Po znakomitych kwalifikacjach, w których Robert Kubica zajął dziewiąte miejsce, kibice mogli liczyć na drugi wyścig, w którym Polak zdobędzie punkty. Po starcie Polak przez chwilę był nawet ósmy, ale ostatecznie spadł na dziesiąte miejsce i utrzymywał się na nim aż do zjazdu do alei serwisowej.
Zmiana opon była dużo lepszy niż w pierwszym, sobotnim wyścigu, gdy zajęła mechanikom prawie dwa razy tyle, niż powinna. Teraz Kubica stracił tylko trzy sekundy względem najlepszych i po wizycie w alei serwisowej wrócił na trzynaste miejsce. Czas stracony na przedłużonym pit stopie sprawił, że wrócił w miejsce na torze, gdzie nawet prezentując solidne tempo, nie dawał rady przesunąć się nieco wyżej w klasyfikacji wyścigu.
Na nieco ponad trzy minuty przed końcem rywalizacji Kubica w końcu wyprzedził Timo Glocka, który dłuższy czas skutecznie się przed nim bronił. Walka mogła przypomnieć im czasy rywalizacji w F1 - Kubica i Glock jeździli razem w sezonach 2008-2010. Polak reprezentował barwy BMW Sauber i Renault, a Niemiec Toyoty i Virginu.
Strata do kolejnych kierowców - Lucasa Auera i Philippa Enga wynosiła już ponad trzy sekundy. Dlatego Kubica mimo dobrego tempa nie dał rady ich wyprzedzić przed końcem wyścigu, który zakończył na dwunastym miejscu. To o wiele lepszy wynik niż w sobotę, gdy był dopiero szesnasty.
Wygrał Holender Robin Frijns przed Rene Rastem i Mike'm Rockenfellerem, który po raz pierwszy w tym sezonie stanął na podium. Kubica do zwycięzcy stracił 31,9 sekundy. Za niespodziankę można uznać dopiero piątą pozycję lidera klasyfikacji generalnej, Nico Muellera.
Kolejny weekend DTM już za tydzień. W dniach 18-19 września kierowcy będą się ścigać na tym samym torze - legendarnym Nuerburgring, ale zostanie zmieniony jego układ.
Przeczytaj także: