Rosyjska duma upada. Kamaz na sprzedaż. "To dla nas bolesne"

Kacper Sosnowski
W XXI wieku w rywalizacji ciężarówek na rajdzie Dakar tylko czterokrotnie zdarzało się, żeby nie triumfował Kamaz. "Pustynne potwory", jak określano rosyjskie maszyny, dziś są na sprzedaż. Firma została odcięta od zachodnich podzespołów, opuścili ją sponsorzy, produkcja powróciła do czasów ZSRR, a zawodnicy zamiast na największy rajd świata, szykują się do wersji rosyjskiej.

Historią obrazującą "trudny" los Kamaza może być ta przytaczana przez rosyjskie propagandowe media. Przytaczana jest ku przestrodze. Po tym jak obsługa warsztatu w okręgu krasnogwardyjskim na Krymie odmówiła serwisu Kamaza z literą "Z" na drzwiach, szef krymskiego parlamentu Władimir Konstantinow zareagował. Szybko ustalił, że serwis samochodowy stoi tam nielegalnie i nakazał jego rozbiórkę. Rozwiązanie incydentu i ukaranie niepokornych mechaników, którzy odmówili wsparcia wykorzystywanej przez rosyjskie wojsko ciężarówce, to zaledwie jeden z całego mnóstwa problemów, które przeżywa dziś producent Kamaza. Odwrócił się od niego nie tylko świat, ale i krajowi sponsorzy.

Zobacz wideo Ivan zabrał piłkę i uciekł z mamą do Polski. "Syn pyta: mój dom jeszcze stoi?"

"Potwór pustyni" z Iskanderami, czyli dotkliwe sankcje

Przed inwazją Rosji na Ukrainę sytuacji Kamaza mógł pozazdrościć właściwie każdy inny producent aut ciężarowych. I sukcesów na polu sportowym, jak i gospodarczym. Kamaz 19 razy zwyciężał najtrudniejszy rajd świata, stając się dominatorem Dakaru w XXI wieku. Rosyjskie 10-tonowe "pustynne potwory", które spalały sto litrów paliwa na sto kilometrów, rozpędzały się do 100 km/h w 14 sekund. Pomagał w tym siedemnastolitrowy silnik V8 z 32 zaworami, dwie turbosprężarki i moc 730 koni mechanicznych. To parametry Kamaza K5, który wygrał tegoroczny Dakar, rozgrywany w styczniu w Arabii Saudyjskiej. Ta impreza zawsze była dla tego producenta bardzo istotna. Rosyjskiej propagandzie dawała sporo możliwości do pokazywania wyższości sprzętu krajowego nad tym zagranicznym.

- Cały trud fabryki i zespołu ukierunkowany jest na zwycięstwo w tym rajdzie. Jesteśmy dumni, że możemy pisać tak wyjątkową historię tej imprezy. Kamaz to legenda Dakaru, robimy, co w naszej mocy, by utrzymać dominację – deklarował jeszcze pół roku temu Władimir Czagin w rozmowie z Red Bullem, niedawnym sponsorem. "Car ciężarówek" ma na koncie aż siedem zwycięstw w Dakarze, a od kilku lat jest głównym menedżerem zespołu. Zespołu, którego kierowcy wspierani byli nie tylko przez popularnego producenta napojów, ale też amerykańskiego giganta oponiarskiego Goodyear. Do tego ruble dla dumy motoryzacji hojnie przelewali państwowi giganci - Gazprom czy VTB. Przekazywali oni niemal połowę z 13 mln dol., które co roku na rajdach miał zapewniony Kamaz Team.

Raj się skończył, bo krajowi giganci też odczuwają skutki sankcji i przykręcają kurek, gdzie mogą. Nie tylko dlatego Kamaz popada w stagnację, a nawet się cofa. Dzieje się tak również ze względu na sankcje Unii Europejskiej i Wielkiej Brytanii, a w końcówce czerwca, także po blokadach ministerstwa skarbu USA, które zabroniło transakcji z Kamazem i jego spółkami zależnymi. Jak uzasadnili amerykanie, stało się tak ze względu na to, iż auta tej marki były widziane, gdy rosyjskie wojsko przemieszczało się przez terytorium Ukrainy, a ciężarówki Kamaza, prawdopodobnie należące do rosyjskiego wojska, dojrzano także na Białorusi z rakietami Iskander. Na nic zdały się wielomiesięczne zapewnienia szefa Kamaza Siergieja Kogogina, że jego firma dawno przestała produkować sprzęt wojskowy. Przy okazji sankcji, które nałożyły też Australia, Kanada, Nowa Zelandia, Szwajcaria szybko uwidoczniło się, że rosyjski "potwór pustyni" nie jest aż tak bardzo rosyjski.

Kamaz na częściach z zachodu, bez nich powrót do ZSRR

W najnowszych generacjach Kamazów — tych, które ostatnio zachwycały na Dakarze (modele K4 i K5), stosowano przecież kabiny Mercedesa. Produkcję silników diesla zapewniał chiński Weichai, który w przypadku dalszej współpracy też obawia się amerykańskich sankcji. Na dodatek w spółce Kamaza, która produkowała skrzynię biegów, większościowe udziały miał niemiecki ZF. Do tego od pewnego czasu w wyniku embarga na Rosję, Kamaz nie dostaje też niemieckich chłodnic i klimatyzacji od Webasto, akumulatorów Varty, smarów i olejów od francuskiego Motula i Totalu, nie ma też hamulców i części do zawieszenia od amerykańskiego Wabco i kilku innych sprawdzonych, importowanych komponentów. Na domiar złego mniej konstruktywna jest też współpraca z MAZ-em, bo największy producent ciężarówek na Białorusi, też podlega sankcjom UE.

