Pierwsza część kwalifikacji przebiegła - tak jak wszystkie sesje treningowe - pod imponujące dyktando kierowców Mercedesa. I choć część komentatorów F1 podkreślała, że ostatni, sobotni trening pokazał, że rywale z Ferrari czy Williamsa się nieco zbliżyli, to nie tyle, by odebrać Hamiltonowi bądź Rosbergowi szanse na pole position.
Te teoretyczne, ale oparte na twardych faktach przypuszczenia mógł storpedować jedynie deszcz, a ten w Malezji to nie jest zwykły deszcz - gdy zaczyna lać, tor zamienia się w rwącą rzekę, otwiera się niebo, szaleje wiatr. O nadchodzącej nawałnicy już podczas Q1 informował zespół Williamsa na Twitterze, ale loteryjne warunki pogody pojawiły się dopiero podczas Q2, deszczowy przypadek nie mógł więc uratować McLarena.
Zespół dwóch mistrzów świata - Buttona i wracającego po wypadku Alonso jest najgorszy w stawce, licząc tylko te teamy, które są w stanie jeździć, bo takim na razie nie jest Marussia. Małżeńtwo z Hondą to na razie totalna klapa, McLaren traci kilka sekund na jednym okrążeniu do najlepszych! Słabo pojechał też Felipe Nasr z Saubera, bohater pierwszego GP sezonu w Australii, który wtedy zajął 5. miejsce w debiucie w F1, a teraz zakończył rywalizację w kwalifikacjach na 16. miejscu.
W drugiej części kwalifikacji lunęło. Ci kierowcy, którzy zdołali szybko wyjechać z garażu i zrobić czas na suchym torze, awansowali do finałowej części. Zaspała ekipa Ferrari i inżynier Kimiego Raikkonena. Wypuszczony do rywalizacji zbyt późno Fin utknął za Sauberem kierowanym przez Marcusa Ericssona i zajął dopiero 11. miejsce. Podobny błąd popełnił Mercedes, ale Hamilton uratował się - był 8. Najszybsi w tej części kwalifikacji Rosberg i Vettel z Ferrari byli już dawno w pitlane, gdy chlusnęło tak, że nie było nic widać. Ostatnie 10 minut tej części sesji zespoły poświęciły na suszenie kombinezonów i bolidów.
Po ponad półgodzinnej przerwie, w czasie której monsun przetoczył się przez tor, kierowcy ruszyli do walki w Q3. Niektórzy wzięli opony na pełen deszcz, inni tzw. przejściówki, ale tor był jeszcze zbyt mokry. Strategia zaczęła znów być najważniejszą częścią rywalizacji.
Błędu nie popełnili w Mercedesie i tym razem też nie w Ferrari. Rosberg, Hamilton i Vettel początkowo wykręcili najlepsze trzy czasy i skryli się w garażu, czekając na prognozy pogody i nowe komplety opon. Warunki jednak nie pogorszyły się znacząco i choć wciąż trochę kropiło, tor zaczął obsychać. Pierwszy rzucił się do ustanawiania czasu Hamilton, jakby pamiętając, co się wydarzyło w Q2 i nie chcąc powtórzyć błędu. W trakcie pomiarowego okrążenia musiał wyprzedzić kolegę z Mercedesa Rosberga, Niemiec w żaden sposób nie utrudnił Brytyjczykowi przejazdu, a Hamilton wykręcił najlepszy jak się okazało czas sobotniej sesji - 1.49.834. Za nim Vettel udowodnił, że z Mercedesem da się walczyć - stracił tylko 0,074 s. Radość w Ferrari była przeogromna. Ostatnie okrążenie zepsuł Rosberg - stracił blisko pół sekundy do Hamiltona. Zaskoczeniem jest też świetna postawa narzekającego na silniki renault Red Bulla, którego obaj kierowcy byli szybsi od pilotów Williamsa.
W niedzielę o 9 start wyścigu. Nawet bez deszczu będzie ciekawie.
Wyniki kwalifikacji: