W budowie infrastruktury rowerowej nie chodzi o oddanie do użytki iluś kilometrów tras, czy o wydanie określonej sumy pieniędzy. Budowanie miasta przyjaznego cyklistom to proces, który przede wszystkim polega na zmianie sposobu myślenia. Rowerzystom można ułatwić życie na tysiące sposobów, przy czym zwykle można zrobić to "przy okazji", drobnym lub zerowym kosztem.
Oczywiście pokazane niżej detale nie zastąpią sieci dróg rowerowych, pasów w jezdni, kontrapasów, stojaków rowerowych, ani uspokojenia ruchu. Nie są też cyklistom konieczne do życia w takim samym stopniu jak powietrze w dętce lub asfalt pod kołami. Ale z pewnością ułatwiają życie. Poza tym świadczą o otwartych umysłach i chęci bycia najlepszymi inżynierami i urzędnikami na świecie. A to jest prawdziwą podstawą sukcesu.
Jest wiele okazji, w których promocja ruchu rowerowego polega po prostu na nie szykanowaniu go. Jednym z przykładów są ulice jednokierunkowe, których jednokierunkowość wynika z szerokości aut i braku miejsca by dwa ich sznury się bezpiecznie minęły. Rowerzystów, z racji na niższą szerokość ich pojazdów te ograniczenia nie powinny dotyczyć. Podobnie jak ograniczenia dotyczące ślepych ulic, niemożliwości wjazdu na obszar Starych Miast i w inne miejsca, gdzie to auta są niemile widziane.
Przy okazji - ułatwiając życie rowerzystom, dajemy kierowcom alternatywę i zniechęcamy ich do łamania prawa i np wjeżdżania tam, gdzie nie powinni. Dzięki temu także miejskie służby mają później łatwiejsze zadanie.
Wybudowanie trasy rowerowej lub ułatwienia to nie koniec. W rzeczy samej, to dopiero początek. Trasa rowerowa, nawet najlepiej wybudowana, do niczego się nie nada, gdy będzie nieprzejezdna. Dlatego o trasy rowerowe (podobnie jak o drogi dla aut) trzeba dbać. To dotyczy sprzątania, odśnieżania w zimę, a także naprawy uszkodzeń (np dziur).
Oczywiście po dziurawej kostce, śmieciach, albo lodzie i śniegu też da się pojechać rowerem (przynajmniej górskim), tak samo jak terenowym autem da się pojechać po dziurawej polnej drodze. Ale skoro myślimy poważnie o ruchu rowerowym, warto wyjść ponad schemat 3Z ("Zaprojektuj, Zbuduj, Zapomnij") i zapewnić przejezdność tras ponad żałosne minimum.
Większość cyklistów codziennie porusza się na tych samych trasach (zwykle dom-praca-dom, albo dom-szkoła-dom), czasem z wizytą w sklepie po drodze. Bywa jednak, że cyklista chce się wybrać w miejsce sobie do tej pory nieznane. Nie koniecznie musi to być rekreacyjny wyjazd do lasu. Często jest to jazda do nowej pracy, do sklepu w innej dzielnicy, albo do nowego znajomego.
Aby cykliście pomóc w tych podróżach w nieznane, warto wskazać mu drogę. System informacji miejskiej, albo znaki informacyjne umieszczone przy trasach rowerowych i wskazujące najlepszą drogę nie kosztują wiele (zwłaszcza w porównaniu z tymi dla aut), a znacznie ułatwiają i uprzyjemniają jazdę. Zwłaszcza, że najlepsza trasa rowerem nie zawsze jest tą samą trasą, którą pojechalibyśmy autem.
Jazda rowerem powinna być bezpieczna. Dlatego niektóre miasta nie oglądając się na przepisy krajowe, wymyślają własne innowacje w tym zakresie. Takie jak widoczne na zdjęciu lustro pod sygnalizatorem, które kierowcy skręcającego auta może pokazać co dzieje się na tej części drogi, której nie widzi on we własnych lusterkach.
