Z Kociewia nad Bałtyk

W Gniewie rycerze pożyczyli mi zbroję, ale przy okazji zakuli w dyby...

W Bory Tucholskie wybrałem się ze znajomymi, którzy zachwalali je jako idealne miejsce dla turystyki rowerowej. I tak pewnie jest, ale w ciągu tygodniowego pobytu był taki upał, że nawet gęsto rosnące drzewa (jak to w borach) nie dawały na tyle cienia, żeby cały dzień spędzać na rowerze. Tym bardziej że rejon Ocypla aż roi się od jezior - w promieniu kilku kilometrów jest ich tu dwanaście.

Wylądowaliśmy nad Wielkim Ocyplem - jednym z najpiękniejszych, z największą na Kociewiu plażą. I jak tu się ruszać z takiego miejsca! Ograniczyliśmy się do kąpieli, opalania i grillowania, od czasu do czasu urządzając wypady w najbliższą okolicę. Już ta namiastka wypraw dała mi wyobrażenie o pięknie tutejszych tras rowerowych. Trzeba będzie tu wrócić, tym bardziej że to drugi co do wielkości obszar leśny w Polsce, z dobrze oznakowanymi leśnymi drogami, starymi chatami, dworkami i piękną przyrodą.

Tydzień szybko minął, znajomi musieli wracać na Śląsk, a mnie zrobiło się szkoda i pogody, i tachanego na marne przez całą Polskę roweru. Postanowiłem pojechać na nim w drugą stronę - nad morze.

***

Płaski odcinek z Ocypla do Skórcza (najpierw 11 km lokalną pustą drogą przy śpiewie budzących się ptaków, dalej 6 km ruchliwszą nr 214) i chłód poranka utwierdziły mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem. W Skórczu uciekłem 2 km w stronę Kwidzyna, by odbić w lewo i lokalnymi drogami przez Majewo i Morzeszczyn (stąd jest droga nr 234) dotrzeć po następnych 26 km do Gniewu. Nie było już tak płasko i tak chłodno, ale pod zamek podjechałem w dobrej formie.

Przed szturmem na zamek postanowiłem przyjrzeć się samemu miastu. Powstało w XIII w., ale tutejsze ziemie już od X w. były świadkami burzliwej historii, przechodząc z rąk do rąk dawnych Polan. W końcu w ramach wdzięczności za pomoc w walkach z sąsiednim księciem Świętopełkiem książę Sambor odebrał Gniew cystersom i przekazał Krzyżakom. Była to pierwsza posiadłość zakonu na lewym brzegu Wisły. Ważne położenie strategiczne zdecydowało o budowie zamku, który ukończono w 1297 r. Przy nim rozwinęło się miasto, które do dziś zachowało średniowieczny układ z prostopadłymi ulicami i centralnie położonym kwadratowym rynkiem. Pośrodku rynku stoi gotycki ratusz (nadal pełni swoją funkcję). Ciekawe są również stare kamienice i XIV-wieczny kościół św. Mikołaja.

Zamek przez wieki zmieniał właścicieli, by po pokoju toruńskim zawartym w 1466 r. między Polską a Krzyżakami (zakończył wojnę trzynastoletnią) stać się częścią państwa polskiego. Parę lat później starosta gniewski Jan Sobieski, późniejszy król, zbudował dla swojej żony Marii Kazimiery Pałac Marysieńki - dzisiaj jest tu hotel.

Wiedząc, że w zamku ma siedzibę Bractwo Rycerskie, spodziewałem się twardego oporu. Okazało się, że są nadzwyczaj przyjaźnie nastawieni do przyjezdnych - pozwolili mi założyć zbroję, po czym dla zabawy zakuli mnie w dyby. I pewnie do dzisiaj bym w nich tkwił, gdyby nie drobna opłata na hulaszcze życie rycerzy i nowe zbroje wytwarzane na miejscu przez pracownię kowalsko-płatnerską. Wolałem jednak nie ryzykować kolejnych przygód z krewkimi rycerzami, wsiadłem na swojego stalowego rumaka i pojechałem do widocznego z zamku miejsca, gdzie stary prom przeprawia chętnych przez Wisłę.

***

I znów bocznymi drogami przez Rudniki dotarłem po 16 km pod Białą Górę, spotykając na polach niewiarygodną liczbę bocianów, a przy rzece Nogat starą zabytkową śluzę zbudowaną jak tutejsze zamki z czerwonej cegły i z licznymi wieżyczkami. Nastąpił dylemat, czy okrężną, ale asfaltową drogą jechać przez Sztum, czy ścieżkami na skróty przez lasy i rezerwat stepowy Biała Góra. Ponieważ ze Sztumu do Malborka jest 15 km pełną spalin drogą nr 55, wybrałem opcję "na azymut" przez las. Dawno tak się nie napchałem roweru piaszczystymi dróżkami! A i "góra" w nazwie nie jest bezzasadna. Słońce, które z jednej strony było drogowskazem, z drugiej przypalało niemiłosiernie. Z ulgą dotarłem do wsi Uśnice, gdzie mając koniec języka za przewodnika, odnalazłem kierunek na Gościszewo, a stąd po 7 km drogą nr 55 dotarłem do Malborka.

Po obiedzie (kebab z budki) godzinna drzemka w zamkowej fosie w cieniu chłodnych murów. Dopiero teraz mogłem docenić piękno i ogrom średniowiecznej twierdzy, nigdy niezdobytej, która w latach 1309-1457 była siedzibą mistrzów zakonu krzyżackiego i stolicą państwa krzyżackiego. W 1997 r. zamek Malbork został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO.

Szukając miejsca na nocleg, objechałem zamek, przejechałem most na Nogacie i zacząłem pedałować drogą 55 w kierunku Nowego Dworu Gdańskiego. W ten sposób zrobiłem kolejnych 21 km w szumie mijających mnie samochodów. Miałem już szczerze dosyć jazdy na rowerze, ale do morza, do miejscowości Stegna, zostało już tylko 15 km drogą nr 502. Postawiłem sobie za punkt honoru dotrzeć nad Bałtyk przed zachodem słońca.

***

Jest i Stegna! Już prawie pachnie morzem, ale na plażę zostały jeszcze ze 2 km. Były to chyba najdłuższe 2 km w moim życiu. Powitałem (i zarazem pożegnałem) słońce chowające się w Bałtyku, kilkanaście metrów od wejścia na plażę rozłożyłem karimatę i śpiwór. Nie przeszkadzały mi bzykające nad głową komary ani impreza w pobliżu. Nic mi nie przeszkadzało. Jak później policzyłem, w ciągu jednego dnia - w upale, drogami i bezdrożami, zdobywając po drodze dwa zamki i kilka sklepików z napojami - przejechałem 116 km!

Bory i zamki w sieci

http://www.borytucholskie.las.pl http://park.borytucholskie.info http://www.zamek-gniew.pl http://www.zamek.malbork.com.pl

Jerzy Pawleta

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.