Gdańscy urzędnicy na rowerach. To nie ideologia, to środek transportu

- Służbowe rowery znacznie ułatwiają nam poruszanie się po mieście. Dzięki nim szybko docieramy do innych siedzib urzędu, na konferencje czy na spotkania - zapewniają gdańscy urzędnicy. Ale rowerów miejskich na razie nie planują.

16 lekkich, niedużych rowerów amerykańskiej firmy Dahon pracownicy magistratu dostali w kwietniu. Łatwe do dopasowania i złożenia stoją pod specjalnie do tego zbudowaną wiatą na parkingu za Urzędem Miejskim. Na 800 urzędników korzysta z nich ponad 100 osób.

Szybciej dojechać rowerem niż samochodem

- Ale obserwujemy tendencję wzrostową - podkreśla Remigiusz Kitliński, gdański oficer rowerowy. - Rowery służą tylko do zadań służbowych. Osoby, które przez cały dzień mają kontakt z klientem, nie muszą z nich korzystać. Intensywnie korzysta za to na przykład prezydent Lisicki.

Nie tylko on zresztą. - Jadę właśnie na spotkanie. Spieszę się, więc długo nie porozmawiamy - mówi, odpinając rower, Tomasz Drozdowski, zastępca dyrektora wydziału polityki gospodarczej.

- Nie za mały on dla pana? Mężczyzna nie wygląda na nim trochę zabawnie? - pytam.

- A gdzie tam! Kobiety się oglądają, więc chyba jest dobrze - żartuje Drozdowski, ruszając.

Służbowe składaki przydają się także Joannie Stępień i Bożenie Żmijewskiej, pracownicom tego samego wydziału.

- Przede wszystkim do poruszania się między oddziałami urzędu, gdy trzeba dostarczyć albo odebrać dokumenty lub pojechać na spotkanie - tłumaczy Joanna Stępień.

- Na Ołowiankę, gdzie często odbywają się konferencje, na Długi Targ do innych oddziałów czy na Długą do Izby Skarbowej wygodniej i szybciej dojechać rowerem niż samochodem, który na dodatek - zwłaszcza w sezonie - trudno zaparkować - dodaje Bożena Żmijewska, która także do pracy dojeżdża rowerem: - Z Suchanina jadę ok. 10 minut, z powrotem trochę dłużej, bo pod górkę. Ale to dobre dla kondycji.

Joanna Stępień, która mieszka w Gdyni, do pracy rowerem nie dojeżdża, ale regularnie jeździ nim w weekendy.

- Głównie po gdyńskich lasach. To dla mnie odskocznia od codzienności - wyznaje.

Ze służbowego roweru na prywatny

Remigiusz Kitliński mówi, że właśnie służbowe pojazdy zmobilizowały część urzędników do korzystania również z prywatnych: - Coraz więcej osób w ten sposób dojeżdża do pracy. Wystarczy spojrzeć na nasz parking, nieraz miejsc brakuje, by się przypiąć.

Pytam, czy rowerowym urzędnikom przyświeca też jakaś ideologia: myśl o ekologii, zdrowiu, a może zwyczajnie moda?

- Nie, to po prostu środek transportu - uważa Bożena Żmijewska. - Nie chodzi o ideologię, a o to, by przesiąść się z auta na rower. Choć gdy urodziło mi się dziecko, myślałam, że bez samochodu nie dam sobie rady. Okazało się jednak, że nie ma problemu, bym rano rowerem zawiozła je do żłobka, potem pojechała do pracy, a po południu w ten sam sposób wróciła z dzieckiem do domu.

- Co powinno się zmienić, żeby Gdańsk był miastem prawdziwie rowerowym? - pytam.

- Przydałyby się "trzymadełka" przy światłach, parkingi przed sklepami i instytucjami, a także kultura jazdy - ze strony zarówno rowerzystów, jak i pieszych i kierowców. By ci ostatni nie traktowali cyklistów jak przeszkody - wyliczają urzędniczki.

A miejskie wypożyczalnie, do których Gdańsk już raz się przymierzał?

- Rzeczywiście, był inwestor, ale się wycofał - przyznaje Kitliński. - Nowego miasto nie szuka. Dlaczego? System miejskich rowerów, jaki mają np. Kraków, Wrocław czy Warszawa, to inwestycja tak naprawdę tylko na pokaz. 200 jednośladów na miasto to zdecydowanie za mało. Poza tym to drogi pomysł, a Gdańsk ma teraz ważniejsze rowerowe wydatki, choćby na kolejne parkingi.

Z opinią Kitlińskiego zgadza się m.in. Cezary Grochowski, prezes Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej: - 150-200 rowerów na całe miasto to efekt bardziej propagandowy niż realnie wpływający na jakość komunikacji. Sama idea roweru miejskiego jest słuszna, ale sprawdza się tylko przy odpowiednio dużej skali: minimum 1000-1500 pojazdów, inaczej służy tylko budowaniu wizerunku miasta przyjaznego rowerzystom. Wrocław, gdzie dramatycznie brakuje ścieżek, powinien ten milion złotych, które wydał na system rowerów miejskich, przeznaczyć na nowe trasy.

Podyskutuj o rowerach

Rowerowa debata odbędzie się 5 września, w godz. 18-20, w Centrum Wystawienniczo-Konferencyjnym AmberExpo, (Gdańsk, ul. Żaglowa 11) i poprzedzi Kongres Mobilności Aktywnej, organizowany w kolejnych dniach w tym samym miejscu przez Pomorskie Stowarzyszenie Wspólna Europa. Debatę organizują akcja "Polska na rowery" oraz Gazeta Wyborcza.

Artykuł pochodzi z trójmiejskiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Agora SA