Pomimo robionej jeszcze kilka miesięcy temu przez władze Kamaza dobrej miny do złej gry, teraz problemów nie da się już zbagatelizować, bo kończą lub skończyły się magazynowe zapasy niektórych elementów potrzebnych do konstrukcji nowych ciężarówek. Kogogin przyznał, że produkcja w tym roku spadnie nawet o 40 procent, a zeszłoroczna, ogólna sprzedaż niemal 79 tys. ciężarówek pozostanie marzeniem.

- Jeśli chodzi o naszą sprzedaż, głównym problemem będzie generacja K4 i K5. W biznesplanie na ten rok mieliśmy 16 tys. takich samochodów, ale teraz jest to nierealne — mówi prezes firmy, który ma nadzieję, że uda się wyprodukować około 3 tys. takich maszyn. - To dla nas bolesne, ponieważ na tych najdroższych samochodach zarabialiśmy najlepiej – dodaje.

Kamaz musi zatem ograniczyć produkcje flagowych modeli o ponad 80 procent, ale nie zawiesza działalności. Chce zwiększyć produkcję Kamazów K3, których konstrukcja pamięta jeszcze czasy Związku Radzieckiego. Ostatnio te modele były oferowane głównie do Afryki i krajów Ameryki Łacińskiej. W 2021 r. wyprodukowano ich tylko około półtora tysiąca sztuk (przy 45 tysiącach złożonych aut). Rosyjska motoryzacja ciężarówek cofnie się zatem o kilka dekad, ale cały czas pracuje, by podzespoły do K5 wytwarzać w Rosji. Zakłada, że ten proces uda się rozpocząć w 2023 roku. Na razie – tj. od czerwca pracownicy fabryk Kamaza przeszli na trzydniowy system pracy.

Kamaz dla wojskaKamaz dla wojska UMKH77R/CC BY SA 2.5

Kogogin przyznał też, że przez sankcje ma problemy z płatnościami od zachodnich klientów (eksport zwykle stanowił 10 procent sprzedaży ciężarówek Kamaza), a do tego dochodzi też problem słabego rubla. Jak ujął to prezes, przez wszystkie okoliczności tegoroczny zysk z eksportu Kamaza będzie "w najlepszym przypadku zerowy".

Team sprzedaje rajdowe ciężarówki i wozi bogaczy po poligonach

Kłopoty firmy przekładają się też na kłopoty rajdowego teamu. Ten na razie radzi sobie, odsprzedając najważniejsze ciężarówki przeznaczone do zawodów. Zawodnicy liczą, że jeśli ktoś z ich bogatych rodaków będzie chciał poczuć dreszczyk emocji Dakaru i mieć na własność maszynę, która triumfowała w tym rajdzie w 2019, 2020 i 2021 r., to chętnie wyda na model 43509 (z rodziny K5) około 970 tys. euro. Do kupienia są też tańsze modele 4911 Extreme z 2004 roku (za 132 tys. euro) i trochę młodszy 4326 VK, który trzykrotnie był na Rajdzie Dakar (ten kosztuje 168 tys. euro).

- Nie ma nic złego w tym, że ktoś wzbogaci kolekcję o modele, które mają taką historię. Dzięki temu nasz zespół otrzyma środki, które pozwolą nam dalej działać — mówił w rosyjskich mediach Czagin. Utrzymanie teamu nie jest tanie, bo to najliczniejsza grupa, która jeździła na rajdy. Na sukces Kamaza na Dakarze pracowało 200 osób.

Oprócz tego pomysłowi działacze Kamaza postawili na sprzedaż motoryzacyjnych pamiątek i gadżetów oraz zapraszają na płatne wycieczki po fabryce, a nawet przejazdy ciężarówkami Kamaza po wojskowym poligonie. To zabawa dla bogatszych klientów i koszt od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów.

Teraz problemem stały się nie tylko pieniądze, które dla zespołu pozyskiwane są, gdzie się da, ale też odpowiedni serwis aut. Bo jeśli części ciężarówki podczas rajdu będą się psuły i nie będzie możliwości ich wymiany, to trudno będzie myśleć o udanej rywalizacji.

Otwartym pytaniem pozostaje zresztą czy i jak sportowcy z Rosji zostaliby dopuszczeni do tegorocznego Dakaru. Rajd podlega pod FIA (Międzynarodową Federację Samochodową), a ta na razie zakazała używania na jej imprezach rosyjskich flag, a sportowcy z tego kraju dopuszczani są do zawodów jako zawodnicy neutralni. Warto jednak zwrócić uwagę, że francuscy organizatorzy imprezy odmówili w tym roku udziału w zawodach białoruskiej drużynie MAZ-Sport. Stało się tak z powodu sankcji Unii Europejskiej wymierzonej w producenta ciężarówek. Te nałożone były za sfałszowane wybory prezydenckie. Podobny zakaz wstępu na Dakar mogą otrzymać w tym roku Rosjanie.

Kamaz na razie szykuje się do Silk Way Rally, rosyjskiej namiastki Rajdu Dakar. Te zawody odbędą się w dniach 6-16 lipca i nie podlegają pod jurysdykcję FIA. Rajd Dakar 2023, czwarty, który odbędzie się w Arabii Saudyjskiej, potrwa od 31 grudnia 2022 do 15 stycznia 2023.

Więcej o:
Copyright © Agora SA