Katarzyna M. Wiśniewska: Kiedy rowerzyści mogą korzystać z chodnika? Czy tylko wtedy, gdy nie ma drogi rowerowej?
Sebastian Pawłowski: Przepisy zezwalają na to również rowerzyście, który opiekuje się dzieckiem kierującym rowerem w wieku do lat 10 oraz gdy szerokość chodnika wzdłuż drogi, po której ruch pojazdów jest dozwolony z prędkością większą niż 50 km/h, wynosi co najmniej 2 m. Ostatnia nowelizacja przepisów dopuściła również jazdę rowerem po chodniku, gdy warunki pogodowe zagrażają bezpieczeństwu rowerzysty na jezdni.
Przyznam, że nie mierzyłam szerokości chodników np. na Traugutta czy Piłsudskiego, gdzie każdego dnia rowerzyści jeżdżą po chodniku.
- Na wymienionych ulicach chodniki są szersze niż 2 metry, oczywiście pod warunkiem, że nie są akurat zastawione parkującymi samochodami. Teoretycznie więc rowerzysta może jeździć tam po godzinie 23, kiedy w mieście dopuszczalna prędkość wynosi 60 km/h. Jednak są to w mojej ocenie na tyle spokojne ulice, że nawet o tej porze powinni jeździć jezdnią.
Dlaczego rowerzyści korzystają z chodników?
- Badania Goodyeara mówią, że 81 proc. polskich kierowców nie przestrzega ograniczeń prędkości. Proszę do tego dodać zajeżdżanie drogi, wyprzedzenia na tzw. gazetę, spychanie do krawężnika. Odpowiedź na pytanie nasunie się sama: ponieważ boją się jeździć jezdnią. Występują jednak inne problemy. Ruch rowerowy w śródmieściu jest fatalnie zorganizowany, brakuje m.in. przejazdu rowerowego na wprost ul. Moniuszki do ul. Solskiego (na kierunku Ustronie - centrum). Na ulic Rwańskiej i dolnym odcinku ul. Traugutta na nasz wniosek dopuszczono ruch rowerowy pod prąd. Jednak od lat nie możemy doprosić się o połączenie tych dwóch ciągów ze sobą. Na zachodzie Europy już dawno zezwolono by na jazdę rowerem na wprost przez skrzyżowanie 25 Czerwca/Żeromskiego zarówno w kierunku lotniska, jak i w przeciwnym, podobnie na 25 Czerwca/Kelles Krauza. Zakazy te zostały wprowadzone dla samochodów, dlaczego mają cierpieć na tym rowerzyści? Proszę też zwrócić uwagę na banalną rzecz, gdzie miasto ustawia stojaki na rowery? Montuje się je z dala od jezdni, na chodniku, a to wręcz zachęca do jazdy po nim. Tymczasem ich miejsce jest obok miejsc parkingowych dla samochodów. Powyższe rzeczy powodują, że nawet ja, choć staram się tego nie robić, korzystam czasem z chodnika.
Rowerzyści powinni czuć się na chodniku gośćmi, a nie szarżować...
- Oczywiście! To nie wynika tylko z przepisów, ale przede wszystkim z kultury osobistej. Sam nigdy nie szarżuję, jadąc chodnikiem, a szczególnie, gdy widzę spacerujących rodziców z dzieckiem. Wtedy bardzo zwalniam, a pieszych omijam szerokim łukiem, i to zawsze po stronie rodzica.
Czy potrzebna jest zmiana w mentalności rowerzystów i kierowców, by obie strony mogły ze sobą współżyć? Czy to w ogóle możliwe - rowerzysta i kierowca auta koegzystujący zgodnie na jezdni?
- W cywilizowanych krajach jest to możliwe, w Polsce nie szanuje się ani pieszych, ani rowerzystów. Jest to podyktowane między innymi podejściem policji, która przerzuca odpowiedzialność za bezpieczeństwo, jak i zaistniałe wypadki na niechronionych uczestników ruchu drogowego. Ostatni taki przypadek to śmiertelne potrącenie kobiety poruszającej się o kulach na przejściu na ul. 25 Czerwca. Tymczasem na Zachodzie wychodzi się z założenia, że to na kierowcy prowadzącym pojazd, który może zabić, spoczywa większa odpowiedzialność za bezpieczeństwo, również innych użytkowników dróg.
