Niedawno znów zrobiło się głośno o Krzysztofie Hołowczycu. Rajdowiec opublikował na kanale HolowczycManagement film, na którym testował BMW X3 M Competition na jednej z polskich dróg. Jego auto w pewnym momencie rozpędziło się aż do 110 km/h. Nagranie wywołało wielkie kontrowersje w mediach społecznościowych.
Łukasz Zboralski przeanalizował wideo i wyjawił, że kierowca jechał 110 km/h na lokalnej drodze do Dorotowa (woj. warmińsko-mazurskie), gdzie obowiązuje ograniczenie do 90 km/h. Niedługo później Hołowczyc był gościem w programie Onet Rano i wytłumaczył się z przekroczenia prędkości.
- Szczerze mówiąc, my się trochę uśmiechamy z tego powodu, bo to jest montowany materiał. Oczywiście nie neguję tego, bo to było potworne przekroczenie. Mam świadomość tego, że to było bardzo niebezpieczne i nie naśmiewam się z tego, bo staram się jeździć zgodnie z przepisami, ale niech ktoś, kto nie przekroczył prędkości i jest taki idealny, rzuci pierwszy kamieniem. Boję się, że żaden do mnie nie doleci. Jesteśmy tylko ludźmi i to się zdarza każdemu, aczkolwiek jeszcze raz podkreślę, to nie był żaden rajd, tylko testowanie samochodu. Oczywiście przestrzeganie przepisów ma znaczenie, ale też trzeba być mądrym człowiekiem, mieć poczucie, gdzie jest ryzyko. Można jechać zgodnie z przepisami i być cholernie niebezpiecznym - powiedział.
Przypomnijmy, że Hołowczyc miał już kiedyś odebrane prawo jazdy z powodu przekroczenia prędkości. Miało to miejsce w 2018 roku. Wówczas jechał w terenie zabudowanym z prędkością 113 km/h i stracił prawo jazdy na trzy miesiące.
Aktualnie Hołowczyc przygotowuje się do przyszłorocznego Rajdu Dakar, który rozpocznie się już 5 stycznia w Arabii Saudyjskiej. Polski rajdowiec wróci do tych zawodów po dziewięciu latach. Niedawno sam Robert Lewandowski przekazał, że będzie sponsorował go na zbliżającej się imprezie.