Jest to zrozumiałe, bowiem Pan Clarkson przebywa aktualnie w Kopenhadze - miejscu powstania Cycle Chic i jednym z miast, które regularnie przoduje w rankingach jakości życia i zadowolenia mieszkańców. Jeremy Clarkson zauważa:
Dziennikarz motoryzacyjny nie omieszkał porównać tutejszej infrastruktury transportowej do tej w Wielkiej Brytanii:
Tym samym Clarkson zauważył jeden fakt oczywisty dla każdego przedstawiciela wstrętnego i brodatego (jak sam uważa) lobby rowerowego w Wielkiej Brytanii (i na świecie): Infrastruktura rowerowa to podstawa. Wygodne drogi rowerowe i bezpieczne rozwiązania na skrzyżowaniach w Kopenhadze nie są po to by dogodzić rowerzystom. One sprawiają, że kierowcy i rowerzyści mogą i chcą dzielić się drogą oraz współpracować. Infrastruktura kiepska, jakiej najwidoczniej nie brakuje w Wielkiej Brytanii, sprawia natomiast, że jazda zamienia się w walkę o życie lub walkę o miejsce na jezdni z innymi uczestnikami ruchu.
Clarkson zauważył jednak coś jeszcze. Odpowiednio dostosowane do roweru miasto nie tylko kształtuje pośladki pięknych Pań na rowerach (które to również były przez felietonistę chwalone), ale także trwale zmienia zachowania ludzi, sposób ubierania się. Przyjazne miasto kształtuje pewną lepszą kulturę, rowerową kulturę - której istnienie jest w stanie oczarować nawet dziennikarzy motoryzacyjnych.
Rafał Muszczynko
p.s. Kula ognia spadająca w przepaść to mały przytyk w kierunku "legendarnej" rajdowej grupy B, której istnienie zakończył własnie taki wypadek, a do której miłośników o ile mi wiadomo Pan Clarkson także się zalicza.