Jako uczący się kierowca często podczas jazd z instruktorem obserwuję, że rowerzyści nie trzymają się prawego pasa. Jadą jego środkiem. Tak być nie powinno.
- Prawo o ruchu drogowym mówi, że kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni. Kluczowym jest tu wyrażenie: "możliwie blisko". Ustawodawca nie wskazuje, że ma to być np. 30 cm. Z prostej przyczyny - najbardziej zniszczonymi fragmentami jezdni są te obok krawężnika, są tu nie tylko dziury czy koleiny, kałuże, ale również studzienki kanalizacyjne. Jazda po nich nie jest możliwa, stąd rowerzyści jeżdżą bliżej środka jezdni. Taka jazda jest również racjonalna, ponieważ uniemożliwia wyprzedzenie rowerzysty na tzw. trzeciego. Ponadto przepisy zezwalają rowerzystom w rejonie skrzyżowań poruszać się środkiem pasa, jeśli pas ten umożliwia opuszczenie skrzyżowania w więcej niż jednym kierunku. Ma to zapobiec sytuacjom, w których kierujący samochodem wyprzedza na skrzyżowaniu rowerzystę, a następnie skręca w prawo, zajeżdżając mu drogę.
Sama byłam kilkakrotnie mocno zestresowana za kierownicą, gdy rowerzysta nie mógł się zdecydować, czy jechać chodnikiem, czy jezdnią...
- Nie usprawiedliwiam rowerzystów, proszę jednak przez choćby tydzień spróbować dojeżdżać do pracy jednośladem. W Radomiu ani jedna droga dla rowerów nie łączy osiedla z centrum miasta! Proszę spytać policję, która zatwierdzała między innymi organizację ruchu na al. Grzecznarowskiego, co ma ze sobą zrobić rowerzysta, któremu droga rowerowa kończy się 60 metrów przed rondem Dmowskiego? Ma się teleportować na jezdnię? Podobna sytuacja jest na ul. Kozienickiej przy rodzie Popiełuszki. Jak mamy wjechać na drogę rowerową przy Aquaparku, skoro w miejscu, w którym się zaczyna, wystaje 20-cm krawężnik? Nie każdy rowerzysta to cyrkowiec. MZDiK opublikował niedawno mapę pokazującą, gdzie są trasy rowerowe w Radomiu. Tak naprawdę mapa pokazuje nieudolność i brak konsekwencji w budowaniu ułatwień rowerowych. Proszę na jej podstawie wytyczyć bezpieczną trasę np. z Ustronia do śródmieścia. Nie dziwmy się, że rowerzyści jeżdżą raz jezdnią, raz chodnikiem, a raz drogą dla rowerów.
Kolejny ważny problem: nierzadko zdarza się, że rowerzyści przejeżdżają przez przejście dla pieszych. A przecież powinni zejść z roweru i go przeprowadzić.
- Przejeżdżanie po przejściu nie jest bardziej nielegalne niż jazda chodnikiem. Takie zachowanie nie jest również przyczyną wielu zdarzeń z udziałem rowerzystów. Według policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji w Radomiu w latach 2006-2008 doszło do 147 zdarzeń z udziałem rowerzystów, w tym tylko do dwóch spowodowanych nieprawidłowym przejeżdżaniem przez przejście. Innym problemem jest też nieznajomość przepisów przez kierowców, którzy mylą przejazdy rowerowe z przejściami dla pieszych i trąbią na rowerzystów. Na tych pierwszych rowerzyści w niektórych przypadkach mają nawet pierwszeństwo!
Żeby dowiedzieć się, czemu rowerzyści zachowują się tak, a nie inaczej, trzeba doświadczyć tego osobiście. Podobnie jak to "Gazeta" zrobiła, jeżdżąc z radomianami pociągami do Warszawy. Proponuję np. wspólne pokonanie np. trasy Gołębiów - Śródmieście - Ustronie. Do jazdy zaprośmy prezydenta, dyrektora MZDiK, inżyniera ruchu, projektantów z MPU. Niech na własnej skórze przekonają się, jakie "ułatwienia" nam fundują.
Artykuł pochodzi z radomskiego wydania lokalnego Gazety.