Dlaczego nie stać nas na niejeżdżenie rowerami

Wiele mówi się o różnych aspektach jeżdżenia rowerem. Ale mało kto pisze cokolwiek o tym jak rowerzyści wpływają na miasto, na społeczeństwo, na państwo w całości.

Nikogo nie trzeba chyba przekonywać, że ruch to zdrowie. Gorzej, jak się chce tym argumentem przekonać władze do promowania roweru jako codziennego środka transportu. Od razu pojawia się obawa (czy wręcz zarzut), że jazda na rowerze jest niebezpieczna i że na rowerze i tak jeździć będą jedynie osoby które są zdrowe i sprawne.

Z pomocą przychodzi WHO czyli Światowa Organizacja Zdrowia. Udowodniła ona niedowiarkom, że rower się opłaca ponad oczekiwania.

Instytucja ta stworzyła narzędzie pozwalające na obliczenie oszczędności w wydatkach zdrowotnych uzyskanych dzięki zwiększeniu ruchu pieszego i rowerowego ( www.heatwalkingcycling.org ).

W kilku słowach: narzędzie to służy do pomocy w podejmowaniu decyzji, pozwala ocenić oszczędności zdrowotne uzyskane przy podanym poziomie ruchu pieszego i rowerowego. Oczywiście uwzględnione zostały również koszty związane z przewidywanym wzrostem wypadków drogowych. Podkreślam, że narzędzie nie jest dziełem aktywistów rowerowych ale WHO, i opiera się na rzetelnych wieloletnich badaniach medycznych.

A w grę wchodzą miliony złotych, gdyż wbrew pozorom aktywność fizyczna, nawet tak niewielka jak poruszanie się pieszo lub nawet powolna jazda na rowerze, redukuje mocno ryzyko zachorowań na wiele chorób - i to nie tylko serca, czy będących wynikiem otyłości. Dla przykładu już 3,5 godziny tygodniowo średnio intensywnego ruchu redukuje o aż 70% ryzyko raka piersi, który jest jednym z głównych przyczyn zgonów wśród kobiet.

Okazuje się wiec, ze samochód jest więc dużo bardziej niebezpieczny dla zdrowia (i finansów publicznych) ze względu na indukowaną nieaktywność fizyczną, niż emisje CO2 i zanieczyszczeń takich jak dwutlenek azotu, tlenek węgla, benzen czy PM10 (co nie znaczy, że te czynniki są bez znaczenia).

Dodatkowo, opisywane narzędzie WHO pozwala na ocenę oszczędności wydatków zdrowotnych jedynie ze względu na uniknięte zgony. Nie uwzględnia ani unikniętych chorób (tych nie prowadzących do zgonu, ale kosztujących zarówno ZUS jak i pracodawców), ani tym bardziej pozostałych benefitów z rozwoju ruchu rowerowego i pieszego, takich jak poprawienie atrakcyjności przestrzeni publicznej, oszczędność z niższych wydatków na transport samochodowy lub zbiorowy itd. Bez wątpienia uzyskany rezultat można praktycznie podwoić żeby zobaczyć jaki będzie "globalny zysk".

W tym momencie czytania na pewno jesteście ciekawi "ile konkretnie tych oszczędności?". Zachęcam do korzystania z narzędzia WHO - oceńcie ile wasze miasto mogłoby oszczędzić mając chociażby 15 procent udziału rowerzystów w ruchu... Dla przykładu wpisałem do narzędzia miasto w którym 100 000 osób jeździ 200 dni w roku po 30 minut. Wynik: 127 zgonów mniej rocznie. Oszczędność finansowa zależy oczywiście od kluczowego parametru "ceny za ludzkie życie". Przy poziomie sugerowanym domyślnie przez narzędzie wychodzi 80 milionów euro rocznie, czyli ponad 300 milionów złotych. Czy już rozumiecie dlaczego uważam, że po prostu nie stać nikogo na nieinwestowanie w rower?

Jeżeli przekonałem was do tego, że rower się opłaca, to każdy pewnie się zastanawia "gdzie zmieścić te rowery, żeby nie przeszkadzały pieszym i kierowcom". Głęboko wierzę, że zachodnie doświadczenia pokazują, że najtańsze i najskuteczniejsze jest "uspokajanie ruchu" w miastach. Zakłada ono cala serie działań: radykalne zmniejszenie notowanych prędkości maksymalnych samochodów w mieście, chociażby poprzez egzekwowanie przestrzegania prędkości 50 km/h na głównych arteriach. Można to osiągnąć poprzez zwężanie pasów ruchu oraz zainstalowanie fotoradarów, oraz poprzez wprowadzanie stref "tempo-30" na pozostałych ulicach.

W przeciwieństwie do tego, co niektórym podpowiada intuicja, takie ograniczenia upłynniają ruch i nie zwiększają korków, a dając wyższy komfort i bezpieczeństwo pieszym i cyklistom. Ponadto należy bezwzględnie zniechęcić kierowców do parkowania w miejscach niedozwolonych, o ile to możliwe używając innych środków niż nieestetyczne słupki. Ustawianie ławek czy stojaków rowerowych będzie miało ten sam efekt spełniając przy tym inną funkcję.

Olivier Schneider

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.