Ferdynand Habsburg to kierowca serii DTM, w której na co dzień rywalizuje m.in. z Robertem Kubicą. Prywatnie jest członkiem rodziny Habsburgów. Tej samej, która od XV do XVIII wieku tworzyła monarchię rządzącą m.in. Austrią, Niemcami, Węgrami, Czechami czy Belgią. Ferdynand jest arcyksięciem i prawnukiem ostatniego Cesarza Austro-Węgier Karola Habsburga. Dla Sport.pl opowiada o pasji do ścigania, swoim podziwie dla Roberta Kubicy i tym, dlaczego lubi, gdy pyta się go o sławne nazwisko.
Ferdynand Habsburg: Moje odczucia były raczej dobre. Po prostu mi ulżyło, bo cały sezon pracowałem na dobry rezultat. Gdy one nie przychodzą, to czujesz spory ciężar na ramionach, ale gdy w końcu się udaje, to wszystko później przychodzi łatwiej. Planowałem parę dni wolnego po wyścigach w Belgii, ale wyszło na to, że wróciłem tylko na jeden dzień do mojego domu w Wiedniu, a potem wróciłem tam, żeby wziąć udział 24-godzinnym wyścigu na torze Spa z teamem WRT. Nie miałem czasu, żeby się uspokoić, ale to zazwyczaj dobry znak, bo mogę od razu z powrotem wskoczyć do samochodu, zachowując trochę adrenaliny z poprzednich startów.
Byłem szczęśliwy, ale w czasie kwalifikacji wydawało mi się, że mam szansę zdobyć pole position o dzień wcześniej, niż to faktycznie się wydarzyło. To długa historia i związana z tym, że ostatecznie jeden z samochodów przede mną wyjechał na pobocze i przez to nie mogłem dokończyć mojego szybkiego okrążenia. Czułem, że mogło pójść lepiej, ale miejsce na podium i tak było ogromnym sukcesem. A w niedzielę rano zrobiłem już wszystko, co mogłem w świetnym stylu. Pole position to było coś, poczułem, że zrobiliśmy wszystko zagrało razem - siła naszego auta, praca zespołu i moje tempo. Szkoda tylko, że w wyścigu miałem problemy z oponami i przez to spadłem na koniec stawki.
Chyba gdy goniłem Rene Rasta. Zjechałem na swój pit stop, wyjechałem nieco za nim i starałem się go potem wyprzedzić. Byłem już blisko, kiedy poczułem, że strategia pojechania mocno na tym komplecie ogumienia bez drugiego zjazdu do alei serwisowej się nie powiedzie. Zacząłem przepuszczać kolejnych kierowców, bo nie mogłem utrzymać ich za sobą. Minęli mnie Nico Mueller i Robert Kubica, a ja nie mogłem ich zatrzymać. Później zjechałem na zmianę opon i spadłem na koniec stawki.
Bardzo mi tym zaimponował. Wreszcie skopał tyłki czołówce i był najlepszym zawodnikiem w BMW podczas drugiego wyścigu na Zolder. Nawet gdy miałem te problemy z oponami i mnie wyprzedzał, to pomyślałem: może chociaż to pomoże mu po raz pierwszy stanąć na podium w DTM. To sprawiło, że odbiór tej niedzielnej porażki na torze był trochę łatwiejszy, byłem jego wielkim fanem w przeszłości.
Znam go dobrze i wiem, jakim kierowcą tak naprawdę jest. Wydaje mi się, że wcześniej utknął w miejscu, gdy on i jego zespół musieli się dostosować do DTM. Poznać serię, samochód, dostosować tempo. Ja miałem już o tyle łatwiej, że mój zespół ma doświadczenie w serii, więc przebiegało to szybciej. Ale Robert chyba zaczął już mieć podobną sytuację, co mnie bardzo cieszy.
Akurat o tym nie rozmawialiśmy. A moje spojrzenie na tę sprawę jest takie, że wszystko wydaje się szalone. Nawet fakt, że tak szybko znalazłem się znów w Belgii, a teraz jedziemy ostatni weekend serii na Hockenheim. To dla mnie przyszłość, bo częściej myślę o tej najbliższej. A co w 2021 roku? Jedna rzecz, której nauczyło mnie ściganie, to, że nie wiesz nic, zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość. Ale jestem przekonany, że władze DTM zapewnią nam wielkie emocje i dobre wyścigi w przyszłym sezonie, w jakim składzie nie byłaby stawka i jakimi samochodami nie jeździliby kierowcy.
Dużo, ale każdej staram się odpowiedzieć.
Chyba nie powinno mnie to męczyć, bo jestem bardzo dumny ze swojego nazwiska i tego, jaką historię za sobą niesie. Na pewno nie ma nic związanego z motorsportem, ale dorastałem wśród osób, które bardzo interesowały się historią i polityką, więc dużo wiem o historii, monarchiach i całej dynastii Habsburgów. Nie mam problemów, żeby opowiadać i o tym i o mojej pasji do wyścigów. Wydaje mi się, że szefowie zespołów nie zatrudnią mnie, bo mam ciekawe nazwisko, tylko jednak będą patrzeć na umiejętności i doświadczenie. A do innych ludzi w tej kwestii jestem bardzo otwarty na zainteresowanie.
Rozmawiali ze mną, poznawałem tę historię bardzo dobrze. Spędzałem wiele czasu z moim dziadkiem, który jest nauczycielem historii i on wprowadzał mnie w ten świat. Dużo się nauczyłem. Ale później też dużo dowiadywałem się o Habsburgach i trudno mi ocenić, czy więcej dowiedziałem się jeszcze w dzieciństwie. Na pewno nie jest tak, że bycie Habsburgiem zobowiązuje do czegoś wyjątkowego. Tytuły są honorowe, a moja rodzina jest zwyczajna. Mieszkałem z moimi rodzicami w mieszkaniu w Wiedniu i prowadziliśmy spokojne, proste życie.
Dążenie do celu to nigdy nie jest pozostawanie przy czymś, a raczej ciągły rozwój. Przed pierwszym wyścigiem miałem szansę na ósmą pozycję, może uda mi się ją jeszcze zająć w końcowej klasyfikacji. Ale to nie będzie łatwe. Ale chcę w obu wyścigach walczyć o podium, a może nawet o zwycięstwo. No i utrzymać dobre tempo w kwalifikacjach. To dobry tor dla DTM, mojego zespołu WRT i samego mnie, więc mam prawo liczyć na świetny wynik.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!