Gdybym powiedział, że fragment psalmów Dawida zaproponowany przez Czesława Miłosza do uwiecznienia w pobliżu znanej światu bramy Stoczni Gdańskiej: Pan da siłę swojemu ludowi, Pan da swojemu ludowi błogosławieństwo pokoju zmaterializował się w pełni, być może wykazałbym się nadmiernym optymizmem. Niektórzy mieszkańcy naszego kraju wydają się tak przyzwyczajeni do stanu zimnej wojny domowej, że nadal mają kłopoty ze zrozumieniem prostych zasad dochodzenia do kompromisów, bez których trwały pokój jest raczej niemożliwy.
O co obecnie toczą się milczące lub głośno artykułowane spory w naszych miastach? W wielu przypadkach są to spory o przestrzeń. Przestrzeniożerne sposoby zaspokajania codziennej mobilności powodują, tak jak we wszystkich krajach, które przechodziły dziecięcą chorobę zafascynowania szybką jazdą na czterokołowych maszynach, codzienne frustracje wiążące się ze znalezieniem miejsca na drodze lub parkingu. Nadal wielu naszych mieszkańców uważa, że poszerzanie dróg rozładuje korki, a budowa piętrowych parkingów jest jedynym sposobem na zaspokojenie niedostatku miejsc do parkowania w pobliżu codziennych celów podróży.
Nawet zauważenie, że są w Polsce miasta, w których wskaźnik liczby samochodów na 1000 mieszkańców przekracza poziom osiągnięty w krajach dużo bogatszych od nas nie obniża wiary w to, że głównym sposobem na brak przestrzeni do poruszania się samochodem lub innymi środkami lokomocji jest budowa kolejnych ulic z kolejnymi pasami do skrętu w lewo i do skrętu w prawo na kluczowych skrzyżowaniach. To, że pogarsza to komfort i bezpieczeństwo pieszych, nie skłania do pogłębienia lub zmiany kierunku refleksji.
Są jednak dni lub pory dnia, w których teza o zbyt wąskich arteriach drogowych i zwykłych ulicach naszych miast nie znajduje potwierdzenia. Są to poranki dni wolnych od pracy i zajęć szkolnych -soboty, niedziele i święta - w tym święta niepodległości. W takie dni kierowcy śpieszą się mniej, mniejsza ich liczba stosuje styl jazdy dający się w skrócie opisać w formule: wyprzedzę wszystko co się rusza byle tylko zdążyć zatrzymać się na czerwonym świetle na tzw. pole position.
W historycznych centrach miast grupy rekonstrukcyjne urządzają imprezy, mieszkańcy biorą udział w różnego rodzaju pochodach, paradach i manifestacjach, pozwalających w praktyce doświadczyć wspólnoty losu państwa i narodu, choć słowo "społeczeństwo" wydaje mi się być bardziej tutaj na miejscu. Doświadczamy w praktyce tego, co z trudem próbowałem wyjaśniać pewnym ekspertom bezpieczeństwa ruchu drogowego kilka lat temu: funkcją ulicy w mieście nie jest wyłącznie pełnienie roli korytarza tranzytowego ruchu kołowego. Ulica może pełnić wiele innych funkcji, może być czasem na przykład miejscem spotkań, zabaw lub manifestacji.
Uwieczniony przez liczne kamery i aparaty przejazd chorągwi husarskiej ulicami historycznych dzielnic miasta jest żywym dowodem potwierdzającym tę prostą tezę. Ciekawe widowiska gromadzą liczną widownię, która może czynnie włączać się w tworzenie atmosfery luzu i spontanicznie wyrażanej radości ze wspólnego życia w kraju, w którym były problemy (gdzie ich nie było?) ale osiągnął niezły status i może "nec tenere, nec timide" - bez strachu ale z rozwagą - patrzeć w przyszłość. Przyszłość również swojego systemu komunikacyjnego.
Gdyby ta widownia zdecydowała się przyjechać swoimi samochodami to .. na pewno miałaby kłopoty ze znalezieniem miejsca do parkowania. Stąd już teraz mój apel: przyjedźcie na imprezy organizowane 11 listopada oddolnie, odgórnie lub jeszcze inaczej (nie powiem: odśrodkowo) na rowerach. Doświadczcie sami lub z rodzinami smaku rogali marcińskich (nie tylko w Poznaniu wiedzą o co chodzi). Rower nie przeszkadza w oglądaniu parad i pochodów, a jeśli zostanie udekorowany odpowiednio przymocowaną do bagażnika flagą znakomicie pomoże w tworzeniu klimatu święta. Przed lub po paradzie lub innej manifestacji pozytywnych odczuć wybierzcie się na przejażdżkę po mieście - zobaczcie, jak miasto może wyglądać z mniejszą niż co dzień liczbą samochodów na głównych arteriach.
