Zasadność poniższych opinii może być i jest, jak wiele tematów polityki miejskiej, przedmiotem kontrowersji. Celem niniejszej serii felietonów jest głównie prowokowanie do uwzględniania wielu punktów widzenia, stąd decyzja o przedstawieniu poniższego zestawu ocen "in extenso"; tekst jest tłumaczony przeze mnie, nie mój własny. Komentarze jak zwykle mile widziane.
Drogi rowerowe są "drogami ruchu drugiej kategorii" i są traktowane jako takie. Prawie wszystko, co wiąże się z drogami rowerowymi i co się na nich dzieje nie jest tolerowane na jezdni, albo co najmniej byłoby powodem wszczynania (przez kierowców lub mieszkańców - przyp. tłum.) ostrych akcji protestacyjnych. Takie podejście tkwi w głowach i nie łatwo poddaje się zmianom, stąd rzadko kiedy można trafić na "dobrą drogę dla rowerów".
Drogi rowerowe są "drogami ruchu drugiej kategorii, ponieważ:
Nie zwracają uwagi na drogi rowerowe przy skręcaniu w boczne ulice, wyjeżdżaniu z przecznic, zatrzymują się na nich przed wyjazdem na ulicę z pierwszeństwem przejazdu, parkują na nich, otwierają drzwi blokując na nich ruch, zachowują mniejszy odstęp od jadących nimi rowerzystek i rowerzystów przy wyprzedzaniu, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Po nich nikt nie jeździ!"
Spacerują po nich, przechodzą przez nie nie upewniając się czy ktoś po nich nie jedzie, na ciągach pieszo-rowerowych nie zwracają uwagi na rowerzystów, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Po nich nikt nie jeździ!"
Często nie chcą z nich korzystać, albo korzystają z nich - również wtedy, gdy nie są to tego przystosowane i są zbyt wąskie - w niewłaściwym kierunku, jeżdżą po nich bez świateł, nie zachowują odstępu przy wyprzedzaniu innych, jeżdżą zbyt szybko pokonując występujące na nich niezliczone (często niepotrzebne) zakręty, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! nikt po nich nie jeździ - oprócz mnie!"
Planują specjalne rozwiązania i skomplikowane sposoby jazdy lub po prostu zapominają o potrzebie uwzględnienia rozwiązań umożliwiających zjazd na jezdnię, stawiają utrudnienia (lampy, słupy sygnalizacji świetlnej, maszty reklamowe, ...) pośrodku drogi dla rowerów i jeszcze sprzedają takie pomysły jako sposoby na podniesienie bezpieczeństwa ruchu (bariery wskazujące objazd), prowadzą drogi rowerowe ciasno - blisko miejsc do parkowania samochodów, po schodach, po rampach, po górkach, po dołkach, w poprzek przystanków autobusowych, po ciasnych zakrętach, są przekonani, że dla dróg rowerowych wystarczy zaprojektować nawierzchnię o niskiej jakości - zrobioną z piasku utwardzanego wodą - w końcu gdzieś trzeba zrobić coś na rzecz środowiska naturalnego - lub bruk - ponieważ trzeba zadbać o dostęp do leżących pod nimi kabli, gazo- i wodociągów, spychają pieszych na drogi rowerowe lub rowerzystów na chodniki, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Na nich nie ma żadnego ruchu!"
Niejednokrotnie parkują na drogach dla rowerów, również wtedy, gdy idą do pobliskiej knajpy; tygodniami nie zabezpieczają na drogach rowerowych miejsc występowania ryzyka wypadku, chyba że ktoś na to wyraźnie zwróci uwagę, jeżdżą po nich, zalecają korzystanie z innych - niezgodnych z przepisami ruchu drogowego dróg lub chodników, kierują na nie samochody po stłuczkach, wskazują je jako miejsce do wykonywania objazdów nawet pod prąd, bez uprzedniego zamknięcia ich dla ruchu rowerów, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Rowerzyści powinni jeździć po chodnikach!"
