Znowu sędzia Wojaczek

- Ten polski pedał. K..., miał puścić wcześniej - wykrzyknął wściekły Tomasz Gollob, co wyłapały kamery i mikrofon Canal+ podczas relacji z finału zeszłorocznej praskiej GP. Żużlowiec nie wytrzymał nerwowo długiego wyczekiwania na podniesienie taśmy startowej, zwolnił sprzęgło i wjechał w nią (zrobił tak pierwszy raz w historii GP, a był to jego 38. turniej!). Zgodnie z regulaminem oznacza to wykluczenie z powtórki biegu. Zanim wydarł się na polskiego arbitra Marka Wojaczka, potrząsnął motorem, zostawił go na polu startowym i machając w kierunku wieżyczki sędziowskiej, poszedł przez murawę do parkingu. - Poniosły go nerwy, co można zrozumieć. Jest jedynym zawodnikiem w GP, na którym ciąży tak ogromna presja wyniku. Nie mam żalu do niego za takie zachowanie. Na szczęście tego, co krzyczał, nie słyszałem na własne uszy. Nie mam sobie nic do zarzucenia - mówił potem pochodzący z Rybnika Wojaczek. - Spaliło mi się sprzęgło. Sędzia trzymał nas troszeczkę za długo pod taśmą, ale nie zwalam winy na niego - tłumaczył Gollob, gdy już ochłonął. Kilka tygodni później Gollob przeprosił się z arbitrem, który znowu został wyznaczony do prowadzenia turnieju w Pradze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.