Dla 23-letniego Hildebranda, pierwszy występ w kultowych amerykańskich zawodach Indy 500, mógł okazać się wspaniałym spełnieniem marzeń. Przez cały wyścig na owalnym torze jechał bardzo pewnie i z ogromną dyscypliną, co jest szczególnie potrzebne podczas tej trzygodzinnej rywalizacji.
Młodzieniec uniknął problemów, jakie zepchnęły na dalsze miejsca jego starszych kolegów i był o krok od zostania dziewiątym debiutantem w stuletniej historii, jakiemu udało się wygrać Indy 500. Jednak na ostatnim okrążeniu, gdy Hildebrand miał sporą przewagę nad resztą stawki, stało się coś co zmieniło losy całego wyścigu.
Prowadzona przez 23-latka Panther Racing Honda dublowała na łuku Charlie'go Kimballa, jednak została wyrzucona zbyt daleko na zewnętrzną część toru i z impetem uderzyła w bandę. Jadący na drugim miejscu Wheldon zdołał dogonić toczący się pojazd Hildebranda i wyprzedzić go tuż przed metą. 23-letni zawodnik dojechał jako drugi.
Po wyścigu zamiast pić tradycyjne mleko z wieńcem mistrza na szyi, Hildebrand oceniał w garażu zniszczenia swojego samochodu. - Mam po prostu poczucie, że popełniłem straszny błąd i bardzo zawiodłem chłopaków z mojego zespołu - powiedział. - To chyba dlatego debiutanci nie wygrywają w Indianapolis zbyt często - dodał.
Indianapolis 500 to dla Amerykanów coś więcej niż tylko wyścig na owalnym torze o długości 2,5 mili. Co roku w ostatni weekend maja w stolicy stanu Indiana na trybunach zasiada około 270 tysięcy widzów, by śledzić rywalizację najlepszych kierowców w kraju.
Ci pokonują dwieście okrążeń, co daje łączną długość trasy - 500 mil, czyli 804 kilometry. Rywalizacja ta - która trwa od 1911 roku - gromadzi przed telewizorami miliony telewidzów nie tylko w Stanach Zjednoczonych, co czyni Indy 500 jednym z największych i najbardziej znaczących wydarzeń sportowych na świecie.
Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?