Do tej pory Kubica tylko dwa razy stał na podium - w zeszłorocznym wyścigu 24h Le Mans zajął drugie miejsce w barwach zespołu Prema, a podczas poprzedniej rywalizacji w tym sezonie na torze Portimao już jako kierowca Orlen Team WRT.
Teraz jego załoga numer 41 startowała z drugiego pola i wydawało się, że znalazła się w idealnej sytuacji do walki w czołówce wyścigu. Tymczasem startujący Portugalczyk Rui Andrade pojechał fatalnie i spadł na dopiero dziewiąte miejsce w klasie LMP2. Pierwszy samochód bezpieczeństwa po wypadku Rengera Van Der Zande w hypercarze Cadillaca też przysporzyła załodze problemów i nie potrafili awansować w stawce. Andrade później udało się jednak wspiąć na czwarte miejsce przed końcem jego stintu. Odżyły nadzieje, że WRT powalczy jeszcze o najwyższe cele.
Gdy samochód prowadził Szwajcar Louis Deletraz zdołał się nawet przebić na trzecie miejsce. Przy drugiej neutralizacji, już z Robertem Kubicą prowadzącym auto - po wypadku Jacquesa Villeneuve'a w hypercarze Vanwalla - WRT znalazło się w niezłej sytuacji, ale wizyta w boksach polegała tylko na lekkim dotankowaniu auta. Jednak przy trzecim wyjeździe samochodu bezpieczeństwa, gdy na torze rozbił się hypercar Ferrari z numerem 50, WRT akurat zjechało do boksów i zatankowało samochód do pełna. Co za tym idzie, udało się stracić niewiele czasu w stosunku do rywali.
Dalsza strategia zespołu opierała się na śledzeniu ruchów przeciwników. Szybko przebijali się z siódmej pozycji po zmianie kierowców, gdy swój stint skończył Robert Kubica. Znaleźli się na drugim miejscu na kilkanaście okrążeń do mety. Louis Deletraz kończący wyścig dla belgijskiej ekipy zjechał do alei serwisowej na ostatni pit stop w tym samym momencie, co najwięksi rywale - United Autosports w samochodzie 23 (Oliver Jarvis, Josh Pierson, Tom Blomqvist). Udało się z nim jednak szybciej uwinąć - nie trzeba było go dotankowywać tak, jak u rywali - i na 10 minut przed końcem wyścigu WRT jechało po domowe zwycięstwo. Ostatecznie wjechało na metę z przewagą 6,042 sekundy nad załogą 23 United Autosports.
- Spa zaoferowała nam wszystko, co mogła - były trudne warunki, trudna pogoda. Mieliśmy szczęście przy drugim samochodzie bezpieczeństwa, bo udało nam się zjechać idealnie w tym momencie, gdy został wypuszczony na tor. Przy ostatnim pit stopie nie musieliśmy dotankowywać auta tak, jak rywale i wyjechaliśmy pierwsi. 360 stopni emocji, ale mamy to zwycięstwo - cieszył się Robert Kubica w rozmowie z Eurosportem tuż po wyścigu.
Trzecie miejsce na podium kategorii LMP2 to inny polski akcent. Po raz pierwszy w historii serii WEC na podium stanął polski zespół - Inter Europol Competition. Jego wyścig był połączeniem szczęścia i pecha. Kluczowy moment? Gdy na nieco ponad godzinę do końca rywalizacji przebita została opona auta, którym kierował Szwajcar Fabio Scherer. Wcześniej samochód prowadzony przez Jakuba Śmiechowskiego po trudnych warunkach na starcie trzymał się w czołówce, nawet na drugim miejscu, ale ten nieprzewidziany zjazd do alei serwisowej mógł wszystko wywrócić.
Polskiemu zespołowi udało się jednak wyjechać z boksu na siódmym miejscu, z dobrym tempem, a następnie nawet wyjść na prowadzenie. Przed ostatnim stintem Hiszpana Alberta Costy IEC znów było siódme, ale nie musiało już zjeżdżać do boksów przed finiszem. Szybko goniło czołówkę i na ostatnich okrążeniach Costa zaczął walkę o podium z Premą oznaczoną numerem 9. Na kilka minut przed końcem wyścigu po błędzie prowadzącego samochód włoskiego zespołu Andrei Caldarelliego udało się go wyprzedzić. "Turbo Piekarze" dojechali zatem do mety na trzeciej pozycji - 17,457 sekundy za WRT i 9,415 sekundy za United Autosports.
W kategorii hypercar wyścig na Spa wygrała Toyota z numerem 7 (Kamui Kobayashi, Jose Maria Lopez, Mike Conway), a w kategorii LMGTE Am Richard Mille AF Corse oznaczona numerem 83 (Luis Pérez Companc, Alessio Rovera, Lilou Wadoux).
Dla zespołów rywalizacja w Belgii była ostatnim sprawdzianem przed legendarnym wyścigiem 24h Le Mans, który zaplanowano na dni 9-10 czerwca.