Moto. Tony Stewart śmiertelnie potrącił rywala

Tony Stewart, trzykrotny mistrz serii NASCAR, śmiertelnie potrącił jednego z rywali podczas wyścigu innej serii w nowojorskim Canandaigua Motorsports Park. 20-letni Kevin Ward po zderzeniu z mistrzem wysiadł z samochodu i stojąc na torze, wygrażał Stewartowi. Ten, kończąc kolejne okrążenie, rozjechał młodego kierowcę.

Stewartowi na razie nie postawiono zarzutów, a prowadzący śledztwo szeryf Philip Povero informuje, że sprawca wypadku jest bardzo zdenerwowany, ale współpracuje z policją.

Ward zmarł zaraz po przewiezieniu do szpitala, o godz. 23.15 miejscowego czasu.

W oficjalnym oświadczeniu, w którym opisano wypadek, zauważano, że kiedy Ward wyszedł ze swojego auta, pierwszy z nadjeżdżających samochodów go ominął, ale kolejny, kierowany przez Stewarta, uderzył zawodnika. Natychmiast podjęto akcję ratunkową i przerwano wyścig.

Biuro szeryfa zwróciło się do osób, które nagrywały rywalizację, z prośbą o przekazanie filmów, by na ich podstawie spróbować ocenić, czy Stewart potrącił Warda celowo. Obóz Stewarta wydał oświadczenie, w którym zapewnił, że myślami i modlitwami wspiera najbliższych zmarłego kierowcy.

Nie wierzą Stewartowi

W USA tragiczne zdarzenie jest głównym tematem sportowych rubryk i serwisów. Wielu komentatorów twierdzi, że Stewart potrącił Warda celowo. - Wiem, że Tony mógł go zobaczyć, wiem, jaka jest widoczność w tych samochodach - mówi na łamach Sportingnews.com Tyler Graves. Kierowca, który przyjaźnił się z Wardem i - jak sam mówi - do soboty był fanem Stewarta, zawody obserwował z trybun. Teraz przekonuje wzburzony, że: "Tony Stewart musi trafić do więzienia na resztę swego życia".

Uwaga, nagranie śmiertelnego wypadku jest drastyczne. Można je zobaczyć tu >

Więcej o: