Jak się przekonać do jazdy rowerem - 10 najlepszych środków dopingowych

Polskie pola, lasy i drogi dla rowerów pokryte są śniegiem aż po horyzont, tymczasem wielu z Was nie zsiada z rowerów. Mam cichą nadzieję, że po części jest to zasługa równiez serwisu Polska na rowery, który od ponad dwóch lat przekonuje, że pojęcie "sezon rowerowy" nie ma sensu i pokazuje, jak należy bezpiecznie korzystać z roweru również zimą. Oczywiście sama lektura nie wystarczy. Każdy przecież wie, że kolarstwo bez dopingu nie istnieje. Oto 10 najlepszych środków dopingowych, które pozwolą Wam nie przerywać pedałowania podczas trwającej zimy.

1. gorąca herbata z cytryną, imbirem, miodem i czym tam chcecie

To oczywiście wiecie - każda babcia wam to powie - napij się herbaty to się rozgrzejesz. Do tego dorzuć te wszystkie rzeczy, która mają witaminę C. Myślę, że duża część dopingowych właściwości gorącej herbaty bierze się nie skądinąd jak z autorytetu babć, ale nawet jeśli tak jest - wypijmy za nasze babcie i w drogę!

2. kawa

Kawa tylko pozornie pochodzi z tego samego arsenału, co gorąca herbata, mimo iż zawarty w niej alkaloid kofeina jest dokładnie tym samym związkiem co napędzająca herbatę teina. Kawa nie kolaboruje z wełnianym kocem i nausznikami. Kawa ma nam dać kopa. Nie tyle więc rozgrzewa, co dopinguje do samorozgrzewki. A przy okazji - doskonale komponuje się z rowerem .

3. widok innych na rowerze

Zima na rowerze, AmsterdamZima na rowerze, Amsterdam AP Photo/Peter Dejong

Pokazany wyżej rower z kawą sam w sobie jest niezłym dopingiem. Widok kogoś, kto rowerem jedzie, mimo zasp, lodowych kolein i błota pośniegowego, powinien zadziałać motywująco. Szczególnie, jeśli sami stoimy na przystanku i czekamy na poranny tramwaj, a ten ktoś - zamiast szczękać zębami i przeklinać kolejne cięcia w rozkładzie jazdy, bezczelnie się uśmiecha.

4. zaproszenie od kogoś

Jeśli nie wystarcza nam widok, może podziała zaproszenie. Jak wiadomo, od jazdy rowerem przyjemniejsza jest jedynie jazda rowerem w dobrym towarzystwie. Ta prawda zwiększa swoją moc zimą, gdy niskie temperatury, mniejsza ilość światła i wyż znad Syberii obniża motywację do czegokolwiek. Wzajemne wsparcie, przecieranie szlaków na pokrytych grubą warstwą śniegu drogach dla rowerów, ewentualna garść instrukcji, jak hamować na lodzie i już jedziemy

5. zszokowanie kogoś

To może nie jest sposób świadczący o nas jak najlepiej, ale jeśli napędza nas podziw innych (lub jakakolwiek inna ich reakcja bliska szoku), warto skorzystać. Śnieg wali po oczach, słupek rtęci spadł poniżej minus 10, tylny hamulec zamarzł, a łzy zamarzają wam na rzęsach? Nic to - uśmiechacie się, bo wiecie, że za chwilę będziecie mogli 73 razy powtórzyć "tak - dzisiaj też" albo "no rowerem, a czym? przecież nie samochodem!", albo "a dlaczego mam niby zmarznąć?!". I 73 razy zobaczycie te same przerażone twarze.

6. akt polityczny

Zima na rowerzeZima na rowerze FOT. FILIP KLIMASZEWSKI / Agencja Wyborcza.pl

Jeśli w mieście, w którym mieszkacie, rządzi siła polityczna, której nie popieracie, wyjdźcie zimą na rower, by tę siłę pogrążyć. Przecież na pewno dróg rowerowych wam miasto nie sprząta. I na pewno jakaś organizacja rowerowa (albo nawet wy sami), przynajmniej raz pytała się publicznie, czemu tak jest. I na pewno otrzymała odpowiedź, że rowerami zimą się nie jeździ. Wyjdźcie więc na rower i pokażcie, że władza zna się na sposobach poruszania się po mieście niemal tak dobrze jak Tomasz Lis na bezpieczeństwie ruchu drogowego. Jeśli polityka choć trochę was podnieca, wykorzystajcie tę podnietę dla własnego zdrowia.

7. postanowienia noworoczne

Dość skutecznym, choć z reguły krótkotrwałym dopingiem są noworoczne postanowienia. Możemy sobie postanowić - żeby nie ustawiać poprzeczki zbyt wysoko - "przynajmniej 2 razy tygodniowo będziemy jeździć do pracy rowerem przez cały rok". Niestety może się okazać, że trwałość tych postanowień zakończy się jeszcze przed nadejściem wiosny (kiedy to z kolei 2 razy tygodniowo musiałoby okazać się postanowieniem dużo poniżej naszych możliwości). Dodatkowy minus tego rozwiązania jest taki, że postanowienia noworoczne podejmuje się w Nowy Rok, a przecież w grudniu też chciałoby się pojeździć rowerem.

8. budowanie formy

To kolejna metoda dopingowa zależna niemal wyłącznie od naszej żelaznej woli (ale przecież, jeśli wola jest żelazna - po cóż nam doping?). Ustalmy sobie jakiś treningowy cel na wiosnę. Nie ma, jak trochę wysiłkowych sesji jeszcze zimą, kiedy ubranie krępuje nam ruchy, śnieg wbija się pod błotnik i oblepia opony a wypłukany przez sól łańcuch stawia tytaniczne opory. Pięć kilometrów w takich warunkach to więcej niż cały dzień jeżdżenia w maju. Zaoszczędzony czas można przeznaczyć na nasmarowanie łańcucha

9. tęsknota za wiosną

Jedni myślą o wiośnie w kontekście osiągnięć, a inni po prostu chcieliby się spokojnie przejechać swoim miejskim rowerem przez park w sukience w wielkie niebieskie kwiaty lub jakimś jej bardziej męskim odpowiedniku. Cóż zrobić, skoro sukienki nie widać spod siedmiu warstw ciepłych ubrań, a parku nie widać zza dwumetrowych zasp usypanych taktycznie przez służby porządkowe na rowerowych ścieżkach? Najlepiej wsiąść na rower - tylko on w te nostalgiczne zbyt krótkie dni jest w stanie nas przywrócić wiośnie.

10. zachwyt nad zimą

Zima na rowerzeZima na rowerze PRZEMYSLAW SKRZYDLO / Agencja Wyborcza.pl

Jeśli zaś za wiosną nie tęsknimy a zimę owszem tolerujemy, to na rower powinna wyciągnąć nas właśnie ona. W końcu nie ma lepszego sposobu na zimę niż jakiś zimowy sport. Ani lepszego zimowego sportu niż kolarstwo - mniej urazowe niż hokej, szybsze niz curling, prostsze niż narciarski slalom, ciekawsze niż skoki narciarskie, tańsze niż snowboard. Może jeszcze biegówki mają jakieś szanse z rowerem - ale tylko dopóki miasto nie zacznie nam jednak odśnieżać dróg dla rowerów.

Konrad Olgierd Muter

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.