Jak obronić się przed psem - poradnik dla rowerzystów

Każdy, komu zdarza się podróżować na rowerze poza miastem (lub w nieco bardziej odludnych rejonach w mieście), może podczas swoich wypraw natknąć się na psa (albo sforę). Jeżeli będziemy mieć szczęście, spotkamy poczciwego burka, który na widok rowerzysty przyjaźnie pomacha ogonem, po czym wróci do swoich zajęć. Niestety, istnieje też ryzyko, że pies okaże się agresywny i skory do ataku. Jak zachować się w takiej sytuacji?
niegroźne jamniki niegroźne jamniki źródło: fotolia

Zorientuj się w sytuacji

Przede wszystkim należy trzeźwo ocenić okoliczności i zagrożenie. W pierwszej kolejności warto spróbować odnaleźć właściciela agresywnego psa. Jeśli znajduje się gdzieś w pobliżu, jest duża szansa, że szybko opanuje sytuację. Jeśli go jednak nie będzie, musimy radzić sobie sami.

W wariancie optymistycznym agresorem okazuje się kilkukilogramowy jamnik (lub pies o zbliżonych gabarytach i możliwościach). Jeśli poruszamy się po równej, bezpiecznej drodze, śmiało możemy spróbować po prostu się oddalić. Ta metoda jednak będzie nieskuteczna i mało rozsądna, jeśli pies będzie większy (lub będzie ich więcej) i szybszy, a droga po której jedziemy nie będzie sprzyjała szybkiej jeździe. Mknący na rowerze w oczach psa ucieka przed nim, a to pobudza jego instynkt łowiecki i sprawia, że zwierzę jeszcze bardziej chce doścignąć "ofiarę".

nie warto uciekać nie warto uciekać źródło: fotolia

Dlaczego nie warto uciekać?

Uciekając stawiamy się w podwójnie niekorzystnej sytuacji. Po pierwsze, dodatkowo prowokujemy psa do pogoni, po drugie: nie widzimy, co dzieje się za naszymi plecami, co ułatwia psu atak. Jeśli więc uznamy, że istnieje choć minimalne ryzyko, że pies nas może dogonić, rozsądniej będzie porzucić myśl o ucieczce. Chyba że gdzieś w bezpośredniej bliskości znajduje się miejsce, w którym możemy się bezpiecznie schronić (budynek, ogrodzony obszar). Rozejrzyjmy się, czy gdzieś blisko nie ma np. drzewa, na które można łatwo wejść.

Załóżmy jednak wariant pesymistyczny: środek pola, żadnych drzew, żadnego schronienia. W takiej sytuacji najrozsądniej będzie zatrzymać się i zeskoczyć z roweru - oczywiście tak, aby jednośladem odgrodzić się od atakującego psa. Na tym etapie może się zresztą okazać (czego zdecydowanie życzymy), że pies tak naprawdę nie jest agresywny, a jego aktywność ograniczy się do szczekania.

Pozycja żółw, przypominamy jak bronić się przed atakiem agresywnego psa Pozycja żółw, przypominamy jak bronić się przed atakiem agresywnego psa źródło: odrobinapokory.bloog.pl

W ostateczności - pozycja żółwia

Gdyby jednak było inaczej, warto spróbować odstraszyć zwierzę - niekiedy wystarczy do tego głośny okrzyk, zdecydowane tupnięcie, rzucenie kamieniem czy uniesienie leżącej nieopodal gałęzi lub naszego roweru.

Musimy wziąć pod uwagę najgorsze rozwinięcie sytuacji, czyli atak dużego, agresywnego psa, niewzruszonego naszymi zabiegami. Wtedy rozsądnym wyjściem jest przyjęcie tzw. pozycji żółwia (czyli uklęknięcie i skulenie się na ziemi - dokładną instrukcję znaleźć można na stronie policji), w której pies ma najmniejsze szanse na skuteczne zaatakowanie wrażliwych części ciała.

pies pies źródło: fotolia

Jak się bronić? Petardy? Gaz?

Dobra wiadomość jest taka, że przed atakiem psa można zabezpieczyć się w pewnym stopniu zaopatrując się w odpowiednie akcesoria. Warto o tym pomyśleć, szczególnie jeśli często wypuszczamy się na rowerowe wyprawy w odludzia. Co zatem może znaleźć się w "antypsim" arsenale rowerzysty?

W internecie odnaleźć możemy np. sugestię, aby zaopatrzyć się w petardy, których huk z powodzeniem odstraszy większość agresywnych psów. Trudno się z tym nie zgodzić, jednak możemy sobie wyobrazić pewne problemy z poprawnym, szybkim i bezpiecznym dla rowerzysty odpaleniem petardy w sytuacji, gdy jest on akurat obskakiwany i obszczekiwany.

Dużo rozsądniejszym rozwiązaniem wydaje się wykorzystanie np. gazu pieprzowego. Gaz jest świetnym rozwiązaniem, które, o ile zostanie poprawnie użyte, skutecznie odstraszy agresywne zwierzę. Może to być gaz produkowany właśnie z myślą o takich zastosowaniach - np. gaz Epa na psy lub gaz pieprzowy "ogólnego" przeznaczenia. - Jednak bardzo ważne jest, aby rowerzysta przetestował jego działanie w bezpiecznych warunkach. Oczywiście nie chodzi tu absolutnie o to, by sprawdzać gaz na przypadkowym burku, ale o zorientowanie się "na sucho" jakiej siły potrzeba, aby skutecznie wystrzelić ładunek, jaki jest zasięg strumienia, jak bardzo jest podatny na rozpraszanie w silnym wietrze itp. - wyjaśnia Krzysztof Rydlak, specjalista ds. bezpieczeństwa ze sklepu Spy Shop.

Dazer II - odstraszacz psów Dazer II - odstraszacz psów fot. spyshop.pl

Odstraszanie ultradźwiękami

Alternatywnym, wyspecjalizowanym rozwiązaniem jest ultradźwiękowy odstraszacz zwierząt Dazer II - np. dostępny w Spy Shop. Urządzenie to emituje fale akustyczne o częstotliwości w zakresie 20-25kHz, które są niesłyszalne dla człowieka, ale bardzo nieprzyjemne dla psów oraz dzikich zwierząt. Dzięki temu skutecznie odstrasza czworonogi, nie powodując jednocześnie trwałego uszczerbku ich słuchu lub zdrowia. Psy uciekają, gdyż działanie urządzenia powoduje u nich wysoki dyskomfort. - Z naszych doświadczeń wynika, że Dazera często używają osoby, które na co dzień miewają kontakt z wrogo nastawionymi zwierzakami: listonosze, przedstawiciele służb mundurowych itp., ale jestem pewien, że bardzo przyda się on również rowerzystom - mówi Rydlak.

Optymalnym rozwiązaniem wydaje się tak naprawdę zabieranie ze sobą zestawu odstraszacz ultradźwiękowy + gaz. Dzięki temu w pierwszej kolejności możemy sięgnąć po mniej uciążliwą dla psa metodę (czyli spróbować go odstraszyć za pomocą Dazera). Jeśli jednak okaże się, że czworonóg będzie wyjątkowo agresywny, wtedy w zanadrzu będziemy mieli bardziej radykalne rozwiązanie - gaz, z pomocą którego bez problemu przerwiemy jego atak.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.