Rowerem pod prąd. Na opolskiej Pasiece

Po dziewięciu latach oporu i zasłaniania się prawem opolski urząd miasta zezwolił rowerzystom na jazdę pod prąd po jednokierunkowych ulicach. Jeszcze w tym miesiącu odpowiednie tablice pojawią się na Pasiece.

Tablice z informacją "nie dotyczy rowerzystów", dzięki którym będzie można jeździć pod prąd, pojawią się na ulicach: Powstańców Śląskich, Niedziałkowskiego, Ostrówek, Konsularnej, Pasiecznej i Barlickiego.

W piątek podczas spotkania miejskiej komisji ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego członkowie tego zespołu zaakceptowali nową organizację ruchu na terenie wyspy Pasieka.

Z decyzji urzędu miasta zadowolony jest Sławomir Szota, oficer rowerowy . - Ważne jest, abyśmy docelowo otworzyli dla ruchu rowerowego jak największą liczbę ulic, w tym jednokierunkowych, dla rowerzystów w obie strony. Aby tego dokonać, należy wykonać pierwszy krok, zacząć od rzeczy najprostszych, by z czasem rozwiązywać bardziej skomplikowane - mówi.

Bogumił Siewruk, wieloletni animator kultury rowerowej w Opolu , uważa natomiast, że kompromitacją miasta jest to, iż trzeba było na tę decyzję czekać tak długo. - Pierwsze postulaty dotyczące udostępnienia rowerzystom jednokierunkowych ulic podnosiliśmy już w 2003 roku. Przez te wszystkie lata cykliści podejmowali wiele inicjatyw, wskazywali przykłady z innych miast, apelowali do urzędników i nic. Jak można przez dziewięć lat przekonywać, że jazda pod prąd jest niezgodna z prawem, a teraz nagle zmienić zdanie? - pyta.

Lobby rowerowe w tej konkretnej sprawie nasiliło się w ostatnich latach. Na łamach "Gazety" wielokrotnie przekonywaliśmy, że jazda rowerem pod prąd to standard nie tylko w Krakowie , Gdańsku czy Wrocławiu , ale nawet w Brzegu, Nysie czy Skorogoszczy. Ratuszowi urzędnicy otrzymali nawet pismo - analizę autorstwa Marcina Hyły, krajowego specjalisty od infrastruktury rowerowej, który przekonywał, że "polskie przepisy jednoznacznie dopuszczają dwukierunkową organizację ruchu rowerowego w jezdni ulic jednokierunkowych. W przepisach prawa istnieją specjalne instrumenty w postaci znaków drogowych przeznaczonych do wyznaczania takiej organizacji ruchu oraz zasad ich stosowania".

Postawieni pod ścianą urzędnicy z Opola rozesłali wówczas do innych miast pisma z prośbą o informację, na jakich zasadach funkcjonuje u nich jazda rowerem pod prąd. Po otrzymaniu odpowiedzi w grudniu ubiegłego roku stwierdzili: "W innych miastach ruch rowerzystów pod prąd odbywa się niezgodnie z prawem". Cykliści osłupieli i ironizowali, że idąc tokiem rozumowania opolskich urzędników, sprawa już dawno powinna trafić w Gdańsku czy w Brzegu do prokuratury. Po tym orzeczeniu temat zamarł na pół roku, by teraz znów ujrzeć światło dzienne. Skąd w ratuszu zmiana zdania? - Nabyliśmy w tej sprawie nowe doświadczenie, dlatego postanowiliśmy ponownie rozpatrzyć i pozytywnie zaakceptować te rozwiązania - mówi lakonicznie Beata Sprawka z wydziału infrastruktury technicznej, przewodnicząca miejskiej komisji bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, opolscy urzędnicy odwiedzili jedno z niemieckich miast, gdzie mieli okazję przyjrzeć się, jak w praktyce wygląda jazda rowerem pod prąd.

Artykuł pochodzi z opolskiego wydania lokalnego Gazety.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.