Ale bezpieczeństwo nie polega tylko na zapewnieniu, by poszczególni uczestnicy ruchu na siebie nie powpadali. Bezpieczeństwo rowerzysty to także jego komfort psychiczny. A ten jest znacznie większy, gdy cyklista w razie awarii lub nagłego załamania pogody może liczyć na jakieś wsparcie.Najlepszym przykładem wsparcia miasta dla cyklistów są darmowe uliczne kompresory znajdujące się w kluczowych miejscach Kopenhagi. Pomagają cyklistom nie tylko podczas pompowania dętki po złapaniu gumy, ale także wtedy, gdy po prostu zapomną sprawdzić ciśnienia w kole przed jazdą, albo załadują na rower ciężki bagaż i będą musieli dopompować koła.
Inny przykład to możliwość skorzystania z komunikacji. Tak naprawdę mało który cyklista korzysta z tego przywileju. To proste - gdy chce się jechać autobusem, nie bierze się roweru. Są jednak sytuacje, w których możliwość przejazdu autobusem z rowerem okazuje się pomocna. Oczywistym przykładem jest awaria roweru lub załamanie pogody, ale przewóz komunikacją przydaje się też, by np pokonać wyjątkowo nieprzyjazny cyklistom fragment trasy bez drogi rowerowej. Zapewnienie tej możliwości nic nie kosztuje. Dlaczego więc tego nie zrobić?Jazda rowerem powinna w jak największym stopniu polegać na jeździe, a w jak najmniejszym na staniu. Dlatego ważne jest by minimalizować straty czasu, jakie dotykają cyklistów.
Najlepszym przykładem takiego rozwiązania jest "zielona fala" dla rowerzystów na ulicy Norrebrogade w Kopenhadze . Jadąc nią z prędkością 20km/h w kilometrów na godzinę (z rana w kierunku do centrum, a po południu w przeciwną stronę, cyklista nie napotyka na swej drodze ani jednego czerwonego światła. 20 km/h jest też prędkością odpowiednią dla komunikacji miejskiej, która co prawda jedzie szybciej, ale po drodze ma też przystanki.
Oczywiście nie zawsze możliwe jest takie uprzywilejowanie cyklistów. Nie wszędzie da się zapewnić priorytet w sygnalizacji, albo pierwszeństwo dla rowerzystów. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by w takiej sytuacji przynajmniej uprzyjemnić czekanie.Jednym z przykładów jak to zrobić, jest wynalazek z Kopenhagi - podnóżek do opierania się nogą podczas oczekiwania na zielone światło. Napis na podnóżku głosi: "Hej, rowerzysto! Oprzyj tutaj nogę. I dzięki, że jeździsz rowerem!"
Innym przykładem dbałości o cyklistów jest sygnalizacja świetlna w holenderskim mieście Zwolle. Zainstalowany przy skrzyżowaniu niewielki czujnik wykrywa opady. Gdy leje, cyklista ma większy priorytet w ruchu i szybciej dostaje zielone, by mniej zmoknąć.
Wiele ułatwiających życie dodatków można budować przy okazji wydawałoby się zupełnie nie rowerowych inwestycji. Najlepszym przykładem takiego rozwiązania są rynny na schodach ułatwiające wprowadzenie roweru.
Rozwiązanie takie, przyjmujące formę betonowych rynien lub po prostu kawałka stalowego ceownika przykręconego do schodów, znajdziemy przy praktycznie każdych schodach w Holandii. Koszt? Bliski zeru. A ułatwienie we wprowadzaniu ciężkiego roweru jest olbrzymie.
Najlepszym sposobem promocji, jest pokazanie, że jazda rowerem jest naturalną, codzienną i często wykonywaną czynnością. W tym celu Kopenhaga wymyśliła liczniki rowerów (patrz zdjęcie na górze artykułu). Urządzenia te służą głównie temu, by pokazywać wszystkim jak wiele jest cyklistów. Przy okazji mogą też pomagać w analizowaniu potoków ruchu rowerowego w celu rozwoju sieci tras rowerowych.
Innym przykładem reklamy mogą być kampanie promujące jazdę rowerem wśród mieszkańców i odwiedzających miasto. Jedną z pierwszych rzeczy, jaką otrzymałem w punkcie informacji miejskiej na dworcu kolejowym w Amsterdamie, była mapa miasta. A na niej hasło zachęcające do jazdy rowerem. Podobne hasło spotkałem też na plakatach w różnych częściach miasta.
A co by Wam ułatwiło życie? Które ułatwienia się Wam podobają? A może macie pomysł na własne? Napiszcie nam o tym. Chętnie o nich napiszemy. Poza tym, a nuż przeczyta to jakiś urzędnik z Waszego miasta!
Rafał Muszczynko