Formuła E zyskuje na popularności i przyciąga byłe gwiazdy F1

Formuła E zaczynała jako kategoria absolutnie niszowa, dla wielu nie mająca żadnego sensu. Okazało się jednak, że motoryzacja poszła w kierunku samochodów elektrycznych, co pozwoliło jej już po kilku latach stać się uznaną marką na liście serii wyścigowych.
Zobacz wideo

Jej charakter jest prosty – ma przede wszystkim być blisko fanów. Wyścigi odbywają w centrum miast, gdzie kibice mogą być raptem kilka metrów od ścigających się kierowców. Kierowców, którzy swój rezultat po części uzależniają od upodobań fanów. Fan Boost – możliwość skorzystania z dodatkowej mocy przez krótki okres czasu, dostępna dla zawodników, którzy otrzymają najwięcej głosów na stronie internetowej serii. Głosować może każdy, a bonus otrzyma ostatecznie aż pięciu kierowców.

Władze serii doskonale zdają sobie sprawę, że bez szerokiego grona odbiorców nawet najlepsze wyścigi nie będą liczyć się w świecie. Wynikiem tego są znakomicie prowadzone media społecznościowe, gdzie znaleźć można wiele materiałów zza kulis, przygotowane grafiki ułatwiające śledzenie rywalizacji na torze, czy rozmowy z zawodnikami dotyczące wydarzeń podczas wyścigów. To wszystko daje obraz serii otwartej wobec kibica i to musi być doceniane przez każdego fana sportów motorowych.

Auta elektryczne to przyszłość

Z każdym rokiem do serii dołączają kolejni producenci aut. Obecni już są m.in. Audi, BMW, Citroen i Jaguar, a od przyszłego sezonu mogą pojawić się także Mercedes i Porsche. To doskonale obrazuje siłę tej kategorii, jeśli największe marki chcą wziąć udział w wyścigach aut elektrycznych. Aut, które w ciągu najbliższych kilku, maksymalnie kilkunastu lat będą powszechnie wykorzystywane jako samochody drogowe. Formuła E daje więc znakomitą okazję, aby testować nowe technologie, które później będzie można przenieść do aut cywilnych. Dokładnie tak samo, jak było to przed laty z Formułą 1.

Poczuj się jak kierowca

W rywalizacji Formuły E nie brakuje kierowców, którzy dawniej znaczyli wiele w wyścigach m.in. Formuły 1. Kto nie zna takich nazwisk jak Felipe Massa, Nelson Piquet, czy Stoffel Vandoorne, który jeszcze w zeszłym roku ścigał się w barwach McLarena? Oprócz nich jest wielu innych, którzy w F1 pojawili się tylko na krótki okres, a teraz szukają swojego miejsca na odbudowę swoich karier, choćby Sebastien Buemi, Jean-Eric Vergne, Pascal Wehrlein. Ale FE nie byłaby sobą, gdyby nie znalazła sposobu na zbliżenie kibiców do rywalizacji. W związku z tym powstała gra komputerowa, w której każdy może wziąć udział w wyścigu, odbywającym się na realnym torze. Wystarczyć połączyć się z poziomu gry z serwerem i walczyć o jak najlepszy czas na pełnym dystansie rywalizacji, podczas gdy na tym samym torze o punkty do klasyfikacji walczą zespoły i ich kierowcy.

Na ulicach da się wyprzedzać

Skoro o torach mowa. W kalendarzu próżno szukać rywalizacji na legendarnych torach typu Spa-Franchorchamps, Silverstone czy Monza, bowiem Formuła E ściga się głównie na ulicach miast. Paryż, Rzym, Pekin – to tylko przykłady stolic, gdzie już byliśmy świadkami rywalizacji samochodów elektrycznych. Nie bez powodu mówimy tu o rywalizacji, bowiem w przeciwieństwie do F1, FE udowadnia, że na torach ulicznych można skutecznie wyprzedzać, dając tym samym kibicom mnóstwo frajdy z oglądania wyścigów. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.