Punkt zwrotny w karierze Roberta Kubicy? "W F1 byłem wściekły, a stawałem na podium"

Jakub Balcerski
- Muszę skupić się na pracy, którą mam do wykonania teraz, ale w podświadomości oczywiście czekam też na Le Mans. To naprawdę coś wyjątkowego i historycznego. Na każdy weekend i wyścig, na który jadę, mam takie samo nastawienie, ale przygotowania do Le Mans będą znacznie dłuższe i bardziej intensywne - mówił Sport.pl Robert Kubica, który wraz z zespołem ORLEN Team WRT prowadzi w klasyfikacji European Le Mans Series, a w sierpniu czeka go jedno z najciekawszych doświadczeń w całej karierze - legendarny 24-godzinny wyścig na torze Le Mans.

Jakub Balcerski: Jak się pan czuje na torze Red Bull Ring? Lubi pan obiekt, na którym pojedziecie w drugim wyścigu tego sezonu European Le Mans Series?

Robert Kubica: Red Bull Ring to zupełnie inny tor niż pozostałe w serii, a zwłaszcza ten w Barcelonie, na którym ścigaliśmy się kilka tygodni temu. Jest dość specyficzny - ma długie proste zakończone dużymi strefami hamowania przed trzema-czterema szybkimi zakrętami. Okrążenie jest krótkie, więc dodaje nam problemów, zwłaszcza biorąc pod uwagę specyfikę serii długodystansowych. Podczas wyścigu panuje mały chaos i jest bardzo niewiele miejsca na torze, więc musimy dużo więcej dublować samochody innych kategorii. Po raz pierwszy ścigałem się tutaj w 2001 roku, a potem nie było mnie na Red Bull Ring przez nawet kilkanaście lat, chyba od 2004 do 2018 roku. Ale układ toru pozostał taki sam. Różni się od większości miejsc, w których się ścigamy i dlatego go lubimy. Wniesie coś nowego, świeżego do rywalizacji w tym sezonie.

Zobacz wideo F1 może wprowadzić zmiany po wypadku Grosjeana. Nie wszystko zadziałało

Ostatni tydzień był dla pana dość pracowity. Pierwszy raz od dawna pojawiał się pan na torze prawie codziennie. To było bardziej satysfakcjonujące i ekscytujące, czy raczej męczące?

Nawet przez dwa ostatnie tygodnie spędzałem na torze prawie całe dnie - podczas jazdy lub w padoku. Nie jestem tym już tak podekscytowany w wieku 36 lat i po długiej karierze, w której to było jednak dość normalne. To ciężka praca i dwa dni testów w Barcelonie, gdzie tor jest bardziej fizyczny dla kierowcy po długiej przerwie w prowadzeniu bolidu Formuły 1, były dużym wyzwaniem dla mnie i mojego ciała. Testy opon, na których pojawiają się długie przejazdy, są bardzo męczące i dały mi w kość. Dodatkowo ze względu na lot samolotem do Austrii wszystko potoczyło się bardzo szybko - w środę byłem w hotelu o drugiej, a na torze już o ósmej, bo godzinę później rozpoczęły się testy ELMS. Adrenalina i koncentracja sprawiły jednak, że zmęczenie było mniejsze, zwłaszcza podczas wyjazdów na tor. W środę zrobiłem sporą liczbę okrążeń, a potem adrenalina dodała mi nieco straconych sił.

Zwycięstwo w Barcelonie w pierwszej rundzie ELMS dodało panu pewności siebie? To było potwierdzenie, że podjął pan dobrą decyzję odnośnie swojej przyszłości w najbliższych miesiącach?

