Katowiczanie przesiądą się na rowery, gdy urzędnicy dadzą im taka szansę

Władze Katowic wreszcie chyba zaczęły słuchać rowerzystów. Dowód? Chcą powołać urzędnika, który zajmie się m.in. wyczekiwanymi przez nich inwestycjami.

Jazda rowerem po Katowicach to dziś spore wyzwanie. Odcinki ścieżek rowerowych często nie łączą się w logiczną całość, ale prowadzą znikąd donikąd. Teoretycznie tras dla cyklistów w mieście nie brakuje, ale większość z nich to tak naprawdę ścieżki rekreacyjne w lasach. Można tu spokojnie i bezpiecznie pojeździć, ale rowerzystom to nie wystarcza. Dlaczego?

W nowoczesnych europejskich miastach rower coraz częściej zaczyna być traktowany jako jeden z równorzędnych środków transportu obok samochodu, autobusu, tramwaju i pociągu. To, że nikogo tam nie dziwi widok elegancko ubranych ludzi na rowerze dojeżdżających do biura, wynika nie z chwilowej mody, ale z tego, że ktoś im zapewnił warunki do jeżdżenia. Nie wytyczono krótkich odcinków, ale całe trasy.

Niestety, w polskich miastach, z wyjątkiem Warszawy, takich miejsc ze świecą by szukać. Trzeba pojechać do Niemiec lub Danii, by zobaczyć, jak to działa w praktyce i jakie niesie skutki. Na przykład w Berlinie zaczyna ubywać samochodów. Nie tylko dlatego, że są kosztowniejsze w utrzymaniu od rowerów, ale nie są już wyznacznikiem statusu. Pragmatyczni Niemcy policzyli: auto to nie tylko wydatki na paliwo i ubezpieczenie, ale również liczne ograniczenia: traci się czas w korkach, szuka miejsc do parkowania, płaci za postój.

Niestety, Katowice wciąż należą do tych miast, gdzie panuje kult samochodu. Na szczęście pojawiły się symptomy nadchodzących powoli zmian. Katowiccy społecznicy już przekonali urzędników do cyklicznych rozmów na temat ich problemów, powstał też projekt polityki rowerowej miasta.

Tym razem można jednak mieć też nadzieję, że na stworzeniu kolejnego dokumentu się nie skończy. Jakub Jarząbek, rzecznik urzędu miasta, zapowiada, że w przyszłorocznym w budżecie miasta ma się pojawić 800 tys. zł na trasy i infrastrukturę rowerową. Ścieżki dla cyklistów powinny też pojawiać się przy każdej remontowanej ulicy (o ile będzie tam miejsce).

Na tym jednak nie koniec. Wiceprezydent Marcin Krupa na spotkaniu ze społecznikami zapowiedział też powołanie oficera rowerowego w mieście. Wypada trzymać za to kciuki, choć niepokoi, że ta osoba ma pracować w wydziale sportu. Jej miejsce jest raczej w wydziale rozwoju miasta, gdzie decydują się m.in. kluczowe sprawy związane z komunikacją. Co ciekawe, nasz miastowy specjalista od rowerów ma dostać do dyspozycji pewną pulę pieniędzy i zająć się wszystkimi problemami i inwestycjami związanymi z komunikacja rowerową.

Oby nie skończyło się tylko na obietnicach. Wpływ na powodzenie całego przedsięwzięcia będzie miała obsada nowego stanowiska. Oby nie objął go ktoś, kto sam rowerem nie jeździ.

Artykuł pochodzi z katowickiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Agora SA