Kubica był jedno okrążenie od największego sukcesu! Fatalna passa trwa

Jakub Balcerski
To szok i dramat nie do opisania. Po całej drodze, którą przeszedł w swojej karierze w motorsporcie, Robert Kubica był jedno okrążenie od osiągnięcia jednego ze swoich największych sukcesów. Takiego, o którym wielu kierowców tylko marzy - wygrania klasyfikacji LMP2 w legendarnym wyścigu w Le Mans. Wtedy jednak samochód numer 41 Orlen Team WRT zatrzymał się na torze, a Kubica zrozumiał, że jego zła passa trwa - nie ukończył jeszcze żadnej 24-godzinnej rywalizacji w karierze.

Komentatorom Eurosportu odjęło mowę, a polskim kibicom pozostało zakląć. Samochód Orlen Team WRT z numerem 41, którym podczas legendarnego wyścigu Le Mans 24h jechali Yifei Ye, Louis Deletraz i Robert Kubica, zatrzymał się na torze podczas ostatniego okrążenia. Załoga nie została sklasyfikowana. Pomimo prowadzenia na kilkadziesiąt sekund przed zakończeniem rywalizacji, Polakowi i jego kolegom pozostały łzy i wściekłość.

Zobacz wideo Największe wyzwanie w karierze Roberta Kubicy? "Budzi duży szacunek"

Wielki dramat Roberta Kubicy. Słodko-gorzki wyścig jego zespołu

Do tej pory nikt nie podał oficjalnie przyczyny zatrzymania samochodu. To ogromny pech Kubicy, Ye i Deletraza, którzy przez 24 godziny jazdy unikali błędów i nie tracili wiele czasu ze względu na dobre zarządzanie strategią przez zespół. Ye miał wprowadzić zespół na metę i dać mu zwycięstwo, a także dublet, ale ten weekend pozostanie dla WRT słodko-gorzki. Auto z numerem 31 wygrało wyścig, ale dramat tego z 41 jest nieprawdopodobny. 

Okrutne zakończenie. Kubica mówił: Nie wierzę, żeby 24 godziny przeszły gładko

A to właśnie na dojechanie do mety Kubica liczył w zasadzie najbardziej. Miał jeszcze jeden cel. - Le Mans to tak trudne wyzwanie, że są zespoły, które jeżdżą tam po 10 lat i nie potrafią stanąć na podium jednej z edycji. Jeżeli na koniec rywale będą lepsi, czy będą mieli więcej szczęścia, to zaakceptujemy to tylko w jeden sposób - wyjeżdżając z Le Mans ze świadomością wykonania zadania w dobry sposób. Pewnie będą elementy, które mogły wypaść lepiej, bo nie wierzę, żeby 24 godziny jazdy przeszły gładko, ale chodzi o to, żeby być zadowolonym z samego siebie - mówił dla Sport.pl przed wyścigiem

I Polak z samej jazdy może być bardzo zadowolony - świetnie wypełniał założenia zespołu i prowadził samochód bez większych problemów. Popełnił błąd tylko na "Warm Up!" przed rozpoczęciem rywalizacji, gdy cudem uratował się przed uderzeniem samochodem w bariery, a potem na pierwszym stincie po chwilowym objęciu prowadzenia w krótkim okresie stracił dwie pozycje. Później szło świetnie i Kubica miał rację, że nie mogło być zbyt gładko. Ale chyba nawet on nie mógł przewidzieć, że to się tak skończy. To motorsport i trzeba mieć czujność do ostatnich chwil, ale jak tu uwierzyć, że może być aż tak okrutny?

Zła passa to mało. Występy Kubicy w 24-godzinnych wyścigach przypominają klątwę

To już trzeci 24-godzinny wyścig Polaka, w którym jego zespół nie dojechał do mety. Kubica wciąż czeka na rywalizację, którą będzie w stanie ukończyć. W 2017 roku w Dubaju samochód Olimp Racing, którym jechał, wycofał się z powodu awarii po trzynastu godzinach. Natomiast na początku tego roku w wyścigu na torze Daytona High Class Racing, który reprezentował odpadł po zaledwie dwóch godzinach, także z powodu awarii, a Kubica nawet nie wsiadł do samochodu. I fatalna passa Polaka trwa. To już zaczyna przypominać klątwę.

Jedno zdjęcie pokazuje, jak wiele znaczył dla Kubicy ten sukces

Zwycięstwem w Le Mans Kubica mógł sobie i innym wiele udowodnić. Wielu skreślało go już w motorsporcie po wypadku z 2011 roku, a on wrócił i znów rywalizował w Formule 1. Tam jeździł jednak w słabym bolidzie Williamsa, w którym nie mógł powtórzyć sukcesów sprzed fatalnego zdarzenia w Ronde di Andora, gdy stawał na podium w barwach zespołów Renault i BMW Sauber. Odnosił sukcesy w rajdach, gdzie został mistrzem świata WRC2, a także pomimo wielu problemów z samochodem w trakcie sezonu w DTM potrafił przyjechać w czołówce jednego z wyścigów.

Teraz Polak szuka jeszcze większego doświadczenia, ale także ujścia swojej pasji do motorsportu. Sukces, jakim byłaby wygrana w klasie LMP2 w Le Mans byłby dla niego czymś wielkim. Przypomnieniem o sobie, potwierdzeniem klasy, ale także aktualnych umiejętności. I to wszystko pokazał w jeździe, ale zabrakło podkreślenia tego wjechaniem na metę na pierwszej pozycji i możliwości wejścia na najwyższy stopień podium. To zabrała już natura ścigania, którą Kubica przecież świetnie zna. I kocha, choć w takich momentach jak ten, pewnie jednocześnie nienawidzi. 

To, ile znaczył dla Polaka możliwy sukces w Le Mans 24h, pokazuje zdjęcie, które na Twitterze udostępnił dziennikarz TVP Sport, Jan Piasecki. Widać na nim pocieszanego przez członków zespołu WRT Kubicę. Rana, którą pozostawi zwycięstwo odebrane na ostatnim okrążeniu będzie głęboka i bardzo bolesna, a żal nie minie pewnie jeszcze długo.

Więcej o:
Copyright © Agora SA