Owszem, mamy grudzień, uważany zwykle za miesiąc zimowy i kojarzony z nartami oraz Mikołajem na saniach. Dzień jest krótki, a noc długa. Warto jednak pamiętać, że kalendarzowo wciąż w najlepsze trwa jesień - złota, polska i ciepła - tak z definicji. Kalendarz sugeruje więc jedno - hop na siodełko i w drogę!
Tak, wiem, za oknem tej jesieni nie widać. Za oknem jest biało (przynajmniej w Warszawie). Spójrzmy jednak na pogodę nieco bardziej obiektywnie. Nazwanie obu centymetrów warstwy śniegu zimą to jak nazwanie samochodu najlepszym pojazdem do miasta. Białego puchu w tym roku spadło tak niewiele, że nawet nie zaskoczył on drogowców! Drogi rowerowe wciąż są przejezdne. Nie ma żadnych zasp! A osoby, które miesiąc temu (przy pierwszych opadach białego puchu) z trudem montowały do roweru opony z kolcami , pewnie już dawno z powrotem zamieniły je na slicki. Dlaczego więc właściwie chcesz przestawać jeździć właśnie teraz?
Bo jest zimno? Faktycznie, termometr za oknem pokazuje -1 (st. C.). Można więc powiedzieć, że jest mróz. Ale jednocześnie to tylko o 8 stopni mniej niż było w lipcu, który żartobliwie zwany był lipcopadem. Wtedy jednak nikt nie chował rowerów do piwnic. I dlatego też nie warto tego robić teraz.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego ludzie rezygnują z jeżdżenia rowerami. To utwór "Last Christmas" wygrywany wszędzie, przy prawie każdej okazji, albo i bez niej. Faktycznie nie jest to najlepsza muzyka do jazdy rowerem. Ale i na to jest sposób - własny zestaw bardziej pogodnych utworów w słuchawkach .
Dlatego nie przestawajcie jeździć! Przynajmniej do czasu, gdy zima przyjdzie naprawdę. A wtedy napiszemy Wam o tym jak cudownie jest nie stać w korku, gdy na drogach trwa zimowy paraliż.
Rafał Muszczynko