Przerażające! - napisał na swoim Facebooku Kobayashi. - Wczoraj odkryto defekt zawieszenia. Zabrakło części zamiennych, więc element został naprawiony poprzez oklejenie go włóknem węglowym. Sprawdzałem co chwilę, czy wszystko jest w porządku, ale jechanie autem w tym stanie w wyścigu wydaje się zbyt przerażające. Chcę już wracać do domu - napisał kierowca przed ostatnim piątkowym treningiem przed GP Rosji.
- Przede mną jeszcze treningi i wyścig. Nie wiem, co mam robić. Jako kierowca wyścigowy powinienem jechać, czy wycofać się ze względów bezpieczeństwa? Wsiadam za kółko za 15 minut - dodał.
Kobayashi zdjęcie i komentarz umieścił na swoim prywatnym profilu, ale choć kierowca skasował wiadomość, fotografia trafiła do mediów. Chikara Funada, menedżer kierowcy, potwierdził, że post był autentyczny, a mieli zobaczyć, go tylko bliscy znajomi i rodzina.
Caterham przyznał, że w bolidzie Kobayashiego dostrzeżono drobne problemy z lewym tylnym zawieszeniem po piątkowym treningu, ale kierowca "był poinformowany i nie miał powodów, by wierzyć, że auto było niebezpieczne". Zespół przyznał, że element zawieszenia rzeczywiście został zabezpieczony dodatkowym włóknem węglowym, ale część cały czas była monitorowana i w żaden sposób nie wpłynęła na prowadzenie i bezpieczeństwo bolidu.
Kobayashi przejechał 12 treningowych okrążeń. 28-latek pojechał także w niedzielnym wyścigu o GP Rosji na torze w Soczi. - Zespół rozwiał nasze wątpliwości. Komentarz Kamuiego powstał pod wpływem emocji i miał trafić tylko do najbliższych znajomych - stwierdził menedżer kierowcy i dodał, że Kobayashi był zdumiony tym, że jego post facebookowy trafił do sieci.
Kobayashi nie ukończył GP Rosji. Kierowca początkowo stwierdził, że z autem było wszystko w porządku, a zespół zabronił mu dalszej jazdy, by ten oszczędzał części zamienne na kolejne wyścigi.
Słowom Japończyka zaprzeczył w poniedziałek Manfredi Ravetto, szef zespołu Caterham. - Mieliśmy problem z hamulcami, Kamui zauważył to już w sobotę podczas treningu. Wymieniliśmy część, ale problem pozostał, więc postanowiliśmy, by dalej już nie jechał - powiedział.
Problemy z bolidem Kobayashiego to kolejny ból głowy dla właścicieli Caterhama. Zespół zajmuje ostatnie miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów i przez cały sezon boryka się z mniejszymi lub większymi kłopotami. W lipcu team zmienił właściciela - Tony Fernandes sprzedał udziały szwajcarsko-bliskowschodniemu konsorcjum.
Nowi właściciele muszą się mierzyć z pozwami sądowymi, jakie złożyło ok. 40 byłych pracowników, którzy mieli zostać niesłusznie zwolnieni. Dodatkowo na początku października część własności zespołu zajął komornik. Na licytację wystawiono m.in. wersję testową bolidu z zeszłego roku, części przeznaczone na najbliższy wyścig, narzędzia mechaników, a nawet monitory oraz telewizory.