Podatkowy cios w żużel

Najlepszej lidze żużlowej na świecie, Enea Ekstralidze, grozi ruina. Może zniszczyć ją zwrot podatku VAT z ostatnich sześciu lat - być może około 1 mld złotych - jakiego żąda od klubów fiskus.

Naczelny Sąd Administracyjny nakazał Adamowi Skórnickiemu, zawodnikowi Startu Gniezno, zapłacić zaległy podatek - sprawę opisała "Rzeczpospolita". Dopłata dotyczy aż sześciu ostatnich lat. Fiskus uznał bowiem, że żużlowiec nie jest przedsiębiorcą - musi się rozliczyć z podatków jak zwyczajny pracownik, a nie jak osoba prowadząca działalność gospodarczą, która płaci 19 proc. podatku.

Orzeczenie NSA oznacza, że Skórnicki dopłaci po 13 proc. podatku do stawki wynoszącej 32 proc. To drugi próg podatkowy - dla osób, które zarabiają powyżej 85 528 zł rocznie. Przekracza go każdy z żużlowców w polskiej lidze. W przypadku Skórnickiego oznacza to kilkadziesiąt tysięcy złotych wpłaconych dodatkowo fiskusowi. Zawodnik Startu jest pierwszym żużlowcem, którego sprawa dotarła aż do NSA, a ten wydał niekorzystne dla żużlowca orzeczenie. Skarbówka prześwietla jednak praktycznie wszystkich. I każe się im rozliczać z podatków jak zwyczajnym pracownikom.

Protestuje przeciwko temu Stowarzyszenie Żużlowców "Metanol". - Żużlowcy to wzorcowi przedsiębiorcy. Inwestują w siebie i swój warsztat pracy. Zatrudniają ludzi, przynajmniej dwóch-trzech mechaników. Są narażeni na straty w wyniku działalności, jaką prowadzą. Co więcej jeszcze można dodać do definicji przedsiębiorcy? - mówi Krzysztof Cegielski, szef Metanolu.

Zawodnik funkcjonuje tak jak mała firma. Kupuje potrzebny do wykonywania fachu sprzęt: motocykle, silniki, części zamienne. Ponosi koszty ich przygotowania do sezonu. Płaci ludziom, których zatrudnia w ekipie. Ich liczba jest różna. Niezbędnych jest jednak kilku mechaników. Żużlowe teamy jeżdżą potem od Polski przez Szwecję, Danię, Czechy, Rosję aż po Wielką Brytanię, żeby dojechać na mecze. A najlepsi zawodnicy startują w kilku ligach w Europie.

- Jak można zrównać żużlowca z np. piłkarzem? Piłkarz dostaje z klubu koszulki, spodenki i buty. Może grać. Żużlowiec sam buduje swój warsztat pracy - oburza się jeden z szefów żużlowych klubów.

NSA w sprawie Adama Skórnickiego napisał w uzasadnieniu, że "fundamentalne znaczenie dla sposobu wykonywania działalności ma jej osobisty charakter". To według NSA świadczy, że żużlowiec nie może być traktowany jako przedsiębiorca. - Żużlowiec nie jest nawet w stanie osobiście wyjechać na tor. Każdy to wie - poza urzędnikami. Motocykl musi być popchnięty przez mechaników, żeby w ogóle zapalił, a zawodnik na nim pojechał i pracował na torze - mówi Cegielski.

Im wyższej klasy żużlowiec, tym więcej teraz może stracić. Jeśli zarabia na torze rocznie 2 mln zł - a tyle dostają najlepsi, m.in. Tomasz Gollob czy Jarosław Hampel - będzie miał do dopłacenia nawet 250 tys. zł dodatkowego podatku.

Z niekorzystną dla zawodników interpretacją walczą od kilku miesięcy Główna Komisja Sportu Żużlowego i spółka Ekstraliga SA. W kwietniu przedstawiciele żużlowego środowiska spotkali się w Sejmie z parlamentarzystami i przedstawicielami Ministerstwa Finansów. - Jest to realne zagrożenie dla naszej dyscypliny. Muszą zostać podjęte szybkie decyzje na odpowiednim poziomie, które rozwiążą ten problem - mówi Ryszard Kowalski, wiceprezes Ekstraligi SA.

Fiskus sięga nie tylko do kieszeni zawodników, ale też do klubowych kas. Jeśli wszystkie decyzje będą identyczne jak w przypadku Skórnickiego, kluby, które podpisywały umowę z żużlowcami jak z przedsiębiorcami, będą musiały zwrócić VAT za ostatnie sześć lat. "Co w praktyce oznacza bankructwo dla wszystkich klubów żużlowych w Polsce" - ostrzega w oficjalnym oświadczeniu Główna Komisja Sportu Żużlowego.

- Jeden z klubów w Polsce już ma takie problemy - mówi Cegielski. Urząd skarbowy zażądał zwrotu 2,5 mln zł. To połowa budżetu klubu ekstraligi z dolnych rejonów tabeli i jedna czwarta takiego, który biłby się o mistrzostwo Polski. Żaden z naszych zespołów się jednak nie pochwalił publicznie podobnym problemem. - Bo każda taka informacja o zagrożeniach to cios w trudnych rozmowach ze sponsorami. Kto by chciał się wiązać z ewentualnymi bankrutami? - tłumaczy prezes jednego z klubów.

Gdyby skarbówka doprowadziła do zwrotu VAT przez wszystkie kluby z poprzednich lat, mogłaby odzyskać w ten sposób - jak szacuje Kowalski - nawet miliard złotych. Zdaniem podatkowych ekspertów urzędowi skarbowemu będzie trudno wyegzekwować zwrot, gdyż wcześniej nie zgłaszał zastrzeżeń do rozliczeń.

Za dwa tygodnie w Ministerstwie Finansów odbędzie się kolejne spotkanie przedstawicieli żużlowej ligi i zawodników z wiceministrem Januszem Cichoniem, który odpowiada za sprawy podatkowe. - Przedstawimy jeszcze raz swoje racje. Problem jest też w tym, że co województwo i inny urząd, to odmienna interpretacja przepisów. O tym także będziemy rozmawiać, żeby fiskus wreszcie ją ujednolicił tak, by nie zniszczyć żużla w Polsce - mówi Cegielski.

Copyright © Agora SA