Sezon mistrzostw świata w wyścigach długodystansowych (WEC), pierwszy z udziałem Roberta Kubicy w najwyższej klasie Hypercar, dobiegł końca. W ostatnim wyścigu ekipa AF Corse, w której ściga się Polak, zajęła dopiero ósme miejsce. Mimo to nasz rodak może zaliczyć sezon do udanych. Z dobrej strony pokazał się m.in. w legendarnym 24-godzinny wyścigu w Le Mans, odniósł także triumf w 6-godzinnych zmaganiach w Austin. Oczywiście przydarzyły mu się wpadki czy gorsze momenty, jak ten z wyścigu 6h Fuji, kiedy to sędziowie nałożyli na niego srogą karę za spowodowanie karambolu.
Co dalej z przyszłością Kubicy? Ferrari wierzy, że uda się zatrzymać Polaka na kolejny sezon. - Mam nadzieję, że Robert pozostanie w składzie nr 83. Wiem, że w ten weekend on i Amato Ferrari odbędą ostatnie spotkanie. Naszym marzeniem jest zatrzymanie Roberta, wszyscy znamy jego wartość i doświadczenie. Wierzę, że jest cenny dla wszystkich naszych projektów, a nie tylko dla numeru 83 - zapewniał na początku listopada Antonello Coletta, szef działu wyścigów długodystansowych w Ferrari.
Czy Polak podjął już decyzję? Wydaje się, że nie. Nieco więcej na temat przyszłości ujawnił w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet". - Są chęci, żeby nie kończyć tego, co zaczęliśmy. Co dalej? Zobaczymy. Sprawy przeciągają się tak samo jak w poprzednim sezonie i niekoniecznie wszystko zależy ode mnie - podkreślał Kubica, odnosząc się do słów Coletty.
Ale na tym nie zakończył. Czy w takim razie bierze pod uwagę też inne opcje? - Tak. Rozważam. Są możliwe, ale zobaczymy - dodawał. Wydaje się więc, że jak na razie Polak nie zamierza kończyć kariery. O tym, gdzie będzie ją kontynuował, przekonamy się w najbliższych tygodniach. Teraz przed nim czas na odpoczynek.
- Jestem jak zawsze zmęczony, bo co roku pojawia się presja. Sezon był wyczerpujący. Nawet nie tyle za kierownicą. Po prostu nie poszedł gładko. (...) W najbliższych dniach będę miał trochę więcej czasu na przemyślenia, ale tak naprawdę był to po prostu wymagający rok i tyle - ocenił.
W przeszłości Kubica ścigał się w Formule 1. Tylko raz stanął na najwyższym stopniu podium - GP Kanady 2008. I wydawało się, że wkrótce dołączy do Ferrari. Niestety w 2011 roku jego karierę brutalnie przerwał wypadek podczas rajdu Ronde di Andora. Wówczas jego samochód uderzył w barierę, wskutek czego kierowca doznał poważnej kontuzji ręki. Mimo wszystko po latach wrócił do ścigania i to nawet w "królowej motorsportu". Ale sukcesu już nie odniósł.