Nie do końca tak jest. Nie powiedziałbym, że dodało mi to pewności siebie lub potwierdziło mój wybór. Cele związane z wyścigami długodystansowymi mają wiele aspektów, a wyniki w zasadzie bardzo ich nie zmieniają. Oczywiście, gdy startujesz samochodem, który może walczyć o czołowe pozycje, jest o wiele łatwiej i wygodniej niż choćby w zeszłym roku w DTM. Wtedy każdy wyścig był bardzo trudny ze względu na to, jak przygotowany był samochód. W pewnym momencie była to bardziej walka o przetrwanie niż o pozycję na torze z innymi kierowcami. Dobre wyniki oczywiście motywują do jeszcze cięższej pracy. Nie wszystko jest z nimi łatwiejsze, bo gdy jedzie się do Austrii jako lider klasyfikacji po pierwszym wyścigu, to naprawdę tworzy się pewna odpowiedzialność za kolejne rundy. Z zespołu, który zadebiutował w serii, staliśmy się faworytami i niektórzy mogą oczekiwać, że pozostaniemy na tym poziomie dłużej. Moje zadania się jednak nie zmieniają, tylko pozycja, którą mamy na torze jest nieco inna. Na pewno każdy wyścig będzie teraz bardzo trudny, bo każdy tor jest inny i będziemy się na nich ścigać po raz pierwszy tym samochodem. Szczerze mówiąc uważam, że Barcelona była dla nas najłatwiejsza, bo to był debiut i nikt od nas niczego nie oczekiwał. Mieliśmy tam także cztery dni testowe przed rozpoczęciem weekendu. Wiedzieliśmy znacznie więcej, jak wykorzystać wszystko, co mieliśmy. W Austrii jesteśmy przygotowani, ale niestety nie mieliśmy tyle czasu.

Wydaje mi się, że nie czyta pan zbyt wiele o sobie, ale po weekendzie w Barcelonie pojawił się obszerny artykuł na portalu "The Race", w którym znalazło się kilka ciekawych określeń - choćby, że zwycięstwo w Barcelonie jest punktem zwrotnym dla tego, co jeszcze przed panem w karierze. Czy patrzy pan jeszcze na swoje zwycięstwa z tej perspektywy - jako dokonanie czegoś wielkiego po tym, jak przebiegała cała kariera? To w Hiszpanii przyszło po długim oczekiwaniu, ponieważ w DTM i F1 praktycznie nie miał pan szans na zwycięstwa. 

Zdecydowanie nie powiedziałbym, że to kamień milowy lub punkt zwrotny mojej kariery. Doświadczenie i wiele lat obecności w motorsporcie nauczyły mnie, że możesz być usatysfakcjonowany po wykonaniu świetnej pracy i skończyć na dziesiątym miejscu, ale być tym zadowolonym, a także być na podium i wściekać się na to, co wydarzyło się na torze. Jestem jedyną osobą, która w tamtej chwili wie, jak to ocenić. Podium jest zawsze postrzegane lepiej niż dziesiąte miejsce, ale tylko ja wiem, kiedy i gdzie wykonałem lepszą pracę. Jako kierowca musisz wykorzystać każdą szansę, którą dostaniesz na torze i maksymalnie wykorzystać to, co masz. Dobre wyniki to ułatwiają, ale pamiętam wyścigi Formuły 1, kiedy byłem wściekły po tym, jak kończyłem je w pierwszej trójce i te, kiedy byłem szczęśliwszy z ósmego miejsca, ponieważ wiedziałem, ile mnie kosztowało i co musiałem zrobić, aby się tam dostać. To cecha charakterystyczna całego motorsportu - narzędzia, które masz do dyspozycji, często dominują to, jak widzisz swoje sukcesy i porażki, ale to ty masz moc, żeby dokonać czegoś wielkiego ze swoim samochodem. Często zależy to od tego, w jakim miejscu się znajdujesz - dla mnie, czy to ELMS, czy F1 - ale zawsze staram się, żeby jazda była jak najlepsza. Chcę zapewnić najwyższe możliwe pozycje i wykonać świetną robotę. Więc takie zwycięstwo, jak to w Barcelonie nie jest punktem zwrotnym, ale czymś, co sprawia, że ??kolejne wyzwania na torze będą nieco łatwiejsze, wiedząc, co zrobiłeś ostatnio w tym samochodzie. To potwierdzenie twojej dobrej pracy w sposób, którego nie reprezentuje już tylko to, jak oceniasz go w myślach, ale możesz też spojrzeć na trofeum, które podpowiada, że to był dobry weekend.