Budują drogi dla rowerów nie zachowując standardów jakości, tak że niejednokrotnie wymogi projektantów nie są spełniane - nikt nie żąda ich egzekwowania - stawiają na nich swoje maszyny budowlane i materiały, nie zabezpieczają ich odpowiednio, nie oznaczają faktu przerwania ciągłości przejazdu z odpowiednim wyprzedzeniem, tak aby rowerzyści nie wjeżdżali w odcinki bez wyjazdu i nie musieli zawracać, nie znakują dróg objazdu, tworzą szkody w nawierzchni (np. dziury i krawędzie) i zezwalają na ich pozostawanie miesiącami, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Na nich nic się nie dzieje!"
Budują je same, niekoniecznie zapewniając standardy jakości i bezpieczeństwa wtedy, gdy sąsiednie jezdnie zostaną uznane za niebezpieczne - najważniejsze by pozyskać na ich budowę dodatkowe środki, czyszczą je rzadko, nie dbają o oznakowanie, ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! Kto po nich jeździ?"
Właściciele psów pozwalają na plątanie się smyczy, dzieci bawią się na nich (pozwólcie dzieciom się pobawić!), właściciele sąsiadujących z nimi posesji stawiają na nich pojemniki na śmieci, organizatorzy imprez plenerowych stawiają na nich przenośne toalety, kupcy stawiają swoje stragany, wolontariusze wspierający kandydatów w wyborach stawiają na nich stojaki z plakatami, czyściciele ulic składują na nich swoje narzędzia, rolnicy zanieczyszczają je lub barykadują stawiając na nich swoje pojazdy, ciężarówki zawracają na nich, sprzedawcy choinek osiągają na nich największe obroty ..., ponieważ "To są przecież tylko drogi dla rowerów! one są dla rowerzystów!"
2002-02-04 (? Bernd Sluka), ostatnio zmienione 2009-06-12 Niniejszy tekst może być dowolnie kopiowany, cytowany, udostępniany w postaci linków do innych stron, rozbudowywany, o tyle, o ile zadbamy o jego integralność, nie zmienimy jego wydźwięku i podamy dane jego oryginalnego Autora.
dr Piotr Kuropatwiński Roman Jocher
Dr Piotr Kuropatwiński, od wiosny 2010 roku wiceprezydent Europejskiej Federacji Cyklistów, pracuje w charakterze starszego wykładowcy w Katedrze Polityki Gospodarczej Uniwersytetu Gdańskiego. Od 1999 roku uczestniczy lub inicjuje i współorganizuje szereg inicjatyw mających na celu poprawę jakości życia w wybranych miastach i gminach Pomorza (w tym oczywiście w Gdańsku), traktując rozwój komunikacji rowerowej nie jako cel sam w sobie, ale jako narzędzie rozwoju regionu. Najpełniej dał temu wyraz w "Zielonej Księdze": "Koncepcji rozwoju systemu komunikacji rowerowej województwa pomorskiego" dostępnej m.in. na stronie internetowej Pomorskiego Stowarzyszenia 'Wspólna Europa' . W 2010 roku wraz z zespołem PSWE opracował założenia Gdańskiej Karty Mobilności Aktywnej, podpisanej przez przedstawicieli kilkunastu gmin i miast Pomorza i innych regionów kraju - stanowi ona fundament powstałej w kolejnym roku Polskiej Unii Mobilności Aktywnej (PUMA) - organizacji zrzeszających innowacyjnie myślące o sprawach rozwoju lokalnego samorządy lokalne. W odróżnieniu od wielu promotorów roweru główną uwagę kieruje na pokazywanie zalet rozwoju ruchu rowerowego, który odbywa się, a także może i ma prawo odbywać się bezpiecznie i komfortowo na zwykłej sieci ulicznej, a nie tylko i nie głównie na specjalnie wyznaczonych udogodnieniach (drogach dla rowerów), tworzonych niestety w Polsce nadal głównie kosztem przestrzeni chodników lub terenów zielonych.