Zakręty, zjazdy, podjazdy, trawersy

Jak bezpiecznie i szybko pokonywać zakręty? Jak radzić sobie na stromych podjazdach, trudnych zjazdach i trawersach? Przeczytaj poniższe wskazówki Mai Włoszczowskiej, a na pewno unikniesz podstawowych błędów, jakie odruchowo popełniamy jeżdżąc na rowerze

W środowisku kolarskim wielką sławą cieszy się szkoła jazdy Stanisława Szozdy, jednego z najwybitniejszych polskich szosowców. Podczas wyścigów kończących się metą na stadionie nie było na niego mocnych, bo jak nikt inny potrafił na pełnej prędkości wchodzić w zakręty. Uczył tego też młodych adeptów kolarstwa, a ci starali się mu dorównać. Niejednokrotnie kończyło się to dla nich zdartymi pośladkami. By oszczędzić skórę, na następną lekcję przyjeżdżali więc ubrani w trzy warstwy spodni...

Zakręty

Ideałem jest ich pokonywanie z jak najmniejszą utratą prędkości. Na zakręt najeżdżamy po jego zewnętrznej stronie, bo próbując go za bardzo ściąć nie wyrobimy się i wylądujemy na barierce, poboczu, albo w krzakach. Jeszcze przed zakrętem ustawiamy przełożenie odpowiednie do jazdy po wyjściu z niego. W trakcie skręcania już nie pedałujemy i ustawiamy korby tak, by wewnętrzny pedał był w najwyższym położeniu. Dzięki temu nie zahaczymy nim o podłoże. Podjeżdżając do zakrętu delikatnie hamujemy, przesuwamy się do tyłu i lekko przechylamy rower w kierunku skrętu, dopóki czujemy się bezpiecznie. Sami natomiast przechylamy się w kierunku przeciwnym! Jeszcze przed zakończeniem skrętu przesuwamy się do przodu, by wykorzystać siłę odśrodkową i zminimalizować utratę prędkości.

Wyjątkową ostrożność należy zachować na pokrytych drobnym żwirkiem asfaltach oraz podczas deszczu. Wówczas bardzo niebezpieczne są malowane farbą pasy oddzielające pasy jezdni oraz przejścia dla pieszych. Na nich nie wykonujemy żadnych manewrów, gdyż koła (zwłaszcza z oponami bez bieżnika) kompletnie tracą przyczepność. Nie skręcamy też na torach kolejowych, które należy pokonywać prostopadle. Sama kiedyś popełniłam głupi błąd przed mostem Zwierzynieckim we Wrocławiu, chcąc przejechać tory tramwajowe na ukos. Całe szczęście, tramwaj był daleko i skończyło się na małych obtarciach.

Podjazdy

Gdy zaczyna się robić naprawdę stromo, a podłoże ma kiepską przyczepność, jazda pod górkę nawet silnemu kolarzowi sprawi problemy. Na podjazdach najważniejsze jest zapewnienie obu kołom (a zwłaszcza tylnemu) przyczepności. Najlepiej pokonywać je siedząc na siodełku, bo jeśli staniemy na pedały, tylne koło straci przyczepność i zacznie boksować. Można je wtedy dociążyć, przesuwając środek ciężkości do przodu (siadając na czubku siodełka) tak, aby przednie koło nie oderwało się od podłoża. Dobrane przełożenie nie może być zbyt miękkie, pedałami musimy obracać płynnie i rytmicznie.

Jeśli podłoże jest twarde i ma dobrą przyczepność, możemy bez obaw stanąć na pedały. Najlepiej wówczas złapać kierownicę za rogi z boku kierownicy i nie tylko naciskać na pedały, ale także ciągnąć kierownicę rękoma. Na pewno będzie nam wtedy lżej. Przed podjazdem weźmy możliwie duży rozpęd - oszczędzimy sporo energii i pokonamy go szybciej. Jeśli wzniesienie jest krótkie, nie warto zmieniać przełożenia na zbyt lekkie. Na twardszym wykonamy dwa obroty i będziemy na górze.

