Zasada jest prosta: Jeździsz w tym, co lubisz. Choć złośliwie można by powiedzieć, że z rowerzystami jest trochę tak jak z właścicielami psów - czasem rower upodabnia się do właściciela, czasem właściciel do roweru. Są tacy, którzy swój strój dobierają tak, by pasował do ukochanego jednośladu. Inni przebierają rower, by komponował się z nową sukienką. Ale jedno wiadomo na pewno: plecak i podwinięte nogawki znoszonych dżinsów są passé!
- Podwinięte nogawki i plecak? To mój Sebastian. Kiedy jedziemy razem, ja trzymam się 20 metrów z tyłu i udaję, że się nie znamy - śmieje się Maria Glondys. Sama, w przeciwieństwie do swojego partnera, uwielbia ubierać się kolorowo: bluzka w biało-czerwone paski, skarpetki w groszki, granatowe tenisówki z białymi kokardkami. Jej rower na razie jest czarny, ale wkrótce i na nim ma pojawić się jakiś kolorowy wzór.
- Jest uniwersalny, więc mogę go ubrać we wszystko, na co mam ochotę. Chciałam kupić klasycznego holendra, ale w końcu udało mi się znaleźć fajny polski rower. Lekki, wygodny, no i niedrogi. Mieszkam w Podgórzu, więc na dwóch kółkach mogę dostać się wszędzie - na Rynku, przed kościołem św. Wojciecha, Maria zdejmuje z roweru wiklinowy koszyk, który z bagażnika zmienia się w piknikowy gadżet. Na kierownicy wiesza granatowy kask w białe wzorki. - Jeśli chce się mieć stajla na rowerze, to jeździ się bez kasku. Ale ja nie chcę rezygnować z bezpieczeństwa. Nigdzie nie mogłam dostać ładnego kasku na rower miejski, więc kupiłam taki do skakania - opowiada.
Pod Wawelem ścieżką rowerową jedzie elegancka kobieta w jasnym płaszczu, czerwonej apaszce i dużych czarnych okularach przeciwsłonecznych. Hanna Zarycka jest nauczycielką w szkole muzycznej i doskonałym przykładem na to, że rower to nie pasmo wyrzeczeń. Do szkoły na ulicy Basztowej jeździ z Łagiewnik. Zawsze na rowerze.
- Jestem raczej sportowym typem kobiety, więc z elegancją nie przesadzam, ale rower nie przeszkadza, żeby się dobrze ubrać. Plecaka nie znoszę, więc wszystko wożę w sakwie z tyłu. Małą elegancką torebkę też. Trencz ucięłam, żeby go dostosować do jazdy na rowerze. Teraz jest przed kolano. Trzeba sobie jakoś radzić - mówi Hanna.
Wygląda na to, że nad Wisłę dotarło wreszcie przekonanie, że rower nie jest nierozerwalnie związany z lycrowymi getrami, wszystkoodpornymi kombinezonami, wysłużoną bluzą i podwijanymi nogawkami spodni przytrzymywanymi odblaskiem. Coraz więcej osób wsiada na rower ubranych tak samo jak do autobusu czy samochodu.
Marcin Hyła (Stowarzyszenie Miasta dla Rowerów): - Fajnie, że dziewczyny jeżdżą w "cywilnych" ciuchach. Jeśli ktoś lubi się wystroić do kina, knajpy, teatru, to czemu tego nie zrobić? Rower ma nam ułatwiać przemieszczanie się po mieście, a nie sprawiać, że zrezygnujemy z eleganckich ubrań. Panowie też nie powinni bać się lepiej ubrać na rower - sugeruje.
Sam znany jest z tego, że gdy trzeba, na rower wsiada w garniturze.
Zwyczaj jeżdżenia "na elegancko" do pracy, restauracji czy na zakupy dwoma zgrabnymi słowami: "cycle chic" (w wolnym tłumaczeniu "rowerowy szyk") określił duński fotograf Mikael Colville-Andersen. Na myśl nasuwają się znane filmowe przykłady. Któż nie pamięta pełnej gracji Audrey Hepburn, która w filmie "Sabrina" z szerokim uśmiechem i głową podniesioną wysoko do góry wsiada na rower we wzorzystej sukni za kolano, albo przezabawnego Pee Wee Hermana z amerykańskiej komedii Tima Burtona w charakterystycznej muszce, szarym garniturze i białych mokasynach na stylowym czerwonym cruiserze?
