Człowiek w samochodzie konsumuje od kilkunastu do kilkudziesięciu razy więcej przestrzeni niż pieszy, rowerzysta czy pasażer komunikacji miejskiej. A miasta nie są z gumy. Zauważają to już wszyscy - na portalu Forsal cytowano niedawno ekspertów z GDDKiA, którzy wyliczyli, że biorąc pod uwagę, że co roku przybywa w Polsce 700-800 tys. aut osobowych, aby utrzymać natężenie ruchu na stałym poziomie, musielibyśmy budować 10 tys. km zupełnie nowych dróg rocznie. Proszę zaproponować gdzie.
Ale problem nie dotyczy jedynie korków. To choćby przestrzeń przeznaczana na parkingi czy garaże. Jeśli dojeżdżamy do pracy autem, zabieramy miastu na 8 godzin kilka metrów kwadratowych, które w tym czasie mogłyby pracować na jakość życia mieszkańców. Nie chodzi jedynie o wygodę poruszania się po chodnikach (choć to również poważny deficyt w polskich miastach). Ciekawe alternatywy proponują na przykład organizatorzy Park(ing) Day, corocznej imprezy, podczas której miejsca parkingowe w miastach zamieniają na tymczasowe parki i inne formy przyjaznej przestrzeni publicznej (http://parkingday.org/ ).
Firma konsultingowa Deloitte Consulting wyliczyła, że zagęszczenie ruchu samochodowego w krajach OECD przyczynia się do strat równych bagatela 3% PKB tych krajów (ponad 600 miliardów euro). To efekt m.in. szybszego zużywania się infrastruktury, zanieczyszczenia powietrza, utraconych korzyści (tak tak, również z punktu widzenia globalnej gospodarki lepiej jest pracować niż stać w korku).
Jeśli chcemy spojrzeć globalnie zyski, z jakimi wiąże się "jeden samochód mniej", warto skorzystać z kalkulatora przygotowanego przez Światową Organizację Zdrowia (http://www.heatwalkingcycling.org/index.php?pg=cycling&act=introduction ). Wylicza on, jakie korzyści (biorąc pod uwagę poprawę zdrowia populacji i spadek liczby wypadków) społeczeństwo odniosłoby, przy określonym wzroście udziału rowerów w ogóle ruchu.
Przesiadka na rower nie oznacza nagłego zatoru i utraty możliwości dojechania do pracy czy szkoły. Wręcz przeciwnie! Droga tam staje się nagle prosta! Możecie przejechać przez park, pojechać małymi bocznymi uliczkami, którymi jest krócej, choć samochodem jechać nie można. Nie tracicie czasu na stanie w korkach czy szukanie miejsca parkingowego. Według firmy TomTom, Warszawa jest najbardziej zakorkowanym europejskim miastem. W godzinach szczytu jedziemy przez miasto blisko 90% dłużej niż w nocy (przy europejskiej średniej poniżej 50%). Samochodem. Rowerem ten czas jest zawsze taki sam.
Rower nie pozbawia nas też możliwości robienia zakupów. Oczywiście nie wszyscy będą na tyle ambitni, by przewieźć rowerem regał, czy pół tony bananów. Ale codzienne zakupy w lokalnym sklepie (zamiast cotygodniowej wyprawy do supermarketu) to nie tylko przyjemność, mniej nerwów i spotkania (znowu!) z sąsiadami, ale też... więcej pieniędzy dla lokalnej gospodarki. Z holenderskich i niemieckich badań wynika, że choć zroweryzowani klienci wydają jednorazowo mniej, to robią częściej zakupy. Z kolei Szwajcarzy wyliczyli, że każdy metr kwadratowy parkingu rowerowego w handlowej okolicy generuje 7500 euro rocznie, wobec 6625 euro uzyskiwanych z metra kwadratowego parkingu samochodowego.
Na pewno codzienne dojeżdżanie rowerem nie jest dla wszystkich, ale nie jest to również zadanie dla supermana.