Byt poprawimy najwyraźniej poszerzając naszą wyobraźnię. Ta wyobraźnia oczywiście najbardziej potrzebna jest naszym kochanym decydentom, wspieranym przez odpowiednio przygotowanych i na bieżąco pozyskującym wiedzę ekspertom. Oni też niekiedy jeżdżą rowerami do pracy. Szkoda, że czasami nie zauważają faktu, że na jezdniach ulic rowerzyści mają prawo czuć się bezpiecznie, a jeśli jest ich odpowiednio dużo, to klimat w mieście ulega znakomitej poprawie. Wypełnijmy pustkę pełnią. Do tego namawia starożytny mistrz prowadzenia wojen z trudnymi przeciwnikami Sun Tzu: nie chodzi o wygrywanie przepychanek - chodzi o to, by pozornie nie dający sobie wytłumaczyć lub nadal mający trudności ze zrozumieniem idei rowerowego miasta spojrzał na nie z innego niż codzienny punkt widzenia. Od tego przecież są święta. Miasto naprawdę może być dla ludzi, a nie głównie lub wyłącznie dla samochodów.
Pamiętajmy przy tym o zapisach kodeksu postępowania rowerzysty, stosowanego w Wielkiej Brytanii:
- Nie zakładaj, że będziesz wykorzystywał ścieżki do wspólnego korzystania przez pieszych i rowerzystów do jazdy z dużą prędkością.
- Uważaj na wszystkich pieszych.
- Zawsze ustępuj pieszemu.
- Bądź zawsze gotów do zmniejszenia prędkości i zatrzymania się, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Powiadamiaj pieszych o swojej obecności. Zamontuj na rowerze dzwonek i korzystaj z niego. Nie zaskakuj ludzi.
- Pamiętaj, że wielu ludzi ma ograniczony słuch lub wzrok - nie zakładaj, że mogą cię usłyszeć lub ujrzeć zawczasu.
- Pozostawiaj tyle miejsca, ile tylko możesz między tobą a pieszym. Nie próbuj przemykać się tuż obok nich.
- Zachowaj szczególną ostrożność w miejscach o ograniczonej widoczności takich jak skrzyżowania, zakręty, wjazdy do posesji oraz w bezpośredniej bliskości przeszkód ograniczających ciągłość ruchu.
- Bądź widoczny. Stosuj materiały odblaskowe. W warunkach ograniczonej widzialności stosuj światła. Unikaj potrzeby awaryjnego hamowania na mokrej lub śliskiej nawierzchni.
- Tam, gdzie ruch pieszych i rowerzystów oddzielony jest białą linią, trzymaj się właściwej strony.
Dr Piotr Kuropatwiński, od wiosny 2010 roku wiceprezydent Europejskiej Federacji Cyklistów, pracuje w charakterze starszego wykładowcy w Katedrze Polityki Gospodarczej Uniwersytetu Gdańskiego. Od 1999 roku uczestniczy lub inicjuje i współorganizuje szereg inicjatyw mających na celu poprawę jakości życia w wybranych miastach i gminach Pomorza (w tym oczywiście w Gdańsku), traktując rozwój komunikacji rowerowej nie jako cel sam w sobie, ale jako narzędzie rozwoju regionu. Najpełniej dał temu wyraz w "Zielonej Księdze": "Koncepcji rozwoju systemu komunikacji rowerowej województwa pomorskiego" dostępnej m.in. na stronie internetowej Pomorskiego Stowarzyszenia 'Wspólna Europa' . W 2010 roku wraz z zespołem PSWE opracował założenia Gdańskiej Karty Mobilności Aktywnej, podpisanej przez przedstawicieli kilkunastu gmin i miast Pomorza i innych regionów kraju - stanowi ona fundament powstałej w kolejnym roku Polskiej Unii Mobilności Aktywnej (PUMA) - organizacji zrzeszających innowacyjnie myślące o sprawach rozwoju lokalnego samorządy lokalne. W odróżnieniu od wielu promotorów roweru główną uwagę kieruje na pokazywanie zalet rozwoju ruchu rowerowego, który odbywa się, a także może i ma prawo odbywać się bezpiecznie i komfortowo na zwykłej sieci ulicznej, a nie tylko i nie głównie na specjalnie wyznaczonych udogodnieniach (drogach dla rowerów), tworzonych niestety w Polsce nadal głównie kosztem przestrzeni chodników lub terenów zielonych.