Rajd Polski. Hołowczyc: Jazdy nigdy się nie zapomina

- Kierowcy często wydaje się, że jedzie szybko i sprawnie, a on i tak nie sięga granic możliwości swojej maszyny - mówi przed Lotos 71. Rajdem Polski olsztyński kierowca Krzysztof Hołowczyc.

Kibice odliczają godziny do rozpoczęcia Lotos 71. Rajdu Polski. Od czwartku światowa czołówka rajdowców będzie rywalizowała na odcinkach specjalnych w okolicach Mikołajek oraz Druskiennik na Litwie. Na liście startowej nie zabraknie reprezentantów Polski - autami najwyższej klasy WRC pojadą Robert Kubica, Michał Sołowow oraz olsztynianin Krzysztof Hołowczyc.

Rozmowa z Krzysztofem Hołowczycem

Waldemar Bargiel: Samochodami WRC pojedzie tylko trzech Polaków - pan, Kubica i Sołowow. Auta tej klasy to rajdowe potwory, a pan takimi, od ładnych paru lat regularnie nie jeździ. To dla pana duży problem, czy może jest tak, jak z przysłowiową jazdą na rowerze, której nigdy się nie zapomina?

Krzysztof Hołowczyc, olsztyński kierowca rajdowy: - Jazdy nigdy się nie zapomina. Po raz ostatni jechałem samochodem WRC pięć lat temu, a było to właśnie podczas Rajdu Polski. Obecnie, niektóre auta są bardzo specjalistyczne. Kierowcy często wydaje się, że jedzie szybko i sprawnie, a on i tak nie sięga granic możliwości swojej maszyny.

Zdaniem dyrektor rajdu Jarosława Noworóla, zdecydowanymi faworytami będą kierowcy Volkswagena. Rzeczywiście, to auta, które w tej chwili są najbardziej zaawansowane i najbardziej pożądane przez rajdowców?

- Prawda jest taka, że ten zespół fabryczny bardzo przewyższa resztę swoim budżetem. Można powiedzieć, że ich stan konta jest wręcz nieograniczony. Co więcej, mają za sobą dziesiątki tysięcy kilometrów jazd testowych. W ten sposób szybko zaznajamiają się ze swoimi autami. Jakby tego było mało, w barwach tej ekipy jeżdżą klasowi kierowcy [Sebastian Ogier oraz Jari-Matti Latvala - red.].

Kiedy poprzednio w 2009 roku Rajd Polski był rundą MŚ, pan osiągnął wspaniały wynik zajmując w doborowym towarzystwie szóstą pozycję. Tym razem takie miejsce brałby pan w ciemno, czy może liczy na coś więcej?

- Jeśli chodzi o sportowe ambicje, to wiadomo, że wraz z czasem chce się jeździć coraz lepiej i szybciej. W rajdach mam już trochę doświadczenia i wiem, że jeśli uczestniczy się w poważnej imprezie raz na rok, to ciężko jest złapać właściwy rytm. Nie dysponuję tak dobrym sprzętem, jak zawodnicy, którzy stale walczą o najwyższe pozycje. Mimo to, każdego z nas zawsze interesuje jak najwyższa lokata.

Pana niewątpliwym atutem będzie znajomość mazurskich szutrów. Można powiedzieć, że tu jest pan u siebie, w domu. W tym roku, po raz pierwszy w historii trasy będę jednak przebiegały także na Litwie, a to już dla pana nowość...

- Wiadomo, że Polacy będą w trochę lepszej sytuacji, ponieważ ścigają się na tych trasach regularnie. Wspólnie z Michałem Sołowowem mamy pewną przewagę na niektórych oesach, ale przygotowanie zespołów z zagranicy także jest na wysokim poziomie. Mają swoich ludzi, którzy pomagają im w uzyskiwaniu jak najlepszych czasów. Koniec końców, o zwycięstwo i tak walczy światowa czołówka.

W tegorocznym Rajdzie Polski nie pojedzie ubiegłoroczny zwycięzca Kajetan Kajetanowicz. Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem będzie Kubica. To zawodnik o niebywałym talencie, ale cały czas czegoś mu brakuje, by osiągnąć sukces w rajdach WRC. Pana zdaniem tylko tak często podkreślanego doświadczenia, czy może jednak czegoś innego, jak np. chłodnej głowy. Musi pan przyznać, że nader często wypada z trasy?

- Żeby być dobrze przygotowanym do rajdów WRC, trzeba przejechać dziesiątki tysięcy kilometrów testowych na pełnej prędkości. To właśnie z tego bierze się ogromne doświadczenie oraz pewność jazdy. Robert jeździ bardzo szybko i sprawnie, ale doświadczenia trochę mu brakuje. Właśnie dlatego czasem zdarza się mu wypaść z drogi. Ostatnio radzi sobie jednak coraz lepiej. Nie zapominajmy, że dla niego to już drugi rok, który spędza w samochodzie WRC. Zaczyna łapać odpowiedni rytm i jeżeli nie będzie miał przykrych przygód, to powinien uzyskać dobry czas. Moim zdaniem Polacy nie będą w Rajdzie Polski outsiderami, ale chciałbym też, żeby media nie wymagały od nas walki o zwycięstwo.