Zjazdy i hamowanie

Umiejętne pokonywanie zjazdów to sztuka, której nie da się szybko nauczyć. A warto, bo trudne zjazdy dają zawsze największą przyjemność. Dlatego trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, zaczynając od łatwych, mało stromych odcinków. Na trudne porywajmy się dopiero, gdy będziemy pewnie czuć się na rowerze.

Najważniejszą zasadą jest to, byśmy to my prowadzili rower, a nie on nas. Gdy stracimy nad nim panowanie, zakończymy jazdę upadkiem. Niestety, każdy musi to przeżyć - jak mówi popularne powiedzenie: jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz. Gdy zaczynałam przygodę z kolarstwem, niemal z każdego wyścigu wracałam z zakrwawionymi kolanami. Ale teraz już nie przerażają mnie stromizny, kamienie i korzenie.

Każdy zjazd jest inny, ale główne zasady ich pokonywania są takie same. * Przenieś ciężar ciała do tyłu - im większa stromizna, tym dalej za siodełko należy się wysunąć, by uniknąć podniesienia się tylnego koła. * Korby ustaw poziomo, by pewnie stać na pedałach i nie zahaczyć nimi o jakąś przeszkodę. * Hamuj przede wszystkim tylnym hamulcem. Przedniego też używaj, ale zawsze w towarzystwie tylnego! Jeśli naciśniesz tylko przedni, przelecisz przez kierownicę niczym z katapulty. * Nigdy nie blokuj całkowicie kół - hamuj z wyczuciem, pulsacyjnie (tak, jak funkcjonuje ABS w samochodzie). * Zjazd rozpoczynaj jak najwolniej i kontroluj prędkość podczas jazdy. Im wolniej jedziesz, tym lepiej panujesz nad rowerem. * Jeśli masz przed sobą jakąś przeszkodę - kamień czy korzeń, popuść nieco hamulce, by rower pokonał ją na rozpędzie. * Unikaj ostrego hamowania na śliskiej powierzchni!

Przede wszystkim mierz siły na zamiary. Jeśli czeka Cię trudny odcinek, zatrzymaj się i wybierz najbezpieczniejszą drogę. Szkoda byłoby tracić kolejne wycieczki mając rękę w gipsie, zwłaszcza gdy dopiero zaczyna się lato...

Przerzucaj powoli

Niezwykle istotne jest sprawne operowanie przerzutkami i dobieranie właściwych przełożeń. Najważniejsza zasada - nie należy jeździć na skrajnie przeciwnych przełożeniach, tj. z przodu najcięższe (prawa, największa koronka), z tyłu najlżejsze (lewa koronka, też największa) i odwrotnie. Narażamy wówczas łańcuch na skrzywienie, bądź nawet zerwanie. Zmiany przełożenia dokonujemy wówczas gdy nacisk na pedały jest najmniejszy (tzw. martwy punkt - gdy korby są ułożone pionowo), inaczej także grozi nam zerwanie łańcucha. Wszelkich zmian dokonujemy odpowiednio wcześniej - przygotowujemy lżejsze przełożenie jeszcze zanim zacznie się stromizna, by nagle nie stanąć w miejscu nie będąc w stanie przepchnąć pedałów na cięższym obciążeniu. Podobnie przy zakrętach, podczas pokonywania których zawsze mniej lub bardziej zwalniamy. Jeszcze przed hamowaniem przerzućmy łańcuch jedną bądź dwie koronki do góry. Unikajmy przerzucania o więcej niż 2-3 koronki na raz, gdyż może tego nie wytrzymać linka. A zapasowe raczej rzadko znajdują się w podręcznym zestawie awaryjnym.

Tak w teorii wyglądają podstawowe manewry. Nie ma co się jednak zbyt długo nad tą teorią zastanawiać, najlepiej wszystko przetestować w terenie.

Maja Włoszczowska

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.