Kubica w DTM - misja beznadziejna. Runęły mity, którymi się karmiliśmy

Runęły mity, którymi karmiliśmy się od początku sezonu. Po pierwsze mokra nawierzchnia nie pomogła Robertowi Kubicy i Polak znowu był ostatni. Po drugie okazało się, że BMW ma jednak potencjał i w drugim wyścigu na Lausitzringu zajęło pierwsze dwa miejsca. W takim razie co dzieje się z Kubicą?

Polak zapowiadał, że starty w DTM będą dla niego trudne i są. Debiutujący kierowca, w debiutującym zespole, w dodatku w słabszym z dwóch samochodów w stawce - taka kombinacja oznaczała wyjątkowo trudną misję do wykonania. Ale mimo wszystko chyba mało kto się spodziewał, że początek sezonu będzie wyglądał aż tak słabo. Przez pierwszych sześć wyścigów Kubica nie wychylił się poza 13. miejsce na 16 startujących samochodów. 

Zobacz wideo Kubica coraz lepiej czuje się w Alfie Romeo! Ekipa Polaka ma jednak spory problem

Bez względu na to, czy chodzi o wyścig, czy kwalifikacje Polakowi brakuje tempa. Od początku sezonu zespół ART próbuje zrobić postęp w ustawieniach samochodu, ale efekty wciąż są mizerne, czemu Kubica dał wyraz w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego.

- Jednym z problemów jest to, jak przyspiesza nasze auto. 90 procent lub nawet cała moja strata w kwalifikacjach została poniesiona na odcinkach prostych. I to nie dlatego, że za późno wciskam gaz, tylko brakuje nam przyspieszenia. Musimy inaczej dostrajać auto, ale później w wyścigach też niewiele to daje, bo brakuje też przyczepności. Na jednym kółku pomiarowym, gdy masz nowe opony, jakoś można ten problem zamaskować, ale na dystansie wyścigu - nie. Opony zużywają się szybciej i auto jeszcze bardziej się ślizga. 

Dodał również, że gdyby ustawienia ze zwycięskich BMW przenieść do jego samochodu, nic by to nie zmieniło. I na odwrót, gdyby Lucas Auer albo Timo Glock pojechali z jego setupem, nie zajechaliby daleko. Wygląda więc na to, że problem jest poważny i znikąd nie widać ratunku. 

Czy to oznacza, że Kubica stracił talent, jak bohaterowie Kosmicznego Meczu? Na pewno nie. Oznacza jednak, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i bez odpowiedniego doświadczenia nic się nie wskóra, uważa szef działu rozwoju BMW, Rudolf Dittrich - Widzieliśmy wielu kierowców przychodzących z innych serii, którzy potrzebowali czasu na dostosowanie się do DTM. Niestety, przez pandemię, Robert nie miał wiele czasu na przyzwyczajenie się do samochodu i przejechanie większej liczby okrążeń przed sezonem. Jest to dla niego ekstremalnie trudne zadanie, by zaadaptować się do samochodu DTM, który jest bardzo specyficznym autem (...). Ale pamiętamy Roberta z przeszłości, to znakomity kierowca i absolutnie bym go nie skreślał. 

Czy zmiana serii może okazać się aż tak dużym wyzwaniem dla kierowcy? Może i wystarczy spojrzeć na wyniki jednego z najwybitniejszych kierowców wyścigowych XXI w. Fernando Alonso. Dwurotny mistrz świata Formuły 1 marzy o zdobyciu potrójnej korony, czyli wygraniu GP Monako F1, LeMans24 i Indy 500 i wciąż nie może zdobyć klejnotu na owalnym torze w Indianapolis. Przy pierwszej próbie nie wytrzymał silnik Hondy, w drugiej nie przebrnął nawet kwalifikacji, a w trzeciej zajął 21. miejsce. Indy 500 po raz drugi wygrał za to przeciętny kierowca w czasach F1, Japończyk Takuma Sato. Tyle że w IndyCar jeździ od 10 lat i zna tę serię na wylot. A może Alonso jest słabym kierowcą? Nie, po prostu za słabo zna specyfikę tych wyścigów. 

Podobnie jest z Kubicą. Miał świadomość, że nie ma co liczyć na miejsce w F1 i zdecydował się na starty w DTM. Względy sponsorskie sprawiły, że stanął przed dylematem: ścigać się, wiedząc, że dobre wyniki są mało realne, czy odpuścić. Wybrał ściganie, podobnie jak rok wcześniej, decydując się na starty w najgorszym w stawce F1 Williamsie. - Nigdy bym sobie nie darował, gdybym po latach spojrzał w lustro i stwierdził, że nie wykorzystałem jedynej szansy na powrót do F1 - przyznał w wywiadzie dla Eleven Sports w 2019 r. Tym razem mógł po prostu odpuścić DTM, ale z drugiej strony uczciwie stawiał sprawę, że wyniki mogą przyjść dopiero w drugim sezonie startów. Niestety drugiego sezonu w tej serii nie będzie. Po tym, jak Audi wycofuje się z rywalizacji z końcem tego roku, wiadomo już, że DTM w obecnej formie nie przetrwa. Polak wciąż marzy za to o powrocie do Formuły 1 i liczy na miejsce w Alfie Romeo, którą prawdopodobnie opuści Kimi Raikkonen. DTM ma pomóc Kubicy utrzymać dobrą formę, choć dobrej reklamy, na pewno mu nie robi. 

Czy jest zatem szansa na radykalną poprawę wyników Kubicy w DTM? Raczej niewielka, choć na pewno można oczekiwać na jakiś postęp ze strony zespołu ART. Do końca sezonu pozostało pięć weekendów, czyli w sumie 10 wyścigów. Najbliższe zaplanowano 5 i 6 września w Assen we Francji. Polak wciąż liczy na lepszą jazdę, ale jeśli nie uda się znaleźć rozwiązania obecnych problemów, nawet pojedynczy punkt może się okazać misją nie do zrealizowania. 

Przeczytaj także:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.