- Poprosimy tutaj! - na rogu Sienkiewicza i Gajowej dwaj policjanci w czarnych mundurach, większy i mniejszy, gestami zachęcają mnie, żebym do nich podjechał. - Było coś pite?
- Słucham?
Piłem tylko herbatę, kawy jeszcze nie. Jest dziesiąta rano, jadę rowerem do pracy.
- Pił pan alkohol?
- Nie piłem, proszę sprawdzić.
- Nie trzeba, wierzymy panu, pan jest porządnym obywatelem. Ale proszę zrozumieć, dziś od rana złapaliśmy już dwóch rowerzystów, którzy jechali po alkoholu - mówi większy.
- A światło ma pan włączone, jak pan jedzie? - policjant dotyka dynama w moim rowerze.
- Nie mam, bo zgodnie z przepisami nie muszę - odpowiadam.
Mniejszy: - Musi pan.
- Nie muszę. Na jakiej podstawie?
- Na postawie Kodeksu drogowego - pokazuje na telefonie przepisy.
Ja jestem pewny, że nie muszę mieć włączonych świateł. By powołać się na konkretne przepisy, dzwonię do Marcina Hyły z sieci "Miasta dla Rowerów". Marcin jest jednak na ulicy i z głowy nie jest w stanie przytoczyć mi odpowiednich paragrafów.
Oświadczam więc policjantom, że domagam się mandatu. - Z przyjemnością go odmówię i wygram z policją w sądzie.
Mniejszy: - Nie, nie damy mandatu.
Większy: - Ale choćby dla własnego bezpieczeństwa nie włączy pan świateł?
- Przecież one są słabe, i tak ich w ciągu dnia nie widać.
- Niech mi pan wierzy, że widać - z dobrodusznym uśmiechem zapewnia ten większy. - A znaków drogowych pan przestrzega? - dopytuje jeszcze.
Potraktowany jak niesforne dziecko, jadę do pracy, siadam do komputera, sprawdzam. Art. 51 ust. 1, 2 i 3 Kodeksu drogowego mówią, że kierujący pojazdem musi używać świateł mijania lub do jazdy dziennej, może - drogowych. I wyjaśniają, jak ich używać. Ust. 6 tłumaczy, że "przepisów ust. 1-3 nie stosuje się do kierującego pojazdem, który nie jest wyposażony w światła mijania, drogowe lub światła do jazdy dziennej. Kierujący takim pojazdem w czasie od zmierzchu do świtu lub w tunelu jest obowiązany używać świateł stanowiących obowiązkowe wyposażenie pojazdu".
Rower zgodnie z przepisami ma tylko światła pozycyjne. Jak tłumaczy mi Marcin Hyła, od września zeszłego roku - na mocy rozporządzenia ministra transportu - przy normalnej widoczności w ciągu dnia rower nie musi mieć nawet zamontowanych lampek. W nocy rzecz jasna musi je mieć, i to sprawne.
Wychodzi na to, że skierowani do akcji "Rowerzysta" panowie policjanci nie tylko potraktowali mnie jak niesforne dziecko. Na dodatek nie znają przepisów.
Mimo wszystko serdecznie ich pozdrawiam.
Artykuł pochodzi z poznańskiego wydania lokalnego Gazety.