F1. Grand Prix Kanady. W sesji kwalifikacyjnej Rosberg popsuł show Hamiltona

Rywalizujący już tylko ze sobą, na torze i poza nim, Lewis Hamilton i Nico Rosberg nie dali nikomu żadnych szans w kwalifikacjach w Montrealu. Niemiec po raz trzeci w tym sezonie stanie na pole position i spróbuje w niedzielnym wyścigu obronić 4 pkt przewagi w generalce mistrzostw nad wściekłym z ustawienia tylko na drugim miejscu Brytyjczykiem. Antagonizmy nie przeszkadzają im na razie w upokarzaniu reszty rywali.

Zmagania bolidów mknących po wyspie na rzece św. Wawrzyńca, na której wytyczony jest tor im. Villeneuve'a, to najczęściej obok Grand Prix Singapuru, Monako i Abu Zabi filmowane z powietrza zawody Formuły 1. Widok rzeczywiście zapiera dech - malownicze wybrzeże Montrealu można podziwiać bez końca, tym bardziej że to, co będzie się dziać na asfalcie, można było mniej więcej odgadnąć już przed rywalizacją.

Kwalifikacje do GP Kanady wygrał Rosberg. A jedynym pytaniem soboty w Kanadzie było: on będzie pierwszy czy może jego partner z Mercedesa, czterokrotnie ruszający już z pole position Hamilton? Wszak w tym roku wszystkie walki o PP wygrywał kierowca tego teamu. Zwyciężali też w każdym z sześciu dotychczasowych wyścigów, tylko raz - po awarii - nie podwójnie. W klasyfikacji generalnej mistrzostw Niemiec jest raptem cztery punkty przed Brytyjczykiem. Reszta stawki już nawet nie może wąchać wyziewów przepalonego paliwa, tak jest daleko za srebrnymi maszynami.

Kto łudził się po pierwszej piątkowej sesji treningowej, że może formę na miarę legendy Ferrari odnalazł najszybszy Fernando Alonso (w generalce... 61 pkt za Rosbergiem), srogo się zawiódł. Kolejne padły już łupem Hamiltona, a kwalifikacje nawet największym marzycielom o zakończeniu serii permanentnej dominacji Mercedesa musiały jawić się jeno jako czysta formalność.

Q1 - Hamilton pozbawia złudzeń

Seria Mercedesa trwa. Tylko czterech kierowców straciło w pierwszej części kwalifikacji do Brytyjczyka mniej niż sekundę. Rosberg, piloci McLarena Kevin Magnusen i Jenson Button oraz Felipe Massa z Martini Williams. Ale żaden nie zbliżył się na mniej niż 0,6 sekundy! To przepaść, różnica co najmniej klas. Kolejne miejsca Nico Hulkenberga i Valteri Bottasa też nie dziwiły - ekipy Martini Williams i Force India dobrze prezentowały się na treningach, a najlepszym - teoretycznie na papierze - kierowcą, który nie awansował, był Pastor Maldonado po awarii swojego Lotusa.

Q2 - znowu kłopoty Vettela?

Niesamowita przewaga Mercedesa pozwala w dość łatwy i szybki sposób zapomnieć o zeszłorocznej serii Sebastiana Vettela. Dziewięć triumfów z rzędu i 13 w całym sezonie wywoływało bezwarunkowy chwyt rękoma za głowę u każdego kibica F1. To było niepojęte, ale też w kółko podkreślano, że Red Bull mocno postawił na jednego kierowcę i drugi - niejeżdżący już Mark Webber - nie mógł liczyć na tak fantastyczny bolid. Tym razem drugi rok z rzędu mamy do czynienia z totalną dominacją, ale nie jednego mistrza, tylko dwóch.

Nie widać różnic w ich bolidach, Hamilton dobitnie przekonał o tym podczas poprzedniego GP Monako, że na pomoc zespołu w zwycięstwie nad Rosbergiem (innym niż na torze) liczyć nie może, poszły do dziennika słowa, które nie powinny paść (odwołanie wprost do historycznego wypadku między Senną i Prostem), iskrzy między gwiazdami, a lidera nie ma. Ale na razie te animozje nie przeszkadzają obu w wygrywaniu. Niemiec ma dwa trofea, Brytyjczyk cztery, ale to Rosberg broni lidera w Kanadzie.

Dlatego tak mocno mu zależało, aby w kwalifikacjach być choćby o ten metr na starcie przed Hamiltonem. W Q2 ścigające się ze sobą Mercedesy ponownie nie dały wygrać nikomu innemu. Za nimi Massa i Bottas z mocnego Martini Williams. Vettel za to po raz kolejny w tym sezonie narzekał na już nie niezawodny bolid Red Bulla. Znów coś nie grało ze skrzynią, znów brakowało mocy. "Byki" przegrywają z Mercedesami głównie na dłuższych prostych, na tej ostatniej Hamilton wpierw niemal otarł się o ścianę, a potem przepędził bolid do mety, wyprzedzając o nos Rosberga.

Q3 - Williams na miarę Red Bulla

W ostatniej części nie mogły już wziąć udziału najwolniejsze bolidy prowadzone przez m.in. Hulkenberga, Magnusena, Sergio Pereza (Force India) czy Romaina Grosjeana (Lotus). Hamilton przed kwalifikacjami mówił: - Zależy mi bardzo na ich wygraniu, na zajęciu pierwszego pola startowego, bo w wyścigu będzie trudno z wyprzedzaniem. Taki tor.

Trochę ściemniał, bo wyprzedzeń w Montrealu nie brakuje, ale rzeczywiście od razu obaj - Rosberg i Hamilton - narzucili niewiarygodne tempo. Niemiec jako pierwszy w ten weekend zszedł poniżej 1 min i 15 s. Hamilton był tuż za nim. Obaj chcieli jeszcze przejechać po jednym czystym i szybkim okrążeniu, nie zważając na bijących się za ich tylnymi skrzydłami o trzecie miejsce Bottasa, Daniela Ricciardo i jego kolegę Vettela.

Rosberg pobił swój czas! Hamilton też, ale zabrakło dokładnie 0,079 s, bo i przejazd nie był bezbłędny! To w przeglądzie całego weekendu jednak mała niespodzianka. Dalej za nimi wciąż aktualny mistrz świata Vettel (też mała niespodzianka) i świetne w Kanadzie Martini Williamsy. Bottas i Massa wyprzedzili m.in. oba Ferrari.

W niedzielę o godz. 20 nie trzeba chyba pisać, że porywający wyścig - w nim nie tylko rywalizacja o zwycięstwo między Mercedesami, ale też o podium, bo kierowcy innych stajni porozdzielali miejsca w kwalifikacjach dosłownie różnicami setnych i tysięcznych części sekundy.

Kwalifikacje GP Kanady

1. Rosberg (Mercedes)

2. Hamilton (Mercedes)

3. Vettel (Red Bull)

4. Bottas (Williams)

5. Massa (Williams)

6. Ricciardo (Red Bull)

7. Alonso (Ferrari)

8. Vergne (Toro Rosso)

9. Button (McLaren)

10. Raikkonen (Ferrari)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.