Rower w mieście? Socjolog: jest niedowartościowany

Bez odpowiedniej, odpowiedzialnej kultury jazdy rowerem, ale i kultury ruchu drogowego w ogóle, zarówno pieszej jak i zmotoryzowanej, zawsze będziemy dla siebie intruzami- mówi Michał Wanke, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego i zapalony rowerzysta.

Od kilku dni na forum internetowym opolskiej Gazety toczy się dyskusja nad zasadami savoir-vivre, jakie powinny dotyczyć rowerzystów i pieszych. O kompromis łatwo wcale nie jest, ale nie ulega wątpliwości, że pewne zasady - nie tylko te wynikające z kodeksu drogowego, ale również zwykła kultura poruszania się po drogach - ułatwiłyby życie wszystkim zainteresowanym.

Apel o sformułowanie zasad savoir-vivre wygłosił behemot, internauta często zabierający głos na naszym forum. Potem swoje trzy grosze dorzucił Sławomir Szota , opolski oficer rowerowy . Dziś to, dlaczego rodzą się konflikty między pieszymi a rowerzystami, tłumaczy Michał Wanke, socjolog UO.

Nie ma zrozumienia dla rowerów w mieście

"W związku z tym, że w kulturze transportu miejskiego naszego kraju rower nie znajdował nigdy istotnej pozycji, ponieważ był kojarzony z plebejskim, wiejskim środkiem transportu, w miarę postępującej powszechności samochodu jako środka transportu. W związku z tym, rower jest intruzem w mieście - drogi są dla pojazdów mechanicznych, chodniki dla pieszych. Nie ma zbyt wielu wydzielonych ścieżek dla samych rowerów. Brak przestrzennego dowartościowania roweru rodzi społeczne niezrozumienie dla jego obecności w mieście.

Nie chodzi o kontrapasy

Nie chcę tu powiedzieć, że zbudowanie ścieżek czy kontrapasów zmieni diametralnie sytuację. Chodzi o to, żebyśmy żyli w społeczeństwie rozumiejącym rower w mieście. W wielu badaniach - na przykład brytyjskich, ale także naszych studentów w Opolu - bardzo wyraźnie powracała kwestia postrzegania rowerzystów przez innych użytkowników dróg, przyczyn tego postrzegania i efektów tej sytuacji.

Kultura, głupcze...

Bez odpowiedniej, odpowiedzialnej kultury jazdy rowerem, ale i kultury ruchu drogowego w ogóle, zarówno pieszej jak i zmotoryzowanej, zawsze będziemy dla siebie intruzami. Zwracam uwagę na to, że kultura jazdy samochodem jest fatalna w Polsce, powszechny jest brak empatii, przewidywania sytuacji, brania pod uwagę innych uczestników ruchu, tu pewnie zgodziliby się policjanci analizujący te sprawy. To samo dotyczy ruchu pieszego w mieście: przypomnijcie sobie, ile razy nie udało się wyegzekwować reguły mijania się z prawej strony, nieblokowania schodów ruchomych itp. W tej sytuacji, mało świadomej obecności kierowców i pieszych, do ich oswojonych przestrzeni wchodzi rowerzysta, który - nie jest ani świadomym innych uczestników kierowcą, ani świadomym pieszym - i rodzi się kłopot.

Jesteśmy społeczeństwem fatalnym

Nie chcę być źle zrozumiany, nie tłumaczę rowerzystów rozbijających się po chodnikach, łamiących przepisy, bez świateł, sygnalizowania manewrów itd. Mówię tylko, że gdy spojrzeć na problem szerzej, jesteśmy fatalnym społeczeństwem, gdy idzie o poruszanie się po mieście i w ogóle nie dziwi to, że niemający dla siebie wydzielonej przestrzeni rowerzysta jest intruzem i zachowuje się jak intruz na drodze. Do tego dochodzi taka niedookreśloność roweru jako środka transportu, niby równoprawny uczestnik ruchu, ale niektórzy kierowcy nie respektują wynikających z tego praw. Niby w pełni odpowiedzialny uczestnik ruchu, ale jednak to nic nie szkodzi, ściąć skrzyżowanie przez chodnik i nie czekać na czerwonym. Bez kultury rowerowej (programów oświatowych, innego podejścia do uczenia na kursach na prawo jazdy) nie ma szans na to, żeby rowery przestały być intruzami w mieście".

Jakich zasad savoir vivre powinniśmy przestrzegać na opolskich drogach chodnikach i ścieżkach rowerowych?

Więcej o tym CZYTAJ TUTAJ

Redakcja Opolskiej gazety czekam też na wasze posty i maile na adres listy@opole.agora.pl .

Artykuł pochodzi z opolskiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.