Przechodząc do Formuły 1: brał pan udział w testach nowych opon Pirelli na sezon 2022. Co można o nich powiedzieć - może opisać, jak czuł pan je na torze, czy jest duża różnica w stosunku do obecnych?

Pirelli szykuje opony z 18-centymetrowymi felgami i nie mogę powiedzieć wszystkiego z technicznego punktu widzenia, ale myślę, że większa różnica jest, gdy się na nie patrzy niż podczas jazdy. Uważam, że to pozytywne, bo w większości przypadków, gdy pojawia się tak duża zmiana, to pojawia się też coś, co możesz poczuć, coś, co różni się od tego, do czego byłeś przyzwyczajony. Nie mam doświadczenia w testowaniu zmian wielkości felg, ale uważam, że Pirelli spisało się tutaj znakomicie i opony na 2022 rok będą na bardzo dobrym, wysokim poziomie. Oczywiście producenci będą dalej nad nimi pracować i jedną, sporą trudnością dla nich jest to, że w Formule 1 w każdym zespole są zupełnie inne samochody. Dlatego Pirelli musi i chce stworzyć produkt, który będzie odpowiedni dla każdego, co oczywiście nie jest takie proste. Każdy samochód ma swój charakter i własne potrzeby, ale na razie moje odczucia co do nowych opon są dobre.

Co zrobiło na panu wrażenie w obecnej F1 po Grand Prix Hiszpanii. W rozmowie dla Eleven Sports odgadł pan nawet poprawnie pierwszą trójkę, dużo opowiadał pan o rywalizacji Hamilton-Verstappen i Lando Norrisie. Czy jest coś jeszcze?

Już w zeszłym roku twierdziłem, że Lando Norris jest naprawdę mocnym kierowcą, ale w Hiszpanii zdecydowanie nie był to jego najlepszy występ. W Formule 1 w tym roku pojawiają się bardzo małe różnice między zespołami, szczególnie w środku stawki, gdzie te zamieniają się pozycjami w każdy weekend. Na torze są cztery lub pięć zespołów, które są naprawdę blisko siebie i w zależności od toru, warunków lub po prostu okoliczności wyścigu, wiele rzeczy w ich przypadku może się zmienić. To sprawia, że walka w trakcie weekendu jest fascynujące, ale i trudna dla każdego zespołu. To sprawia, że nawet wyścig taki jak w Barcelonie, który bywa dość nudny i rozczarowujący, był świetny do oglądania i śledzenia. Było dużo intensywności i walki, która obejmowała większość siatki, nie tylko Maxa Verstappena i Lewisa Hamiltona, ale także innych kierowców. Były różne strategie, przez co sytuacja często się zmieniała. Im bliżej w wynikach i osiągach są poszczególne zespoły, tym więcej dostaniemy walki na torze. To sprawia, że ??F1 jest mniej przewidywalna i to jest dla niej coś odpowiedniego, tego właśnie potrzebuje.

Wspomniał pan o większej odpowiedzialności i możliwej presji na Orlen Team WRT i pana jako kierowcę po tym, co wydarzyło się w Barcelonie. Z pana oczekiwaniami będzie podobnie - w każdym kolejnym wyścigu celem będzie zwycięstwo?

Dla mnie presja się nie zmienia, pozostaje na tym samym poziomie, na jakim była. Ale to normalne, że kiedy jedziesz na wyścig po wygraniu pierwszej rundy, wszystkie oczy będą skierowane na ciebie. Myślę jednak, że musimy też pamiętać, że to nadal nasz debiutancki sezon. Tak naprawdę pod kątem wiedzy o serii i samochodzie, to inne zespoły nas dublują. Im o wiele łatwiej się przygotować. Celem, który chcemy osiągnąć, jest wykorzystywanie tego, co mamy teraz i jeśli walka o zwycięstwo lub podium jest możliwa, musimy upewnić się, że możemy do niej dołączyć. Jeśli z jakichś powodów nie będzie to możliwe, musimy walczyć o jak największe punkty, a do tego potrzebujemy jak najczystszego wyścigu. W Barcelonie nasi rywale mogli być jeszcze szybsi niż my, ale mieli w tym czasie pewne kłopoty i oczywiście stracili dużo czasu. Dla nas wszystko wyszło idealnie, połączyło się i poszło na naszą korzyść. To była stosunkowo łatwa wygrana, ale wiemy, że w kolejnych wyścigach pojawią się różne scenariusze wydarzeń na torze. Szansa na wygraną nie będzie tak duża, jak w Barcelonie. Skupiamy się na wykonywaniu pracy w najlepszy możliwy sposób i to jest nasz główny i prawdopodobnie jedyny cel na ten moment.

