktoś z Was widział Wojtka? Wojtku gdzie jesteś?!

13:54 Wojtek:

Jak nie miałem samochodu, na co dzień jeździłem po Warszawie rowerem - 13 km do pracy i tyle samo z powrotem. Postanowiłem przejeździć cały rok nawet najbardziej mroźne dni zimy. W ekstremalne mrozy jeździłem w chustce na twarzy jak muzułmanka. Przetrwałem do wiosny, wtedy dopiero przeziębiłem się przy mega ulewie, która mnie dopadła w drodze Jakaś baza chyba jest. Ale dziś w jeden dzień mam do przejechania więcej niż wtedy przez cały tydzień.

13:17, 113 km Wojtek na półmetku:

Przed chwilą złapał mnie gwałtowny deszcz. Ulewa rodem z tropików, jak szybko się zaczęła, tak szybko skończyła, teraz na chwilę wyszło słońce. Co z tego, jeśli moje buty zamieniły się w dwa bukłaki pełne wody'' Zdecydowanie nieprzyjazna aura nie przeszkodziła jednak w sfotografowaniu urokliwych ruin zamku w Drzewicy.

W Drzewicy godną uwagi jest również fabryka nakryć stołowych ''Gerlach''. Jeżeli wychowanym na Ikei młodym ludziom nic ta nazwa nie mówi, proponuję zajrzeć do kredensu babci. Gdyby spytać seniorkę o sztućce made in Poland, entuzjastyczna reakcja murowana.

12:26 Im dalej w Polskę, tym usilniej namawiamy Was do słania maili z pomysłami co zrobić z rowerem po podróży Wojtka. Liczymy na inwencję, pomysłowość. Dowcip również mile widziany. Kolejne zgłoszenie. Tym razem prośba o litość:

Ostatnio oddałem koleżance swój stary rower - ale to jest taka padaczka, że jak z nią jadę po mieście to ludzie sie oglądają, gdyż wszystko tam skrzypi i rzęzi - grzecznie ujmując czujemy się wtedy mało komfortowo, a mniej grzecznie to zalatuje to taką wiochą, że najlepiej to ubrałbym karton na głowę z otworami na oczy - dlatego chciałbym ten rower aby jej go dać, żeby się biedula nie musiał wstydzić

12:00, 100 km Wybiło południe, czas na małe podsumowanie. Wojtek jedzie już sześć godzin i uwaga, pękła pierwsza setka. Może to zbyt wcześnie, żeby otwierać szampana, ale serdecznie mu gratulujemy. Średnia prędkość z jaką się porusza to 20,6 km/h. Oto corpus delicti:

Południowy wiatr wiejący prosto w twarz zelżał i zmienił kierunek, chociaż za każdym razem, kiedy rozmawiamy przez telefon, w słuchawce huczy, zagłuszając Wojtka. Nasz maratończyk na rowerze zaczął odczuwać pierwsze oznaki zmęczenia walką z niekorzystną aurą. No i zrobił się głodny. W Odrzywolu zamierza zjeść obiad.

11:44, 92 km Pan Staszewski dotarł do Nowego Miasta nad Pilicą. Oto dowód dla tych co jeszcze nie uwierzyli, że on naprawdę jedzie. Uwieczniona przez niego na fotografii rzeka Pilica:

Miasteczko to w Kongresówce słynęło z zakładu przyrodoleczniczego dla gruźlików i cierpiących na rozstrój nerwowy. Na szczęście Wojtek dzięki maratonom problemów z płucami nie ma i jest niespotykanie spokojnym człowiekiem. Dlatego też nie planuje postoju w Nowym Mieście nad Pilicą.