Zapewne studiował pan już tegoroczne oesy. Ma pan już swój ulubiony?

- Wielokrotnie jeździliśmy już po odcinkach w okolicach Mikołajek i to na pewno one będą dla nas najłatwiejsze. Złapanie prędkości oraz wyczucie trasy na drodze, którą się zna, jest o niebo prostsze. Można sobie wyobrazić przez jaki fragment drogi za chwilę się przejedzie i bez wątpienia w tym upatrywałbym naszej przewagi. Fajną trasą jest na pewno pokazowy OS w Mikołajkach [na torze do jazdy równoległej - red.], który jest bardzo dobrze skonstruowany. Myślę, że możliwość oglądania samochodów z bardzo bliskiej odległości będzie dla kibiców nie lada frajdą.

Rajd rozgrywany w dwóch krajach to marketingowo strzał w dziesiątkę. Ale jednocześnie dla teamów duży problem logistyczny. Będziecie musieli pokonać setki kilometrów na dojazdówkach. Choć akurat dla pana, który startuje w Dakarze to chyba najmniejszy kłopot?

- Robienie kilometrów, szczególnie na odcinkach specjalnych, nie jest dla mnie problemem. Najdłuższy odcinek Rajdu Polski [OS Gołdap - red.] ma 35 kilometrów. Nie ma wiec tutaj mowy o pokonywaniu tak potężnych odległości, jak tych na Dakarze. Nie uznaję dojazdówek za kłopot, ale na pewno będą bardzo nużące. Mój samochód nie jest przystosowany do długich i wielogodzinnych przejazdów. Wszyscy kierowcy są jednak w takiej samej sytuacji, więc trzeba robić to, co do nas należy i nie narzekać.

Skoro już jesteśmy przy rajdach terenowych. To zupełnie inna dyscyplina niż rajdy płaskie, a u kierowców predysponowane są zupełnie inne cechy. Domyślam się, że pan przed Rajdem Polski musi zupełnie zmienić swoje myślenie o rajdzie, przeprogramować się jak komputer?

- W każdych rajdach podstawą jest złapanie dobrego rytmu. Nie jest tak, że człowiek wsiądzie do samochodu i od razu pojedzie. Nawet w niedawnym 17. Rajdzie Warmińskim [Hołowczyc na trasach pod Olsztynem był najszybszy - red.] stopniowo uzyskiwałem coraz wyższą prędkość i miałem coraz lepsze czasy. Nie jest to łatwe zadanie. Szczególnie w doborowym towarzystwie. Mam świadomość, że nie będzie mi łatwo, ale mimo to, nie zniechęcam się.

Ubiegłoroczny Rajd Polski zostanie zapamiętany na długo przede wszystkim ze względu na ulewne deszcze i fakt, że w promieniu kilkuset kilometrów od oesów, kupienie gumiaków graniczyło z cudem. I właśnie chyba pogoda jest jedyną rzeczą jakiej załogi i kibice mogą się obawiać...?

- Wpływu na to nie mają ani organizatorzy ani kierowcy. W niektórych rajdach regularnie jeździ się w błocie. Przez wiele lat w Mikołajkach była dobra pogoda i wszystkim wydawało się, że już tak będzie zawsze. Uważam jednak, że nawet jeśli będzie padać deszcz, to nie będzie takich warunków, jak przed rokiem. Ziemia będzie wchłaniać wodę dużo lepiej.

A propos kibiców, to niektórzy szacują, że na Mazury przyjedzie ich blisko 100 tys. A to dla nich przecież jeździcie. Jednocześnie często prowadzicie swoje rozpędzone rajdówki z duszą na ramieniu, bo wokół trasy są ich tłumy. Kierowca ma czas, by o tym myśleć, by się o nich martwić? Czy może jest się w takim transie, że nie widać nic prócz trasy?

- Uważam, że osoby, które odpowiadają za bezpieczeństwo, stanęły na wysokości zadania i są odpowiednio przygotowane do pełnienia swoich funkcji. Tam, gdzie kibice nie powinni stać, muszą być zainstalowane stosowne zabezpieczenia. Świadomość, że wokół trasy stoją ludzie, zawsze nam towarzyszy. Wtedy zazwyczaj trochę zdejmuje się nogę z pedału gazu. Rajd Polski nie słynie jednak z jakichkolwiek nieprzyjemnych incydentów, a wręcz odwrotnie. Organizatorzy podchodzą do swojej pracy poważnie i zawsze na początku mają na uwadze bezpieczeństwo fanów.

Jeśli miałby pan o coś zaapelować do kibiców przed Rajdem Polski, to o co?

- Jeżeli chcecie, żebyśmy jechali najszybciej, jak potrafimy, to dajcie nam na to szansę. Trzeba mieć świadomość, że samochód rajdowy może wylecieć z drogi na bardzo dużą odległość. Czasem, jeśli chce się ominąć kibica, to siłą rzeczy trzeba w coś uderzyć. Jeśli trafi się w człowieka, to zawsze dochodzi do tragedii. Niech sympatycy wiedzą, że nie jest nam łatwo przejeżdżać przez szpaler ludzi. Odpowiedzialni kibice powinni zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli nie ustawią się prawidłowo, to odcinek może zostać odwołany.

Najszybsze i najpiękniejsze kobiety w motosporcie [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.