Takich przykładów nie trzeba szukać w kinie. Kiedy Colville-Andersen zaczął fotografować rowerzystki i rowerzystów na ulicach Kopenhagi, okazało się, że oryginalnych stylizacji nie brakuje. Blog Copenhagen Cycle Chic stał się nie tylko dokumentacją tego, co fotograf obserwował na ulicach swojego miasta, ale swoistą księgą rowerowej mody, z której inspiracje czerpią rowerzyści na całym świecie. Z siodełek zerkają tu kobiety w wysokich obcasach, drogich futrach, fikuśnych czapkach i z rozwianymi włosami. Są mężczyźni w garniturach, stylowych nakryciach głowy, ze skórzanymi teczkami zawieszonymi na kierownicy. Są rodzice odwożący na dwóch kółkach dzieci do przedszkola, biznesmeni z laptopami pod pachą i młodzi muzycy mknący przez miasto z wiolonczelą na plecach albo skrzypcami przewieszonymi przez ramię.
Szybko okazało się, że rowerowych elegantów nie brakuje też w Nowym Jorku, Londynie, Madrycie, Krakowie... Pomysł chwycił i autorzy podobnych blogów zaczęli monitorować rowerową modę na ulicach swoich miast.
- Tym, czym dla świata mody jest słynny "The Sartorialist" Scotta Schumana, pokazujący najbardziej kreatywne i stylowe stroje mieszkańców Nowego Yorku, Paryża i Mediolanu, tym dla świata eleganckich rowerzystów jest Copenhagen Cycle Chic Mikaela Colville-Andersena, który zapoczątkował cały ten szum związany z miejską kulturą rowerową. To on sfotografował rowerzystkę w 10-centymetrowych obcasach, jadącą w samym środku miejskiego zgiełku - mówi Joanna Jałowiec, która w 2008 r., zainspirowana przez duńskiego fotografa, założyła blog Kraków Cycle Chic.
- Zaczęłam prowadzić go w najmniej odpowiednim momencie: w samym środku mroźnej zimy. Wtedy odkryłam, że w Krakowie ludzie jeżdżą rowerami cały rok. Nielicznie, nieśmiało, ale jednak. Drugie odkrycie przyszło wiosną. Okazało się, że to, co obserwowałam na zagranicznych blogach cycle chic, obecne jest również na krakowskich ulicach. Mnóstwo kobiet i mężczyzn wsiada na rower w strojach powszechnie uznawanych za nierowerowe. Cykliści stali się bardziej odważni - podkreśla Joanna.
Sama po Krakowie porusza się amerykańską szosówką Huffy z przerzutkami w kolorze wściekłego różu.
- Mało stylowy, ale za to niezawodny. Gdybym miała dopasować się strojem do mojego pojazdu, co jest często spotykane na ulicy, musiałabym codziennie zakładać hiphopowe bluzy, najlepiej w neonowych kolorach. Kiedy założyłam bloga, odważyłam się jeździć w butach na wysokich obcasie. Polecam! To element ubioru, który udowadnia, że rower to miejski środek transportu odpowiedni dla każdego i niemal w każdej sytuacji - podkreśla rowerzystka.
Do szpilek krakowskie cyklistki muszą się jeszcze przekonać, bo na ulicach wciąż dominują balerinki i tenisówki, ale wystarczy zapytać o zdanie pierwszą napotkaną rowerzystkę na obcasach, a na pewno usłyszymy, że takie buty nie tylko nie przeszkadzają, a nawet ułatwiają jazdę. No i jak dodają szyku!
Małgosia Hawajska, fizjoterapeutka, instruktorka pilatesu: - Szpilki, sukienka? Dopiero w połączeniu z takim strojem rower jest naprawdę sexy. Jeżdżę wszędzie: do pracy, na zakupy, do kina, czasem na imprezę. Wtedy małą torebeczkę wrzucam do koszyka. Nie byle jakiego. Musi być wiklinowy, bo tylko taki dobrze się prezentuje - wylicza. - Na rowerze jeździ też moja siostra. Znajomi śmieją się, że dwie siostry Hawajskie szorują w Krakowie obcasami po betonie na zakrętach. Ale o to chodzi! - dodaje Małgosia.
Niepisany dress code eleganckiej rowerzystki zawiera więcej takich dodających szyku elementów. Krakowianki wymieniają okulary przeciwsłoneczne, wzorzyste apaszki, zwiewne spódnice, kolorowe rajstopy, a czasem przydają się też elegancki kapelusz albo zawadiacki kaszkiet.
