Czy rowerzysta musi być modny?

Jeśli jeszcze nie wsiedliście na rower, macie na pewno jakieś ważne powody. Jednym z nich może być wasze poczucie indywidualizmu i niechęć do podążania za modą. I rzeczywiście, patrząc na dzisiejsze ulice, trudno oprzeć się wrażeniu, że bycie rowerzystą wiąże się z koniecznością bycia modnym. Czy tak jest w istocie?

Po pierwsze może się wydawać, że sama jazda rowerem jest zbyt modna. Oczywiście można szukać jakichś bardziej niszowych rozwiązań, typu hulajnoga, monocykl, szczudła czy chodzenie po linie, ale zawsze wcześniej czy później okaże się, że ktoś to już zrobił (no i nie do każdego miejsca w mieście da się dojść po linie).

Nie jest żadnym rozwiązaniem dla indywidualistów pozostawanie w głównym nurcie. Jazda komunikacją miejską czy samochodem wciąż jest bardziej popularna niż jazda rowerem. Nie mówi się jednak o "modzie na samochody" tylko o "modzie na rowery". Czemu? Jak można mówić o modzie na rower, jeśli wciąż w naszych miastach mniejszy odsetek osób jeździ na rowerach latam niż w fińskim Oulu zimą? I czy przypadkiem mówienie o tym, że przesiadka na rower jest modna, nie jest tym samym, co mówienie, że zapanowała moda na mycie się mydłem?

Istnieje jednak poważniejszy problem - a mianowicie kwestia modnych rowerów. Obecnie bardzo trudno jest bowiem kupić niemodny. Jeśli nie chcesz mieć modnego górala, możesz obudzić się z modnym ostrym kołem. Aby zerwać z ostrym kołem, zamieniasz je na singla i okazuje się, że masz taki rower, jak połowa klientów barów w okolicach warszawskiego placu Zbawiciela.

Mieszczuch, bmx czy kolarka mają od lat swoją stałą publiczność i trudno jest o tym zapomnieć. Nowe trendy obejmują monocykle, rowery elektryczne, bambusowe czy wreszcie nowe składaki (stare składaki są od lat modne wśród studentek polonistyki i hydraulików). Modowym trendom wymykają się właściwie jedynie rowery poziome (które zresztą generalnie się wymykają), ale jazda na nich rzadko jest łatwiejsza niż chodzenie po linie.

I wreszcie najistotniejszy problem - problem rowerowych ubrań. To chyba one najbardziej mogą irytować tych, którzy jeździliby rowerami pod warunkiem, że nie byłyby modne. Niestety tutaj sprawa jest ostatecznie przegrana. Od powstania pierwszego bloga ukazującego "rowerowy szyk" jasne jest, że szykowne jest każde ubranie, w którym jedzie się na rowerze (no może poza ubraniami szytymi specjalnie w celu jazdy na rowerze. One jednak - szczególnie lycrowe spodnie i obcisłe koszulki - są modne w innych miejscach).

Na szczęście współcześnie modne ciuchy są dość dobrze dopasowane do potrzeb rowerzystów, co może świadczyć o tym, że nie tylko rowerzyści podążają za modą, ale również moda podąża za rowerami. Wąskie spodnie nie wkręcają się w łańcuch, duże okulary chronią oczy nie tylko przed słońcem, ale również wiatrem i pyłem unoszącym się z drogi, krótkie płaszcze nie krępują ruchów. Właściwie, aby sensownie ubrać się na rower w mieście, musisz użyć czegoś, co uczyni z ciebie osobę podążającą za modą. Prawdę mówiąc zdarzało się, że kiedy zapomniałem opuścić podwiniętej prawej nogawki spodni, niektórzy zastanawiali się, co to znaczy i pytali, czy to taka moda.

Ostatecznie należy więc stwierdzić, że rowerzysta oczywiście nie musi być modnym, ale często po prostu nie ma wyjścia. Pytanie tylko, czy warto rezygnować z przyjemności, jaką daje jazda na ulubionym rowerze tylko dlatego, że kolejna telewizja śniadaniowa czy kolorowe czasopismo, puściły materiał na temat "sezonu rowerowego, który wkrótce wystartuje"

Konrad Olgierd Muter

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.