11:28 Wojtek mknie przez Polskę już od pięciu i pół godziny, a my nie wiedzieć czemu, nie przedstawiliśmy go Wam. To budzące u nas wstyd zaniedbanie zrzućmy na karb pobudki o świcie, niekorzystnej koniunkcji gwiazd i plam na słońcu. Wychodząc z założenia, że odpowiedź na pytanie kim jest Wojtek, najlepiej zna sam zainteresowany, oddajemy mu głos:

Kim jestem? 20 lat temu pod koniec studiów zostałem dziennikarzem, od ośmiu lat jestem reporterem ''Gazety Wyborczej'', a ściślej ''Dużego Formatu''. Od trzech lat pracuję też przy gazetowo-telewizyjnej akcji Polska Biega. Bo jestem maratończykiem-amatorem. Pierwszy maraton przebiegłem 14 lat temu, teraz mam ich na koncie około 40, mniej więcej tyle co lat. Zrobiłem sobie też kurs instruktora lekkoatletyki, żeby nie pisać bzdur na temat treningu. Do tego jestem normalnym facetem. Mam rodzinę - Moją Sportową Żonę i córkę przedszkolaka. Mam dwójkę dorosłych już dzieci - córkę licealistkę i syna policealistę. Mam znajomych i przyjaciół - takich z którymi biegam i z którymi nie biegam. Jem, śpię, zarabiam pieniądze, oglądam mecze w telewizji, wieczorami grywam na pianinie, a od czasu do czasu gram w ping ponga, tenisa, badmintona, siatkówkę, jeżdżę na nartach i pływam żabką podwójnie krytą, bo inaczej nie umiem. Robię normalne rzeczy.

11:22 Wojtek: ''Nie chciałbym sobie zaburzyć przygotowań do jesiennych maratonów (biegowych, 42 km 195 metrów). Kiedyś mówiło się, że jazda na rowerze rozwija antagonistyczne mięśnie do tych, jakie są potrzebne biegaczowi i że czołowi kolarze mają unikać chodzenia. Tylko na rower, na krzesło i do łóżka.

Ale to chyba przesada. Guru biegaczy amatorów trener Jerzy Skarżyński mówił mi tylko kiedyś: ''Jak jedziesz na rowerze, to na niskich przełożeniach, żebyś nie wyrabiał siły, tylko trenował płuca''. Tak się staram.''

10:36 Wojtek wytrwale kręci. Do Rabki kilometrów, że ho ho, do Jędrzejowa, w którym zamierza dzisiaj nocować jeszcze ponad setka. Przed wyjazdem wyjawił nam, że chciałby aby rower, którym podróżuje trafił do kogoś, kto podejmie się szaleńczego czynu rowerowego i np. z Rabki ruszy nad Bałtyk. Jeśli macie inny, Waszym zdaniem lepszy pomysł co do dalszych losów niebiesko - białego bicykla, piszcie do nas na srudepologne@gazeta.pl . Pierwsze maile już są. Cytujemy:

Z największą przyjemnością przyjęłabym ten rower, żeby w końcu przestać spóźniać się do pracy :)

+10 do siły argumentu

Pierwszy i ostatni rower miałam w piątej czy szóstej klasie podstawówki i jedyne co mi po nim pozostało, to miłe wspomnienia. I był właśnie taki niebiesko-biały... Pamietam jak wtedy (jak to zwykle u dzieci w tym wieku) marzyłam, żeby zostać policjantką :) I ten rower, to był taki mój mały radiowóz.

+5 do uroku

10:28, 73 km Wojtek: "Jadę właśnie przez Wodiczną, co prawda szosa wieś omija, ale widzę kilka chałup, jedna z czerwonej cegły, wygląda jakby stała tu od przedwojnia. Przeżywam to osobiście, bo to tutaj po Powstaniu jako czternastoletni chłopiec trafił mój tata. Wodiczna to takie słowo klucz funkcjonujące w rodzinnych rozmowach odkąd pamiętam. Nigdy nie myślałem, że tutaj trafię i to w tak szczególnych okolicznościach."

Nasz kolarz wpadł w tzw. drive, znalazł tylko jemu przeznaczone tempo i pędzi przez Polskę.

