Rajd Monte Carlo jest największą perełką w kalendarzu WRC, a jednocześnie uchodzi za najbardziej nieprzewidywalną rundę w trakcie całego sezonu. 90. edycja jest o tyle wyjątkowa, ponieważ w rajdzie debiutują nowe rajdówki Rally1 z hybrydowym układem napędowym, uproszczoną aerodynamiką, ale też z ponad 500 KM mocy. Wszystko jest oparte o nowe podwozia oraz klatki bezpieczeństwa. Najwięcej zwycięstw w rajdzie zanotowali Sebastien Ogier (9) oraz Sebastien Loeb (8).
Kierowcy w trakcie piątkowej rywalizacji musieli się zmierzyć z trasą Roure do Beuil o długości 18,33 km. Na samym początku zawodnicy musieli zaliczyć wspinaczkę na Col de la Couilole, które znajduje się na wysokości 1678 m n.p.m. Ze wzrostem wysokości pojawiało się więcej lodu na trasie. Pierwszym pechowcem w trakcie rajdu został Adrien Fourmaux, który zaliczył bardzo groźny wypadek. Na szczęście francuskiemu kierowcy oraz pilotowi nic się nie stało.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Jak się okazało, Adrien Fourmaux wypadł z trasy na lewym zakręcie i odbił się od skały. Taka sytuacja była związana z podsterownością na dohamowaniu, w wyniku czego samochód przerolował bez barierę ochronną i spadł w 30-metrową przepaść. "Wygląda na to, że zakręt był na tyle brudny, że samochód przewrócił się przez barierę i spadł w przepaść. Pojazd wygląda na bardzo uszkodzony, więc prawdopodobnie to koniec rajdu. To kolejna trudna lekcja dla nas" - mówił Richard Millener, szef zespołu M-Sport, w którym jeździ Adrien Fourmaux.
Równie groźny wypadek Francuz miał pod koniec 2021 roku w Rajdzie Monza. Wówczas Fourmaux, jeżdżąc Fordem Fiestą dachował po uderzeniu o skarpę na trzecim odcinku specjalnym. Fourmaux był jedynym kierowcą, który wyjechał na piątkowe odcinki na miękkich oponach, co okazało się błędem przy trudnych warunkach atmosferycznych.