W Barcelonie dostał się panu ostatni stint w strategii na wyścig, tutaj może to zmierzać w innym kierunku i będziesz miał zupełnie inną rolę. Wiemy, że ELMS i ogólnie wyścigi długodystansowe koncentrują się na zespole, ale czy z perspektywy kierowcy chce pan zdobyć doświadczenie w różnych scenariuszach, jeżdżąc w zupełnie innych okolicznościach tak, jak prawdopodobnie będzie nawet w ten weekend?

Tak właśnie dzieje się w tej serii. Jestem częścią zespołu i muszę dostosować się do tego, co się dzieje na torze. Ostatnie przejazdy są najtrudniejsze, bo musisz dowieźć samochód do mety, a cała praca, którą chłopaki wykonali wcześniej, może zostać utracona wraz z jednym samochodem bezpieczeństwa pod koniec wyścigu. To nie tak, że pierwszy, drugi czy trzeci stint będą takie same. Scenariusze napiszą się podczas wyścigu i mogą się zmieniać bardzo szybko. Nie możemy ich przewidzieć, ale jestem przyzwyczajony do profesjonalizmu. Wykonuję swoją pracę, realizując swoje pasje, więc wykonuję to, czego chce ode mnie zespół. To jego decyzje wskazują moją rolę w każdym wyścigu, więc prawdopodobnie najważniejsze pozostaje, żeby być tak elastycznym, jak tylko możesz. Myślę, że jestem tego typu kierowcą.

Patrzy pan na swój kalendarz tylko pod kątem wydarzeń, które są w najbliższej przyszłości, czy też koncentruje się na tym, co wydarzy się za kilka miesięcy. Na przykład w sierpniu stoi przed panem wielkie wyzwanie przejechania wyścigu Le Mans 24h - to pozostaje gdzieś z tyłu głowy?

U każdego kierowcy pewnie jest inaczej. U mnie dzieje się tak wiele rzeczy, o których wspomniałem wcześniej, że muszę skupić się na pracy, którą mam do wykonania teraz, ale w podświadomości oczywiście czekam też na Le Mans. To naprawdę coś wyjątkowego i historycznego. Oczywiście na każdy weekend i wyścig, na który jadę, mam takie samo nastawienie, ale przygotowania do Le Mans będą znacznie dłuższe i bardziej intensywne. Zaczną się już w najbliższym czasie, bo wyścig tam będzie zupełnie inny. Pierwsze rundy to w zasadzie wyścigi sprinterskie w tej serii. W Le Mans ścigamy się przez 24 godziny, więc staje się to czymś nowym i innego rodzaju wyzwaniem. Dlatego te przygotowania będą konieczne. Na razie to normalne, że powinniśmy skoncentrować się na kolejnymi wyścigami sezonu, w którym debiutujemy, a wiemy znacznie mniej niż nasi rywale. Nie mają takiej samej pracy do wykonania. Le Mans musi poczekać, ale wiemy, że będzie wyjątkowe. Brakuje mi doświadczenia w tego typu wyścigach i mam nadzieję, że będzie to mój pierwszy ukończony 24-godzinny wyścig. Pierwsze dwa w Daytona i Dubaju kończyły się bardzo wcześnie po problemach z samochodem. Mam nadzieję, że jest to wyzwanie, któremu podołam, ukończę wyścig z dobrym wynikiem i zapiszę ten wyścig na liście rzeczy, które sprawiły, że tylko zwiększyło się moje doświadczenie w motorsporcie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA