Żużel. Ilu zagranicznych zawodników straci pracę w Polsce?

Polscy prezesi chcą ograniczyć starty obcokrajowców w ekstralidze żużlowej. Mówią, że chcą wymusić przez to poszanowanie dla polskiego pracodawcy

Żużel. Ilu zagranicznych zawodników straci pracę w Polsce?

Polscy prezesi chcą ograniczyć starty obcokrajowców w ekstralidze żużlowej. Mówią, że chcą wymusić przez to poszanowanie dla polskiego pracodawcy

Jeden obcokrajowiec w składzie na mecz, możliwość zakontraktowanie tylko trzech zagranicznych zawodników - takie zmiany chcą wprowadzić niektórzy prezesi polskich klubów już od sezonu 2002. Wydaje się, że w tej kwestii są raczej jednomyślni, co ostatnio się im nie zdarzało.

Nie chcę Johnstonów i Boyce'ów

- To nie chodzi o to, żeby zabronić startu najlepszym obcokrajowcom - wyjaśnia prezes WTS Atlas Wrocław Ryszard Czarnecki. - Chcemy po prostu zastąpić słabych zawodników zagranicznych krajowymi, prezentującymi przecież ten sam poziom sportowy.

Podobnie widzi problem szef Unii Leszno Rufin Sokołowski. - Po co mamy wywozić pieniądze za granicę, skoro mogą one zostać w Polsce. Dajmy szansę polskim zawodnikom - przekonuje. - W Unii prowadzimy szkółkę żużlową, w której ćwiczy siedemnastu młodych zawodników. I co będzie potem? Będę musiał ich przegonić. A wolę dać im szansę zamiast zatrudniać różnych Johnsonów i Boyce'ów.

Dotychczas w polskich klubach panowało jednak przekonanie - lepiej jest jeździć w lidze dwoma obcokrajowcami, bo to taniej wychodzi. Skąd więc taka nagła zmiana? - Myślę, że wielu kolegów prezesów jest rozczarowanych popisami niektórych obcokrajowców - domyśla się Marian Maślanka, prezes Włókniarza Radson Częstochowa. - Ich lekceważącym podejściem do pracy w Polsce. To główny powód. Być może też niektóre kluby chcą budować składy w oparciu o jednego zawodnika zagranicznego... Ale zmiana przepisów jest niepotrzebna. Każdy wie przecież, na kogo nie należy stawiać i zawsze może jeździć z jednym obcokrajowcem w składzie. My np. na pewno nie damy już szansy Brianowi Andersenowi.

Jeśli inne kluby poprą propozycję prezesów ekstraligi na październikowym plenum GKSŻ wówczas kilku, a może kilkunastu obcokrajowców straci pracę w Polsce. Będą musieli ratować się startami w Anglii i Szwecji, gdzie płaci się przyzwoicie i regularnie, ale nie tak dobrze jak w Polsce. W naszym kraju stawki są największe.

Polscy pracodawcy rzeczywiście mają dość zagranicznych żużlowców. Zapominają jednak, że to oni - prezesi - przez ostatnie lata potrafili tylko jedno - przepłacać, by tylko mieć tych z topu światowego. Jeden z nich zdesperowany mówi nawet: - Ja byłbym nawet za tym, żeby na rok zakazać startów obcokrajowcom w Polsce. Jestem pewien, że to znacznie obniżyłoby koszty ich zatrudnienia w kolejnych latach. Ale jestem też pewien, że inni koledzy nie poszliby na to.

- Pewnym rozwiązaniem byłoby ustalenie wspólnych stawek, które kluby płaciłyby obcokrajowcom, ale także krajowym zawodnikom - podkreśla dyrektor Polonii Piła Leszek Tillinger. - Nie wiem, czy jest to rozwiązanie realne.

Historia choroby

Warto w tym miejscu uzmysłowić sobie, że zagraniczni żużlowcy potrafią wykasować w Polsce nawet 15 tys. zł za start w jednym meczu (według taryfy na sezon 2001). Choć zdobywają tylko 5 pkt. Jak to możliwe? Za sam przyjazd mają obiecane ok. 10 tys. zł (ok. 5 tys. marek), więc i tak wychodzą na swoje. Zbytnio nie wysilając się. Polska liga jest dla nich "rajem". Tu kasują najwięcej i zawsze chętnie podpisują kontrakty na kolejne sezony.

Na mecze przyjeżdżają busami, często są uśmiechnięci i wyluzowani. Tymczasem przywożą wybrakowany sprzęt albo w ogóle go nie przywożą. Na kilka godzin przed meczem potrafią stawić się w klubie bez silnika, ramy, samego motocykla czy też kevlaru... bo były i takie przypadki. Klub X to toleruje. Już od dziesięciu lat, gdy na polskich torach pojawił się słynny Hans Nielsen.

Do klasyki żużlowego światka weszły przypadki, gdy obcokrajowiec Brian Andersen zamiast do Krosna na Podkarpaciu pojechał na mecz do Krosna Odrzańskiego. To co prawda niedaleko Zielonej Góry, ale toru żużlowego tam nie ma...

W ostatnim dziesięcioleciu trafili się też profesjonaliści, ale tych było naprawdę niewielu. Nielsen, Knudsen, Rickardsson, Adams i kilku innych. Więcej było miernot. Czy wreszcie nadejdzie kres ich popisów na polskich torach? Miejmy nadzieję.

Propozycje zmian na sezony 2002 i 2003

- 1 obcokrajowiec w składzie na mecz

- możliwość zatrudnienia tylko 3 obcokrajowców w sezonie

- od sezonu 2003 KSM drużyny nie będzie mógł przekroczyć 42 pkt (dotychczas 44 pkt)

- od sezonu 2003 KSM obcokrajowiec, który nie przekroczy w poprzednim sezonie średniej 5,5 pkt (dotychczas 4,5 pkt), zostanie ukarany rocznym zakazem startów w Polsce

- od sezonu 2002 zawodnicy mają obowiązek startu z deflektorami w mistrzostwach Polski i w zawodach o nagrody PZM, od sezonu 2003 we wszystkich zawodach

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.