- Takich gadżetów na naszych ulicach jest coraz więcej. Moja praprapranarzeczona była znana z tego, że jeździła po Krakowie w futrze z norek. W latach 90. była zupełnym wyjątkiem. Teraz kobiety coraz częściej decydują się na sporą dozę elegancji. Ostatnio minęła mnie dziewczyna w bardzo stylowym kapelusiku. Fajnie patrzeć, że to się rozwija - mówi Marcin Hyła.
Ale czy to oznacza, że skoro ktoś lubi sportowe ciuchy, musi zmieniać swój wizerunek? - Na co dzień chodzisz w glanach i czarnych bluzach? Wspaniale, wyjdź z domu i wsiądź na rower. On ma być częścią stylu życia, a nie wymagającą wysiłku dobudówką do wizerunku - podkreśla Joanna Jałowiec.
Kiedy siedem lat temu po raz pierwszy pojechała do Amsterdamu, pomyślała sobie: ale tu kolorowo. - Zobaczyłam na żywo, jak na skrzyżowaniach tworzą się rowerowe korki, a prawie każdy jednoślad wygląda inaczej. Niektóre zupełnie przebrane, inne miały wymienione pojedyncze elementy: siodełka, uchwyty. A przeróżne sakwy, koszyki, kolorowe dzwonki to był standard - wspomina Małgosia Radkiewicz. - Tymczasem w Polsce panowała w tym temacie lekka partyzantka. Żeby znaleźć taki gadżet, trzeba się było nieźle nakombinować. W sklepach rowerowych były dziesiątki liczników, dętek, błotników, ale akcesoriów prawie żadnych - dodaje.
Mając za sobą doświadczenie w pracy u londyńskiego projektanta biżuterii, w ubiegłym roku postanowiła połączyć modę z rowerami i otworzyła butik z rowerowymi gadżetami BikeBelle. Absolutnym hitem są podobno koszyki rowerowe i klipsy do sukienek. - Inspirujemy się tym, co pojawia się na wybiegach. Podpatrujemy, jakie motywy i kolory w danym sezonie proponują Gucci czy Prada, i w podobnym stylu projektujemy koszyki, tak żeby rowerzystki mogły dopasować rower do stroju. W tym sezonie stawiamy na kropki i grochy, bo w każdym sklepie z ciuchami pełno jest takich ubrań. Największym szpanem są ładne skórzane sakwy na rower, ale to już większa inwestycja - wyjaśnia Małgosia.
Klipsy, jak tłumaczy, mają ułatwiać życie tym rowerzystkom, które nie wyobrażają sobie jazdy na rowerze w innym stroju niż zwiewna spódnica, a nie chcą paść ofiarą "efektu Marylin". - Wszystko po to, żeby nie znaleźć się na środku mostu Dębnickiego ze spódnicą na twarzy. To najbardziej zdradliwe miejsce w Krakowie - śmieje się.
Żeby zachęcić krakowian do przemieniania swoich jednośladów w niepowtarzalne pojazdy, zorganizowała w ubiegłym roku w ramach Święta Cyklicznego warsztaty stylizacji rowerów. - Damski miejski rower można zmienić nie do poznania, montując oryginalny koszyk i przyozdabiając go kwiatami. Kolorowe sztuczne kwiaty to najprostszy i najtańszy sposób, a rower od razu zyskuje stylowy wygląd. Ale panowie, którzy jeżdżą na ostrym kole, też mają sporo możliwości. Wystarczy wymienić uchwyty albo siodełko. Świetnym rozwiązaniem są też kolorowe nakrętki na wentyle w różnych kształtach. Taki drobiazg, a wiele zmienia - radzi Małgosia.
Podobnie jak ona wielu krakowskich aktywistów rowerowych chciałoby, żeby coraz więcej krakowian przekonało się do jazdy "w cywilu", z pewną dozą rowerowej elegancji.
Dlatego kwietniowa Masa Krytyczna - rowerowy przejazd przez miasto organizowany w każdy ostatni piątek miesiąca - była... "Elegancka".
- Pokazaliśmy, że krakowscy rowerzyści ubierają się szykownie i modnie. Najfajniej ubranym rowerzystom i rowerzystkom rozdane zostały nagrody (podwójne wejściówki do Kina pod Baranami i Kina Kijów).
Artykuł pochodzi z krakowskiego wydania Gazety.