9:44, 59,5 km Wojtek: "Nadrobiłem kilka kilometrów myląc trasę. Ciekawa wycieczka krajoznawcza wśród grójeckich sadów." Plebiscyt na najbardziej uprzykrzającą jazdę okoliczność zwyciężają znane wszystkim użytkownikom szos polskie dziury. Wielkie brawa. Kolejne miejsce zajmują ex equo wiatr i górki, których o dziwo na Mazowszu niespotykanie dużo.

9:10 Kolarz - obserwator zauważył absurdalnie oznakowaną ulicę, pierwszy i pewnie nie ostatni raz podczas podróży. Panie i Panowie oto i "Cud w Grójcu"

8:42, 44,5 km Wojtek dotarł już do Grójca: "W mieście korki, bo dziś dzień targowy." W 1536 roku w tymże mieście urodził się Piotr Skarga, nadworny kaznodzieja Zygmunta III Wazy, przeciwnik heretyków i Habsburgów, jezuita co się szlachcie nie kłaniał.

8:15, 39 km Zdaniem naszego globetrotera Mazowsze, błędnie określane jest jako nudny krajobraz pól i bezkresnych równin. Liczne laski na skraju drogi, co chwilę z górki i pod górkę, malownicze rzeczki, takie jak Kraska przepływająca przez Gościeńczyce, to impresje Wojtka. Mały update dotyczący jedzenia. Wbrew zaleceniom Wojciecha z Wkreceni.pl, znając nieciekawy smak żelu i batoników z maratonów, które regularnie biega, jedyny uczestnik Sru de Pologne postanowił w ciągu dnia zatrzymać się gdzieś na obiad.

7:56, 31 km Wojtek powoli dojeżdża do Prażmowa. Po opuszczeniu Piaseczna rowerowa sielanka, samochodów jak na lekarstwo, prosta równa droga aż prosząca, żeby mocniej nacisnąć na pedały.

A co nasz kolarz zjadł na śniadanie? Dużo węglowodanów wskazanych przed ogromnym wysiłkiem fizycznym, czyli dwie bułki z nutellą i banana. Wojtek skonsumował również kanapki sztuk dwa z szynką, co jego zdaniem nie było zbyt mądrym wyborem, z powodu białka zawartego w wędlinie. Wypił również dwie herbaty, aby nawodnić organizm. Więcej o tak wczesnej porze nie był wstanie w siebie ''wcisnąć''.

7:03, 18.5 km Wojtek szczerze zdziwiony, że Piaseczno to tak duże miasto, minął właśnie jego rogatki i kieruje się w stronę Grójca. Tymczasem chcielibyśmy podzielić się z Wami ciekawostką. W Konstancinie Jeziornej znajduje się jedno z dwóch w Polsce muzeów papiernictwa. Wśród atrakcji przewidzianych dla zwiedzających znajdują się: krótki wykład z historii papieru, poznanie współczesnej techniki produkcji celulozy, a także zajęcia praktyczne, czyli uwaga, uwaga czerpanie papieru. Swoją drogą ciekawe jak czerpie się papier?

6:51, ZALEGŁE ZDJĘCIE ZE STARTU , zrobione przez wiernego fana, który żegnał Wojtka pod ursynowskim ratuszem. Inaczej mówiąc - dokumentacja lekkiego opóźnienia:

6:39, 10 kilometrów Pan Staszewski jest już w Piasecznie. Po drodze spotkał 13 rowerzystów, trzech biegaczy i 4 lądujące samoloty.

6:10, START Ruszył! Po trzech minutach jazdy najgorszy etap drogi ma już za sobą. Tak, mamy na myśli ścieżkę rowerową wzdłuż Aleji KEN.

6:05, START Przed chwilą dzwonił Wojtek z informacją, że jego zestaw słuchawkowy jest niestety nie do odnalezienia. Cóż przynajmniej mógł na chwilę zapomnieć o ponad 400 kilometrach, które czekają.

6:00, START Punkt szósta, a Wojtka pod Urzędem Dzielnicy Ursynów nie ma. Okoliczne kościoły zdążyły już 10 minut temu ogłosić dzwonami wszem i wobec jutrznię. Czyżby proboszczom spieszyły się zegarki?

Więcej o: