Kielce: Inżynier ruchu przed sądem. Odpowie za czerwone światło dla rowerów

Precedensowa sprawa przed kieleckim sądem. Miejski inżynier ruchu odpowie dziś za to, że inteligentna sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach nie wykrywa rowerzystów. To efekt skargi członka Stowarzyszenia "Kieleckie Inwestycje".

Poszło o przejazdy przez skrzyżowania, na których światła zmieniają się, gdy zbliża się pojazd.

Zasada działania jest prosta. Wtopiony w asfalt czujnik połączony jest ze sterownikiem, który w zależności od natężenia ruchu zmienia kolor świateł. Najczęściej to drut działający jak pętla indukcyjna, reagujący, gdy przejeżdża nad nią pojazd. Ale jak kilkakrotnie pisaliśmy w "Gazecie", nie tylko w Kielcach pętla nie reaguje czasami na rowerzystów. I w efekcie muszą oni czekać na przejazd samochodu, który uruchomi zielone światło.

- Teoretycznie czułość pętli można wyostrzyć tak, żeby reagowała nawet na długopis. Nikt tego nie robi, bo zbyt czuła może wyłapywać nawet auto jadące przeciwległym pasem jezdni i kompletnie zaburzać funkcjonowanie sygnalizacji - tłumaczył nam w styczniu Jarosław Skrzydło, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg.

- Problem zauważyliśmy już w 2011 roku. Okazało się, że wszystkie skrzyżowania w Kielcach nie reagują na rowerzystów. Kiedyś na ulicy Warszawskiej musiałem czekać 15 minut, koło Reala aż trzy fazy zmiany świateł. Podobnie na Krakowskiej obok Agromy, gdzie na dodatek poprowadzono szlak rowerowy - mówi Grzegorz Borek, członek zarządu Stowarzyszenia "Kieleckie Inwestycje". Opowiada, że występował w tej sprawie do MZD. - Ale nic się nie działo - podkreśla.

W końcu 6 stycznia tego roku na skrzyżowaniu ulic Wojska Polskiego i Tarnowskiej nagrał, jak długo trzeba czekać na zielone światło, bo sygnalizacja nie wykrywa rowerzystów. - I to mimo że jechałem zwykłym, stalowym rowerem ważącym 17 kg. Potem o sprawie zawiadomiłem policję. To przecież utrudnianie ruchu i dyskryminowanie użytkowników drogi - opowiada Borek.

 

Sprawą zajęła się komenda miejska policji, która poprosiła o opinię komendę wojewódzką. - Jednoznacznie wynika z niej, że zostało popełnione wykroczenie. W takiej sytuacji policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie głównego inżyniera ruchu w Miejskim Zarządzie Dróg - mówi Borek.

Z akt sprawy wynika, że główny inżynier ruchu jest obwiniony o to, że "będąc osobą odpowiedzialną za nadzór nad prawidłowym działaniem sygnalizacji świetlnej, zaniechał obowiązku dostrojenia detektorów ruchu, co spowodowało tamowanie i utrudnianie ruchu dla kierujących rowerami, tj. czyn z art. 90 Kodeksu wykroczeń". Chodzi o skrzyżowanie m.in. ul. Wojska Polskiego z Tarnowską, Krakowskiej z Fabryczną oraz Warszawskiej z Turystyczną i Szydłówek Górny.

- 18 lipca, na wniosek policji, został wydany wyrok zaoczny. Obwiniony z nim się nie zgodził i w przewidzianym terminie złożył sprzeciw. W takiej sytuacji rozprawa przed kieleckim sądem rejonowym rozpocznie się od początku - informuje Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach. Borek dodaje, że grzywna wyniosła 200 zł.

- Nie zgadzam się z twierdzeniem, że to ja odpowiadam za to, że rowerzyści stoją na skrzyżowaniu. To nie ja dostrajam pętle indukcyjne - mówi Jarosław Radkiewicz, główny inżynier ruchu w MZD. Nie chce komentować sprawy. - Więcej argumentów zachowam dla sądu - mówi jedynie.

- Problem z detekcją za pomocą pętli mają zarządy dróg w całym kraju. Generalnie wiele miast stosowało specjalne przyciski, ale na to nie pozwalają już przepisy. Dlatego ostatnio wykorzystywane są inne czujniki, takie jak kamery czy detektory radarowe, które zainstalowaliśmy już na ulicy Radiowej. Sprawdzaliśmy też, ile kosztowałoby przerobienie już istniejących sygnalizacji. Na rozległych skrzyżowaniach to nawet 50 tysięcy złotych - mówi rzecznik Skrzydło. - Takie zmiany będą wprowadzane w miarę możliwości. Na pewno rowerzyści nie są dyskryminowani - dodaje.

Grzegorz Borek doradza inne rozwiązanie. - Prostszym i tańszym rozwiązaniem jest dodanie w oprogramowaniu krótkiego sygnału zielonego, który włączałby się w czasie, gdy ruch jest mniejszy. Wtedy rowerzyści mogliby spokojnie jechać - proponuje.

Artykuł pochodzi z kieleckiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Agora SA