Rusza żużlowa ekstraliga!

Z jednej strony Wrocław, Piła, Bydgoszcz i Toruń. Z drugiej Leszno, Gorzów, Częstochowa i Zielona Góra. Pierwsza grupa to potentaci, silni kadrowo i zabezpieczeni finansowo. Z ich grona powinien wyłonić się mistrz Polski na rok 2001.

Rusza żużlowa ekstraliga!

Z jednej strony Wrocław, Piła, Bydgoszcz i Toruń. Z drugiej Leszno, Gorzów, Częstochowa i Zielona Góra. Pierwsza grupa to potentaci, silni kadrowo i zabezpieczeni finansowo. Z ich grona powinien wyłonić się mistrz Polski na rok 2001.

Czy rzeczywiście polski żużel podzielił się na słabych i mocnych? A idea wyrównanej i emocjonującej ekstraligi, która narodziła się głowach kilku prezesów, znacznie straciła na aktualności? O tym być może przekonamy się już w niedzielę 1 kwietnia, gdy na czterech stadionach rozegrane zostaną mecze inaugurujące sezon w ekstralidze żużlowej. Być może przyjdzie nam jednak poczekać do końca kwietnia, gdy żużlowe kluby solidarnie odjeżdżą kilka spotkań. A może nie będziemy musieli czekać wcale, bo beniaminek z Zielonej Góry pokona zespół Protasiewicza i Golloba, naszpikowany zaś gwiazdami Atlas polegnie w Częstochowie.

Jednak pod koniec marca wszyscy wtajemniczeni, choćby pośrednio związani z żużlem, są przekonani, że lidze rządzić będą Wrocław, Piła, Bydgoszcz i Toruń. Ze wskazaniem na Wrocław i Piłę (finanse), przy czym Wrocław ma jeszcze do spełnienia jeden warunek - "normalna" atmosfera w zespole, jak wyraził się jeden z prezesów. Pozostałe kluby są tylko dopełnienien całości i będą się bronić przed spadkiem.

Milionerzy

Budżety zespołów tradycyjnie utrzymywane są w tajemnicy. Jednak na początku marca sfrustrowany wiceprezes Pergo Gorzów Jerzy Synowiec, prosząc o dotację dla klubu, oznajmił radnym miejskim, że budżet Pergo zamknie się w kwocie 2,5-3 milionów złotych. - A słyszałem, że Polonia Bydgoszcz chce wydać w tym roku 10 milionów - dodał.

Atlas już nie chwali się budżetem, jak to było w zeszłym sezonie, gdy prezes Czarnecki usytuował swój klub pomiędzy koszykarskim Zepterem i piłkarskim Śląskiem. W efekcie obliczono, że on i wiceprezes Rusko chcą wydać na żużlowców około 7 milionów.

Jednak i tak w środowisku mówi się, że wrocławian stać na wszystko. Ściągnęli Dadosa, Ułamka, robili podchody pod Golloba i praktycznie utrzymali ceny biletów na tym samym poziomie. Na uroczystej prezentacji zespołu Rusko miał powody do dumy. - W niektórych klubach wpływy z biletów stanowią około 30 procent ogólnego budżetu. U nas tylko 20 procent - podkreślał.

W klubach biedniejszych wciąż stoją przed dylematem - podnosić ceny biletów, co może doprowadzić do spadku frekwencji, czy jeszcze czekać? Tak jest choćby w Lesznie czy Częstochowie.

Duety do mety

Inne są także aspiracje i kadry zespołów. Przed rokiem Włókniarz wydał na transfery około miliona złotych do kas samych klubów. Do tego doszły kwoty dla zawodników (Walasek, Skórnicki, Jędrzejak), co sprawiło, że pod koniec sezonu CKM miał spore długi. Teraz w Częstochowie postawiono na oszczędności, podobnie jest w Lesznie i Gorzowie.

Jedynie Zielona Góra uzupełniła skład wartościowymi żużlowcami - Kuciapą i Hamillem, który podobno będzie zarabiał najwięcej spośród wszystkich obcokrajowców ekstraligi. Ile? Nie wiadomo. Wiadomo tylko, że Polsmos chce uniknąć degradacji. A dopiero w październiku okaże się, czy inwestycja w Hamilla się opłaciła.

Inaczej wygląda sytuacja na Pomorzu, w Pile i we Wrocławiu. Te kluby wzmacniały się z myślą o mistrzostwie.

Bydgoszcz zatrzymała w składzie Golloba i Protasiewicza, choć w kulminacyjnym momencie negocjacji do pozostania w Bydgoszczy namawiali Golloba Boniek i prezydent miasta. Piła zrobiła popisowy interes na Drabiku i Jabłońskim, za których m.in. w myśl bezmyślnych przepisów GKSŻ nie zapłaciła do kas macierzystych klubów ani grosza. Toruń dogadał się z Rickardssonem.

A Wrocław kupował najwięcej i w najmniej spodziewanych momentach (np. Dadosa w połowie marca). Na samego Ułamka wydał przypuszczalnie ponad 500 tys. zł. Ściągnął też młodego Słabonia i nieźle zapowiadającego się Anglika, który w zeszłym sezonie decydował o sile Unii - Nichollsa.

Już samo zestawienie par Atlasu na inauguracyjny mecz z Włókniarzem musi wzbudzać respekt, np. Sawina pojedzie w duecie z Hancockiem, podobnie jest w Pile, gdzie np. duet Drabik - Karlsson teoretycznie nie powinien mieć problemu z żadną parą Unii Leszno.

Szansa na sukces

- Wrocław stoi przed niepowtarzalną szansą i powinien ją wykorzystać - przekonuje prezes Unii Leszno Rufin Sokołowski. - Bydgoszcz może być już tylko słabsza, a w Pile jest pół nowej drużyny. Tak, Wrocław jest faworytem do mistrzostwa.

A zapytany o szanse Atlasu w lidze prezes Polonii Piła Wiesław Wilczyński odparł: - Szanse Atlasu? Chciałbym, żeby z nami przegrali (śmiech). A tak na poważnie. Zespół Atlasu jest na papierze silny, pytanie tylko, czy w lidze rzeczywiście okaże się zespołem...

Częściową odpowiedź na to pytanie poznamy już w niedzielę, wtedy Atlas zmierzy się w Częstochowie z Włókniarzem. Na wyczerpującą odpowiedź musimy poczekać jeszcze kilka miesięcy.

Jakub Michalak, Wrocław

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.